Spółki przędą znacznie cieniej niż przed pandemią, jednak o pomocy na razie mogą tylko pomarzyć
Na początku czerwca rząd uruchomił tarczę finansową dla dużych firm. Program o wartości 25 mld zł ma pomóc zatrudniającym co najmniej 250 pracowników uporać się z problemami spowodowanymi pandemią koronawirusa. Możliwości otrzymania wsparcia nie otrzymali jednak deweloperzy, co spotkało się z ich głośnym sprzeciwem.
Kłody pod nogami
Polski Związek Firm Deweloperskich (PZFD) wydał ostatnio oświadczenie, w którym zapewnia, że branża jest osłabiona, co widać w statystykach — w kwietniu spółki rozpoczęły o 46 proc. mniej nowych inwestycji niż przed rokiem, a urzędy wydały o 26,6 proc. mniej pozwoleń na budowę.
— W najbliższych dniach GUS opublikuje wyniki za maj. Prognozujemy, że mogą okazać się równie — jeśli nie bardziej — pesymistyczne. Oczekujemy od rządu takich samych możliwości, jakie mają inne firmy. Wyłączenie części przedsiębiorców — choć płacą takie same podatki — z tarczy antykryzysowej jest niedopuszczalne. Apelujemy o uzasadnienie decyzji przez Polski Fundusz Rozwoju, a także o wprowadzenie zmian umożliwiających deweloperom skorzystanie z pomocy. Działania powinny zostać podjęte natychmiast — mówi Konrad Płochocki, dyrektor generalny PZFD.
Jego zdaniem brak instrumentu pomocowego spowoduje wstrzymanie kolejnych inwestycji, które powinny być bodźcem napędzającym gospodarkę.
— Przedsięwzięcia deweloperskie tworzą bardzo wiele miejsc pracy — szacuje się, że w sektorze budownictwa zatrudnionych jest około 1,3-1,5 mln osób. Dostarczają także zamówień materiałów budowlanych czy umów z wykonawcami, co później wraca do budżetu w postaci wpływów z podatków. Nie mamy wątpliwości, że branża zaliczy w tym roku spadek produkcji. Odcięcie od pomocy dostępnej dla innych oznacza zgodę na zwolnienia pracowników — twierdzi Konrad Płochocki.
O konieczności wsparcia deweloperów mówią także analitycy.
— Rynek budowlany to koło zamachowe całej gospodarki. Jeżeli firmy deweloperskiebędą miały problemy, to przełożą się one na inne branże, np. materiałów budowlanych, transportu, wykończeniową, RTV, AGD czy meblarstwa — twierdzi Jarosław Skoczeń, ekspert rynku nieruchomości.
Poza dostępem do instrumentów finansowych deweloperzy apelują do rządu o szybkie zmiany w prawie.
— Uzyskanie prostej decyzji środowiskowej na niewielki blok to w dużym mieście minimum rok. Zgoda wodnoprawna pochłania 6-12 miesięcy, a decyzja o warunkach zabudowy — 6-9 miesięcy, a to tylko trzy ze średnio 20 koniecznych decyzji czy uzgodnień. To wszystko wpływa na finalną cenę. Co z tego, że średnie marże w branży wynoszą około 20 proc., skoro rozkładają się na minimum pięć lat niezbędnych do realizacji projektu. Prowadzimy ciągły dialog z Ministerstwem Rozwoju. W rozmowach i oficjalnych pismach kierowanych do resortu wicepremier Jadwigi Emilewicz podnosimy te kwestie. Ogromne utrudnienia wynikają również z opieszałości niektórych urzędów — mówi Konrad Płochocki.
Konkretów brak
Ministerstwo Rozwoju zapewnia, że bardzo poważnie traktuje problemy z podażą mieszkań, jednak konkretów co do ewentualnej pomocy deweloperom na razie brak.
— Jesteśmy trochę zaniepokojeni danymi za kwiecień 2020 r., mamy jednak nadzieję, że wynikają z tego, że wstrzymana była działalność administracji budowlanej, czyli organów, które wydają pozwolenia. Sektor deweloperski nie został objęty tarczą kryzysową, ponieważ ograniczenia związane z pandemią koronawirusa nie wpłynęły bezpośrednio na jego działalność — można było budować i sprzedawać, oczywiście przy zachowaniu środków ostrożności. Rozmowy rządu z branżą deweloperską wciąż się toczą. Ministerstwu bardzo zależy na tym, by podtrzymać podaż mieszkań — mówi Artur Polak, naczelnik wydziału wspierania mieszkalnictwa i analiz w Ministerstwie Rozwoju.
16 758 - tyle pozwoleń, według GUS, wydano na budowę mieszkań w kwietniu 2020 r.
OKIEM EKSPERTA
Rząd ma sporo do zrobienia
DARIUSZ WĘGLICKI, menedżer funduszu Catella, inwestującego w nieruchomości
Jeśli chodzi o wsparcie dla deweloperów mieszkaniowych, to rolę państwa widzę w kilku obszarach. Pierwszy to wprowadzenie ulg dla kupujących. Takie rozwiązania bardzo dobrze sprawdziły się w przeszłości. Marzeniem każdego dewelopera jest także rzeczywiste uproszczenie procedur administracyjnych przy ubieganiu się o pozwolenia. Ostatnie zmiany w prawie budowlanym, w szczególności wobec braku dokumentów wykonawczych, powiększają jeszcze bardziej obecny chaos i niepewność. Wreszcie apeluję, aby zamast dyskutować o polskich REIT-ach rząd w końcu je wprowadził. Mogłoby to znacznie zwiększyć popyt i uruchomić pieniądze znajdujące się na kontach osób fizycznych, gwarantując im inwestycje w bezpieczny i profesjonalny instrument. Wsparcie dla dewelopera wydaje się w tym kontekście oczywiste.
3 PYTANIA DO... MATEUSZA MUCHY, MENEDŻERA W DM NAVIGATOR
Wirus uderzy z opóźnieniem
1. Czy skutki pandemii można już zauważyć w wynikach deweloperów?
Obecnie oddawane i rozliczane są mieszkania sprzedawane 1-2 lata temu. Zatem kondycja deweloperów na skutek pandemii ucierpi, ale będzie to widoczne raczej dopiero za jakiś czas, kiedy niższa sprzedaż przełoży się na niski poziom przekazań, co z kolei będzie skutkowało słabymi wynikami finansowymi.
2. Jednak już obecnie rozpoczyna się mniej budów. W jaki sposób deweloperzy je finansują?
W ostatnich miesiącach banki mniej przychylnym okiem spoglądają na inwestycje deweloperskie, co skutkuje podniesieniem wymaganego wkładu własnego i zrealizowanego poziomu przedsprzedaży. Warunki uruchomienia finansowania bankowego zostały więc mocno zaostrzone. Także rynek obligacji jest bardzo wymagający dla emitentów, a rolowanie obligacji stało się problematyczne w szczególności dla mniejszych i mniej jakościowych spółek. Deweloperzy zostali zatem w dużej mierze zmuszeni do opierania się na przepływach z podstawowej działalności operacyjnej. Wydłuży to okres bez dywidendy, która była niejako znakiem firmowym sektora, szczególnie docenianym przez akcjonariuszy.
3. Czy to znaczy, że atrakcyjność inwestycyjna spółek deweloperskich będzie spadać?
Jeszcze przed pojawieniem się koronawirusa wyceny deweloperów nie były na wysokim poziomie. W obliczu gwałtownej paniki na światowym oraz krajowym rynku kapitałowym ceny akcji reprezentantów sektora zostały zdołowane do poziomów, które — w mojej ocenie — w zdecydowanej większości nie odzwierciedlały ich wartości fundamentalnej. Obecnie część spadków została odrobiona, jednak uważam, że bieżące wyceny wciąż są nieadekwatne. Prosperity sektora mamy prawdopodobnie już za sobą, ale rynek nieruchomości wciąż powinien cieszyć się zainteresowaniem inwestorów.
Podpis: Anna Gołasa