Gdy Kevin Hogan, amerykański ekspert od perswazji, wstępował w związek małżeński, usłyszał od swojej babci nieoczekiwaną radę. Stwierdziła, że małżeństwo to nie jest równa wymiana, ale raczej relacja 90 do 10. Z czasem Kevin zrozumiał głębię tej myśli. W małżeństwie, jak i w innych aspektach życia, ważne jest dawanie więcej, niż się oczekuje w zamian. Jak powinni to zrozumieć szefowie oraz osoby aspirujące do ról menedżerskich?
Z punktu widzenia pracownika
Standardowe relacje, te osobiste, zawodowe, a tym bardziej konsumenckie, zazwyczaj opierają się na zasadzie równości, czyli 50 do 50. Jeśli co roku na imieniny otrzymujesz od koleżanki kosmetyki, prawdopodobnie ty również wybierasz dla niej podobny prezent z drogerii. Codziennie odwiedzasz tę samą stację paliw, napełniasz bak, płacisz i jedziesz dalej. Idziesz do pracy, wywiązujesz się z zadań i pod koniec miesiąca na twoje konto wpływa umówione wynagrodzenie – wszystko przebiega zgodnie z jasnymi i sprawiedliwymi zasadami. To uczciwa wymiana korzyści. Takie transakcyjne podejście do relacji jest efektywne i często niezbędne, lecz rzadko prowadzi do tworzenia głębszych, trwałych więzi.
Związki, które przekraczają ten model, wymagają od nas włożenia serca, duszy, a czasem nawet więcej filiżanek kawy niż zalecają lekarze, Nie powinniśmy przy tym oczekiwać natychmiastowego zwrotu z inwestycji zawodowej, finansowej czy emocjonalnej. To podejście opiera się na zaufaniu i otwartości, ale niestety ma też swoje ciemne strony – nasze starania mogą pójść na marne.
Zerknijmy na twoją menedżerską karierę, która, dajmy na to, utknęła w martwym punkcie. Przez lata możesz być tym biurowym bohaterem, który zostaje po godzinach, wypełniając lukę po bezpośrednim przełożonym i zgarniając na swoje barki dodatkowe obowiązki, bez jakiejkolwiek rekompensaty. A kiedy w końcu słyszysz szepty o awansie, który zdaje się czekać tylko na ciebie, nagle się okazuje, że promocję dostaje kolega. Tak, ten sam kolega, który ma talent do zniechęcania klientów i którego głównym osiągnięciem jest przetrwanie kolejnego dnia bez wpadki – no, może poza byciem nakrytym na paleniu w firmowej toalecie. Jego sekret? Umiejętność witania prezesa z uśmiechem godnym zwycięzcy konkursu na najlepsze podlizywanie.
Skoro twoje marzenia o dyrektorskim fotelu zderzają się z głupotą i korporacyjnymi gierkami, musisz podjąć decyzję: czy kontynuować tyranie w miejscu, które bardziej ceni politykę płaszczenia się przed górą niż prawdziwe kompetencje? Może czas poszukać innych, bardziej satysfakcjonujących możliwości i miejsca, gdzie twoje MBA, pomysły i wysiłek zostaną docenione? Wybór nie jest łatwy, ale pamiętaj – czasem najlepsza droga do zawodowego sukcesu i spełnienia prowadzi przez drzwi wyjściowe starej pracy.
Poznaj program konferencji "Power to Women" >>
Magia zaczyna się wtedy, kiedy nasze bezinteresowne wysiłki nie tylko zostają zauważone, ale też odpowiednio nagrodzone. Gdy obustronne zaangażowanie nabiera cech efektywnej i radosnej współpracy, relacje zaczynają przeradzać się w coś wyjątkowego. Załóżmy, że zostajesz w biurze codziennie po godzinach, pomagasz kolegom i koleżankom w rozwiązywaniu problemów, nieustannie podnosisz swoje kwalifikacje, a twój szef naprawdę to dostrzega. Co więcej – wysyła cię na dodatkowe kursy finansowane przez firmę. Organizuje twoją delegację za granicę, byś na własne oczy zobaczył, jak działają inne oddziały przedsiębiorstwa i zdobył cenne kontakty międzynarodowe. Ba! – pyta, czy może stać się twoim mentorem. Pod jego skrzydłami masz szansę nie tylko na głębokie zrozumienie rynku, ale też zdobycie menedżerskich szlifów. Raz zapyta cię o samopoczucie żony, innym razem przedstawi cię prezesowi organizacji branżowej, a jeszcze innym zaprosi na rodzinne grillowanie. To momenty, w których budowane są nie tylko profesjonalne, ale też osobiste więzi. Właśnie wtedy tworzą się fundamenty trwałych i pełnych satysfakcji relacji, które przekraczają powierzchowne interakcje typowe dla biura.
Jak podkreśla Kevin Hogan, kiedy takie relacje zaczynają kwitnąć, przynoszą korzyści obu stronom. Dla ciebie to ścieżka do kariery pełnej satysfakcji i wyzwań, dla przełożonego – potwierdzenie, że jego inwestycja w rozwój pracowników przynosi efekty. W takim modelu współpracy, gdzie obie strony są zaangażowane i doceniają wartość drugiej, każde nadgodziny i każde wyzwanie stają się inwestycją w przyszłość, która obiecuje jeszcze większe zyski zarówno na poziomie zawodowym, jak i osobistym.
Z perspektywy szefa
A teraz przyjmijmy na chwilę, że to ty jesteś liderem, który trzyma w rękach zarówno zapałki, jak i wodę – możesz rozpalić lub zgasić płomień motywacji u swoich podwładnych. Twoje działania i podejście decydują, czy zespół działa z entuzjazmem, czy na pół gwizdka. Oczywiście, powinieneś jak najczęściej robić użytek z zapałek, czyli stosować podejście 90 do 10. Tymczasem model zarządzania 50 do 50 często jest jak woda, która studzi zapał pracowników, przez co wszystko funkcjonuje tylko w granicach ustalonych norm. Wprawdzie pracownicy przestrzegają zasad, słuchają poleceń szefa i wykonują to, co do nich należy, ale rzadko wychodzą poza ramy obowiązków. Taka dynamika nie sprzyja rozbudzaniu prawdziwego zaangażowania, lojalności czy entuzjazmu wśród zespołu
Chociaż filozofia 90 do 10 góruje nad podejściem 50 do 50, wiąże się z nim pewne ryzyko. Przykładowo – gdy oferujesz swoim pracownikom dodatkowe kursy językowe, możesz się spotkać z różnymi reakcjami. Jedni z radością przyjmą propozycję, widząc w niej szansę na rozwój i awans, podczas gdy drudzy odbiorą to jako niepotrzebny dodatek do już i tak przepełnionego grafiku. Podobnie jest ze stażami zagranicznymi – to fantastyczna okazja dla tych, którzy są gotowi na nowe doświadczenia i rozszerzenie swoich horyzontów. Jednak nie każdy tak to odbiera. Niektórzy mogą poczuć, że próbujesz się ich pozbyć z bezpośredniego otoczenia, a do tego obarczyć ciężarem adaptacji w zupełnie nowym, obcym środowisku kulturowym.
Jako menedżer stoisz przed trudnym zadaniem wyważenia tych sytuacji. Musisz zrozumieć, że pracownicy są różni i to, co motywuje Kowalskiego, może być frustrujące dla Nowaka. Twoje zadanie polega na indywidualnym podejściu do każdego członka zespołu, rozpoznawaniu jego potrzeb, ambicji oraz ograniczeń. W tym celu możesz organizować indywidualne spotkania z zatrudnionymi, a następnie każdemu oferować wsparcie, jakiego potrzebuję. Bez obaw, nie trzeba rozstawać się z ludźmi, którzy robią tylko to, czego się od nich wymaga. Programami podnoszenia kwalifikacji i promocji warto natomiast obejmować tych, którzy chcą się rozwijać i mają aspiracje przywódcze. Jeśli dany specjalista nie aspiruje do roli szefa lub nie dąży do szybkiego awansu, najlepiej zostawić go w spokoju, ciesząc się, że swoje bieżące obowiązki wykonuje porządnie.
Jeżeli wymagać, to przede wszystkim od siebie - rezygnując z równej wymiany na rzecz dawania i brania w proporcjach 90 do 10, Kevin Hogan nie tylko uniknął rozwodu, ale też stworzył szczęśliwe małżeństwo. Żona z nawiązką odpłaciła mu za jego miłość, wierność i oddanie. A co ty zyskasz, mądrze stosując podobne podejście w zarządzaniu? Pokażesz, że jesteś liderem, który naprawdę dba o pracowników, co znajdzie odzwierciedlenie w ich większej wydajności i zdrowej atmosferze w zespole. Nadmiar optymizmu? Bynajmniej. Nawet jeśli ktoś spróbuje wykorzystać twoją otwartość, ogólny wynik tych działań prawdopodobnie przyniesie więcej korzyści niż problemów, inspirując większość pracowników do dawania z siebie więcej niż zwykle.
