Dług, kaganiec i polityka

Bartek GodusławskiBartek Godusławski
opublikowano: 2015-10-07 22:00

Reguła wydatkowa znów pokaże pazury. Rząd prognozuje, że dług na razie nie spadnie, a to znaczy, że trzeba będzie oszczędzać

— Przekroczenie progu długu publicznego do PKB na poziomie 48 proc. automatycznie aktywuje regułę i oznacza potrzebę ścięcia wydatków budżetowych w 2017 r. — wyjaśnia Jakub Rybacki, ekonomista ING BSK.

Pokaż mi swój dług publiczny, a powiem ci, za ile pożyczę pieniądze na jego obsługę. Taki sygnał inwestorzy wysyłają do rządzących pod każdą szerokością geograficzną. Nad Wisłą problemów z tym nie mieliśmy, chociaż zdaniem rządu, światowy kryzys tak mocno poturbował nasze finanse, że konieczne było okrojenie OFE. Bez tego zadłużenie nieuchronnie stawałoby się coraz większe.

Po zmianach dług znalazł się pod kontrolą i miał spadać. Na razie się nie udało. W najnowszej strategii Ministerstwo Finansów (MF) zakłada, że państwowy dług publiczny wzrośnie w tym roku do 48,4 proc. PKB, a w przyszłym do 49 proc. Później czeka nas rok stabilizacji i wejście na ścieżkę w dół od 2018 r.

— Wzrost relacji długu publicznego do PKB w 2016 r. wynika ze wzrostu potrzeb pożyczkowych netto budżetu państwa, głównie deficytu budżetowego i deficytu budżetu funduszy unijnych — wyjaśnia Dorota Podedworna-Tarnowska, wiceminister finansów.

Hamowanie apetytu

W przyszłorocznym planie dochodów i wydatków kasy państwa rząd zapisał aż 54,6 mld zł maksymalnego deficytu, dziura w budżecie pieniędzy unijnych ma przekroczyć 9 mld zł, a potrzeby pożyczkowe netto — aż 74 mld zł.

MF popuściło nieco pasa, po tym jak zdjęto z nas procedurę nadmiernego deficytu, ale apetyty politykówmocno przyhamowała reguła wydatkowa. Będzie to robiła też w kolejnych latach, i to mocniej, niż spodziewano się jeszcze rok temu.

W prognozach MF zakładał wówczas, że dług publiczny spadnie poniżej 48 proc. PKB być może w 2015 r., a już na pewno rok później. Widać wyraźnie, że to się nie stanie, co przy twardych mechanizmach reguły oznacza konieczność ograniczania tempa wzrostu wydatków aż o 2 pkt. proc. PKB.

Ułamki warte miliardy

Gdyby udało się zbić zadłużenie poniżej tej granicy, wówczas wydatki trzeba byłoby skorygować jedynie o 1,5 pkt. proc. Reguła i tak ogranicza bowiem pole manewru, dopóki dług przekracza 43 proc. PKB. Jednak pół punktu procentowego to gra warta świeczki, bo minister finansów miałby wówczas do zagospodarowania w całym sektorze finansów aż o 8-9 mld zł więcej.

Reguła uwiera więc nie tylko obecnie rządzących, którzy nie mogli sobie pozwolić na hojniejsze menu wyborcze, ale też zmierzające po władzę — przynajmniej w sondażach — Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Dlatego Henryk Kowalczyk, poseł PiS, już zapowiada, że jego partia po wyborach zmodyfikuje reguły fiskalne, jeśli nie pozwolą na wzrost wydatków niezbędny do opłacenia wyborczych obietnic.

— Nie powinno to uderzyć w zaufanie do polityki fiskalnej, gdyż deficyt pozostanie na bezpiecznym poziomie dzięki wzrostowi ściągalności podatków — zapewniał na debacie „Polityki Insight” poseł PiS. W przyszłym roku ekonomiści spodziewają się, że deficyt będzie jeszcze pod kontrolą, ale w dużej mierze będzie to zasługa kagańca, którym jest reguła wydatkowa. — Nie sądzimy, że deficyt sektora przekroczy w 2016 r. 3 proc. PKB, ale może zbliżyć się do 2,9 proc. — prognozuje Jakub Rybacki. © Ⓟ