Cztery specjalistyczne maszyny jubilerskie, trzy nowe miejsca pracy — z tym w pracowni złotniczej Leona Stelmacha w Opolu kojarzy się program Phare 2002.
Firma nie zamierza jednak poprzestać na dotacji z programu przedakcesyjnego, teraz stara się o pieniądze na poprawę konkurencyjności.
Właściciele opolskiej firmy nie mogą jeszcze odetchnąć z ulgą. Chociaż umowę na dofinansowanie podpisano w grudniu ubiegłego roku, a teraz złożono dokumenty o zamknięcie procedury, to przed firmą najważniejszy moment — wizyta komisji z regionalnej instytucji finansującej. Od jej pozytywnej oceny zależy wypłata dofinansowania.
— Mamy trochę obaw, wszystko zrobiliśmy tak, jak było przewidziane w złożonym projekcie, ale do końca nigdy nic nie wiadomo. Z drugiej strony, to nie może się nie udać, bo nad wszystkim czuwał także bank, który kredytował inwestycję i sprawdzał w związku z tym wszystkie dokumenty — mówi Wojciech Stelmach, syn właściciela firmy.
O tym, że nie ma się czego obawiać, zapewniają również sami urzędnicy.
— Powiedzieli nam, że nie zdarzyło się, aby w takiej sytuacji nie doszło do wypłaty pieniędzy — dodaje Wojciech Stelmach.
Optymizmem napawa także punktacja, jaką otrzymał projekt opolskiego przedsiębiorstwa — znalazł się on na drugim miejscu w kraju.
Euro na nowoczesność...
Gra toczy się o dość duże pieniądze — wartość inwestycji to 100 tys. EUR. Dotację przyznano na 50 proc. inwestycji w nowy sprzęt pozwalający unowocześnić produkcję.
— Kupiliśmy m.in. tzw. diamenciarkę, czyli urządzenie do robienia wzorów na obrączkach, dwie odlewarki oraz maszynę dyfuzyjną, która łączy złoto o różnych barwach bez użycia dodatkowego materiału — wylicza Wojciech Stelmach.
Z takiego sprzętu od dawna korzystali zachodni jubilerzy, w Polsce miało go niewiele firm.
— Żeby produkować masowo na przykład obrączki, trzeba mieć takie maszyny. Kilkanaście sztuk można wykonać w każdym zakładzie, ale problemy pojawiają się, jak jest zamówienie na kilka tysięcy — mówi Wojciech Stelmach.
...i na miejsca pracy
Jednym z warunków uzyskania dotacji było zatrudnienie trzech pracowników. To jednak dopiero początek rozbudowy zakładu — jeżeli powiodą się kolejne plany związane także z unijnymi dotacjami, pracę u Leona Stelmacha znajdzie około 50 osób.
— Mamy już doświadczenie związane z programem przedakcesyjnym, teraz będziemy starali się o pieniądze z programu strukturalnego — zapowiadają właściciele firmy.
Ich plany mają związek z rozbudową zakładu. Powstaje już nowa hala produkcyjna, licząca 1200 mkw. oraz biurowiec. Wszystko po to, żeby sprostać wymaganiom 400 stałych odbiorców.