Ogólny cel jest jasny — we wszystkich sektorach gospodarki, a zwłaszcza w przemyśle, nieunikniona jest cyfryzacja i trzeba się wcześniej czy później zrobotyzować. Na poziomie konkretnych firm ten ogólny cel trudniej jednak dostrzec, a modne hasła w rodzaju wykorzystania big data i automatyzacji procesów rzadko przekładają się na praktykę biznesową. Podczas Kongresu 590 o priorytetach rozwojowych polskiej gospodarki 4.0 dyskutowali przedstawiciele wielkiego i średniego przemysłu, władz i prywatnych funduszy. Wnioski? Trzeba się zabrać do roboty.

— Jesteśmy na początku drogi, jeśli chodzi o robotyzację, zwiększanie efektywności pracy i produktywności — bo przecież o to chodzi w rewolucji 4.0, o konkretne oszczędności, które można uzyskać. Nasz przemysł nie jest oparty na danych, a administracja też dopiero zaczyna kompleksowo podchodzić do tej sprawy — zdiagnozował Maciej Lachowski, radca ministra inwestycji i rozwoju.
Polskie braki
Barier na drodze ku gospodarce 4.0 jest wiele, a pierwszą przychodzącą na myśl są pieniądze.
— Według badań, 60 proc. małych i średnich firm nie ma żadnej wiedzy o koncepcjach gospodarki 4.0, a tylko kilkanaście procent wdrożyło jakieś związane z nią procesy. Ja to rozumiem, bo brakuje pieniędzy na tego rodzaju inwestycje — stwierdził Alfred Franke, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.
Zdaniem Jana Filipa Staniłki, zastępcy dyrektora departamentu innowacji w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii, pieniądze to jednak tylko wymówka.
— Mam stos badań polskich przedsiębiorców na temat ich zdolności do cyfryzacji. Mówią, że podstawową barierą jest biurokracja — ale trudno powiedzieć, jakie to niby konkretnie przepisy utrudniają cyfryzację. Mówią też, że problemem jest finansowanie — ale w praktyce nie potrafią korzystać z dostępnych instrumentów finansowych — powiedział Jan Filip Staniłko.
Prawdziwe bariery mogą być w głowach.
— Znam firmy z miliardowymi przychodami, które spierają się z dostawcami technologii o 50 tys. zł i opóźniają w ten sposób wprowadzenie spójnego systemu IT. Podstawowe bariery na drodze do gospodarki 4.0 to bariery mentalne. Co może zrobić rząd, by je usunąć? Szczerze mówiąc — nie wiem. Na pewno możemy dostarczyć przedsiębiorcom wiedzy. W tym celu tworzymy Fundację Platforma Przemysłu Przyszłości, która nie będzie pomagać przedsiębiorcom finansowo — bo jak firma dostanie pieniądze, to kupi maszynę, takie są priorytety — tylko będzie wspomagać ich w budowaniu miękkich kompetencji i uzyskiwaniu dostępu do wiedzy — wyjaśnił Jan Filip Staniłko.
Opinię, że brak wiedzy jest kluczową barierą na drodze do cyfryzacji, podziela Krzysztof Krawczyk, partner w funduszu CVC, który kontroluje m.in. PKP Energetyka i Żabkę.
— To problem globalny, a nie tylko nasz polski. O ile finansowanie dla start-upów się znajdzie, bo nie brakuje funduszy, które je wspierają, o tyle jest problem z rozwinięciem i wdrożeniem technologii w firmach, dla których jest to przecież spore ryzyko: ponosi się wydatki, choć nie zna się efektów nowych technologii i często nie potrafi się ocenić ich użyteczności. W Polsce dodatkowo ławka menedżerska jest krótka i zawsze znajdzie się bardziej palący problem do rozwiązania niż długoterminowe inwestycje np. w cyfryzację. Priorytetem jest dbanie o biznes z dnia na dzień, dlatego takie fundusze jak CVC, dla których ważne jest to, ile firma będzie warta za 5 lat w innych warunkach rynkowych, mogą bardzo pomóc — wyznaczyć cel w dłuższej perspektywie i umożliwić wymianę wiedzy ze spółkami portfelowymi z całego świata — powiedział Krzysztof Krawczyk.
Wymuszanie rewolucji
Bariery barierami, ale od gospodarki 4.0 nie ma odwrotu — a kto tego nie zrozumie, ten zginie.
— Permanentnie brakuje pracowników i rosną koszty pracy, a wraz z tym — produkcji. To zmotywuje przedsiębiorców do inwestycji i wymusi na nich dołączenie do rewolucji. To, a także presja — nie tylko ze strony odbiorców, lecz także innych firm w łańcuchu dostaw. Jeśli firma w Polsce produkuje wirnik do pompy wodnej, w Hiszpanii produkuje się uszczelki, gdzie indziej obudowy, a wszystko składa się w Niemczech, i jedna z firm w tym łańcuchu zrobi krok naprzód, to reszta będzie musiała ją dogonić albo wypadnie z rynku — stwierdził Alfred Franke.
Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen, stawia sprawę wprost i brutalnie — celem firm powinna być eliminacja ludzi.
— Roboty wykonają mnóstwo zadań lepiej, taniej i efektywniej od ludzi i te miejsca pracy stracimy, to nieuniknione. Zyskamy natomiast lepsze, bo ktoś przecież te roboty będzie programował i nadzorował. Ten postęp już się dzieje, choć w przemyśle nie widać go tak szybko, jak w IT. To jednak wynika z naszej specyfiki — w rafinerii nie można sobie swobodnie testować nowych rozwiązań. Trzeba przejść proces sprawdzenia wszystkiego na cyfrowych kopiach instalacji, nim zmieni się coś w żywym organizmie o tej skali — powiedział Adam Czyżewski. © Ⓟ