Sporych rozmiarów beczka mieszcząca wino Fonseca, które rozlać można było później do 700 butelek, kosztowała kiedyś zaledwie 252 GBP, podaje portal Decanter.

W wiadomości nie byłoby może nic zadziwiającego, gdyby nie fakt, że transportowane drogą morską porto wycenione na tyle w Wielkiej Brytanii, licytowane będzie w lutym na aukcji z cenami, które znacznie odbiegają od historycznej stawki. Na lot przypadać ma 12 butelek, a estymacje mają się mieścić w przedziale 1,4-1,6 tys. GBP, przy czym wszystkie pozycje wystawione na licytację pochodzić będą z kolekcji rodziny, która zaangażowana jest w handel porto od sześciu pokoleń.
Informacja, że rocznik 1963, z którego pochodzi beczka, jest oceniany bardzo wysoko, tłumaczy co prawda obecność porto na aukcji, ale dla mniej wprawionych inwestorów już samo nawiązywanie do beczki może wydawać się niezrozumiałe, skoro wino licytowane będzie przecież w butelkach. Chociaż teraz przepisy producentów zabraniają takich praktyk, do połowy lat 70. porto eksportowane było jednak do Wielkiej Brytanii w specjalnych beczkach, a tam albo było butelkowane, albo dojrzewało w takiej formie w piwnicach zamożniejszych właścicieli, którzy twierdzili, że trzymają je z myślą o wnukach.
W tym przypadku nie musieli nawet udawać, dlatego że potencjał starzenia niektórych rocznikowych win z doliny Douro jest rzeczywiście obiecujący, a ich odporność na warunki przechowywania jest przy tym zwiększona dodatkiem winnego destylatu w procesie fermentacji.
Dzięki temu porto zalicza się do win wzmacnianych, ale sam podnoszący poziom alkoholu dodatek zdecydowanie nie stanowi o jego wartości, bo do głównych elementów definiujących jakość zalicza się cechy związane bardziej z wymagającą glebą regionu i jego surowym klimatem. Ze stwierdzeniem, że nie każde wzmacniane wino mogłoby mieć te cechy, można się więc zgodzić, szczególnie że według znawców aromat porto ma być mocno waniliowy, a posmak korzenny i dębowy — co prawdopodobnie nie wygląda na proste do odtworzenia, chociaż z takimi osądami trzeba jeszcze poczekać na azjatyckich inwestorów, bo jeśli zdecydują się podjąć temat na właściwą sobie skalę, aromat wanilii może się okazać kwestią kapitału.