Czekanie na prezesa

Magdalena Wierzchowska
opublikowano: 2006-01-16 00:00

Polityczna awantura może spowodować chaos w nadzorze telekomunikacyjnym. Operatorzy narzekają, ale mogą też wykorzystać luki w prawie.

Dzisiaj jest pierwszy dzień roboczy Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE), którzy powstał na bazie Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty (URTiP). Powstał, by było lepiej, szybciej i sprawniej. Tymczasem jest bałagan.

— W poniedziałek urzędnicy przychodzą do pracy, ale poza etatem nie mają niczego — przypisanych stanowisk ani upoważnień do działania — mówi Anna Streżyńska, wiceminister transportu i budownictwa odpowiedzialna za telekomunikację.

Urząd bez szefa

Wszystko przez brak prezesa. Jego powołanie jest uzależnione od decyzji polityków — kandydatów wskazują członkowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT) wybierani przez parlament i prezydenta. Ostatnie awantury polityczne opóźniają ten proces.

— Mam nadzieję, że krajowa rada ukonstytuuje się 25 stycznia, a prezes UKE — cztery dni później — mówi Anna Streżyńska.

Czy tak się stanie? Tego nie wiedzą nawet sami politycy, tworzący w Sejmie coraz to nowe koalicje.

— Pod koniec stycznia musi być rozstrzygnięty przetarg na usługę powszechną. Do tego czasu prezes musi być. Jeżeli ten okres się wydłuży, sparaliżuje naszą działalność. Czekają nas rozstrzygnięcia kilku przetargów — na WiMax, GSM1800, na usługę powszechną — mówi Grażyna Piotrowska-Oliwa z Telekomunikacji Polskiej (TP).

Prezes UKE zatwierdza oferty ramowe, wydaje decyzje o wysokości stawek czy połączeniu sieci.

— Trzeba wstrzymać wszystkie decyzje, co z punktu widzenia klientów będzie bardzo złe. A terminy biegną. Prezes ma na przykład trzy tygodnie na przyznanie nowych numerów operatorowi. Jeżeli nie zrobi tego w terminie, abonenci będą musieli czekać dłużej na przyznanie telefonu — mówi Anna Streżyńska.

Luka w prawie

Operatorzy także mogą wykorzystać okres bezkrólewia.

— Prezes ma 30 dni na zgłoszenie sprzeciwu wobec cennika zaproponowanego przez Telekomunikację Polską (TP). Jeżeli tego nie zrobi, oznacza to, że nie ma do niego zastrzeżeń i może on wejść w życie — mówi Jacek Strzałkowski, rzecznik regulatora.

Na razie w UKE nie ma projektu cennika, ale jeżeli TP złoży go np. dzisiaj, urząd będzie miał czas na zgłoszenie sprzeciwu do 13 lutego.

— Na razie nie składamy oferty, ale trudno się spodziewać, by duży operator zawiesił na kołku działalność na bliżej nieokreślony czas — mówi Grażyna Piotrowska-Oliwa.

Dodatkowym problemem może być przeniesienie części kompetencji z KRRiT do UKE. Nowy regulator przejmie przydział częstotliwości radiowych i telewizyjnych. KRRiT zajmuje się 19 takimi wnioskami, a dwa z nich są już gotowe do wydania decyzji. Czekają tylko na członków KRRiT i prezesa UKE.