Kolejny meczący dzień na GPW. Sesja rozpoczęła się niewielkimi minusami, później w ślad za giełdami europejskimi rynek zaczął nieznacznie zwyżkować. Po dobrych danych o 14:30 dotyczących kosztów zatrudnienia w USA (wzrosły o 0,8% wobec oczekiwanych 1,1%) mieliśmy chwilę euforii, która wyniosła WIG 20 do +1%. Inwestorzy jednak bardzo szybko ochłonęli i ostatecznie WIG 20 kończył sesję na poziomie tylko o 0,2% wyższym niż w środę. Systematycznie spada aktywność na rynku - dzisiaj na przykład otwarcie na kontraktach, najbliższej serii, na WIG 20 odbyło się przy wolumenie wymiany równym 9 sztuk (to chyba najgorszy wynik od sierpnia 1998 r.). Wciąż brak dużego kapitału – ten, który widać na ostatnich sesjach jest w stanie poderwać rynek zaledwie na kilka godzin. W rezultacie, po niewielkich wzrostach akcje zaczynają się obsuwać pod własnym ciężarem. Taka sytuacja nie może trwać jednak długo – rynek najprawdopodobniej w najbliższych dniach wyrwie się z letargu. Impulsem, który może wytyczyć kierunek ruchu będzie wynik posiedzenia FED. Jeżeli dojdzie na nim do obniżki stóp procentowych o 50 pkt bazowych, giełda amerykańska i parkiety europejskie wejdą w fazę silnego wzrostu. W takiej sytuacji jest wysoce prawdopodobne, że i na naszym rynku atmosfera się poprawi. W przypadku, gdy obniżka wyniesie tylko 25 pkt inwestorzy mogą poczuć rozgoryczenie. Jednak przy tak pozytywnym sentymencie, jaki można obserwować na Wall Street w ostatnich tygodniach, nie powinno to skutkować głębokim spadkiem, ale raczej jedno, dwusesyjną zniżką notowań.
Nawet przy pozytywnym rozwoju sytuacji na Wall Street pozostaje jeszcze sprawa tegorocznego budżetu. Jest to czynnik, który w dużej mierze jest odpowiedzialny za obecny marazm w Warszawie. Głosowanie nad jego projektem odbędzie się 3 lutego. Do tego czasu inwestorzy zagraniczni, nawet w przypadku poprawy koniunktury na innych rynkach, będą wstrzymywać się z inwestycjami w polskie akcje.
Dariusz Nawrot
DM PBK S.A.