W marcu 2018 r. ceny transakcyjne mieszkań kontynuowały trend wzrostowy. Przygotowywany przez Cenatorium dla „PB” i Bankier.pl indeks urban.one wyniósł w dużych miastach 95,38 pkt. i był o 0,41 pkt. wyższy niż w lutym. W porównaniu z marcem 2017 r. zwyżka sięgnęła 0,64 pkt. W I kw. 2018 r. deweloperzy nie mogli jednak narzekać na wyniki sprzedażowe.

— Nastroje konsumenckie były wciąż na wysokim poziomie. Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej, publikowany przez GUS w I kw., wskazywał poziom około 6 pkt., co jest najlepszym wynikiem w historii. Z popytem nie ma obecnie problemu, choć tempo wzrostu sprzedaży mieszkań deweloperskich spadło w I kw. 2017 i 2018 r. z 26 do 8 proc. — mówi Barbara Bugaj, starszy analityk ds. rynku nieruchomości w Cenatorium.
Podkreśla jednocześnie, że z treści komunikatów spółek deweloperskich wynika, iż ceny nowych lokali będą rosły wraz ze wzrostem kosztów wykonawstwa.
— Jesteśmy w momencie, w którym spółki muszą bardzo dokładnie i na bieżąco obserwować rynek. Obecnie nikt nie wie, kiedy dokładnie może przyjść wyhamowanie popytu, jednak każdy uczestnik rynku powinien przyjmować taki scenariusz przynajmniejw dłuższej perspektywie — uważa Barbara Bugaj. Hossa w mieszkaniówce utrzymuje się już od pięciu lat. Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości, zwraca uwagę, że mamy stosunkowo niskie bezrobocie, stopniowo rosnące płace i wysoki wskaźnik PKB.
— Wszystko to napędza rynek mieszkaniowy, który puchnie od nowych inwestycji i zalewającej go gotówki. Deweloperzy podnoszą ceny, zakładając, że klient i tak mieszkanie kupi. Na razie kupuje, bo chce mieszkać lepiej, bardziej komfortowo, w bloku z lepszym adresem. Pierwszych nieśmiałych oznak kryzysu spodziewam się jesienią — mówi Tomasz Błeszyński. Z obserwacji Michała Kubickiego, prezesa spółki
Unimax Development, wynika, że inwestycje uruchomione na przełomie I i II kw. 2018 r. już wywołują mniejsze zainteresowanie niż poprzednie etapy.
— Oznacza to, że wzrost cen zaczyna zmniejszać gotowość do inwestowania w nowe mieszkania, a klienci przyjmują postawę wyczekującą. Zagrożeniem są więc schłodzenie rynku, zahamowanie wzrostu cen sprzedaży i spadek liczby zawieranych umów. Przełoży się to na pogorszenie sytuacji ekonomicznej mniejszych deweloperów oraz spadek liczby rozpoczynanych budów. Sądzę, że będzie to najbardziej widoczne na przełomie II i III kw. W najbardziej skomplikowanej sytuacji znajdą się wtedy deweloperzy, którzy wzięli udział w pogoni za działkami, których ceny wzrosły w ciągu ostatnich dwóch lat nawet o 100 proc. Bezprecedensowy wzrost cen realizacji staje się gwoździem do trumny tych firm, które zdecydowały się na podbijanie cen gruntów do absurdalnego poziomu — mówi Michał Kubicki.
Jego zdaniem, druga połowa roku, a najpewniej przełom III i IV kw., pokażą, jak głęboki jest problem zmniejszonych do zera marż w tych projektach, w których ziemię kupiono w 2017 r., a kontrakty z wykonawcą zostały podpisane na początku 2018 r.
— Z tego wyniknie kolejne zagrożenie dla całego rynku — fala upadłości generalnych wykonawców, w szczególności tych o małej i średniej skali działalności — prognozuje prezes Unimax Development.
21 proc. Taki odsetek ankietowanych ekspertów od nieruchomości uważa, że warunki gospodarcze dla rynku mieszkań w największych miastach w Polsce w kolejnych miesiącach się poprawią…
26 proc. …taki odsetek spodziewa się pogorszenia sytuacji w branży…
53 proc. … a taki twierdzi, że pozostanie ona bez zmian.