Zaryzykowaliśmy „na krzywy ryj”. Jakoś się udało, bo byliśmy chyba na jakiejś tajnej liście. Wina ze Słowenii okazały się prawdziwym odkryciem. Zauroczyły nas zwłaszcza białe, w tym odmiany lokalne. A mineralność rebuli w różnych odsłonach była wręcz zaskakująca. Czerwonym „królem degustacji” była winnica Santomas. Podobno wina już dostępne na polskich półkach sklepowych. Zdecydowanie warto spróbować.
W miłym nastroju postanowiliśmy na koniec coś przegryźć w Hayattcie w lokalnej restauracji Venti Tre. W menu królowała kuchnia włoska. Zainteresowało nas fritto di fregato d’oca – smażona gęsia wątróbka na dżemie z czerwonej cebuli z dodatkiem porto ( 45 zł.). Zamówiliśmy. Obserwowaliśmy radosną krzątaninę w kuchni – było ich tam więcej niż gości na sali. W końcu przyniesiono danie. Wizualnie rysowało się obficie. Przy bliższym spojrzeniu, okazało się jednak, że dominowała w nim głównie zielenina. Wątróbka była raczej w odwrocie, do tego bez smaku. A „cebulka” znała chyba porto tylko ze wspomnień babuni. Do tego całość podano na zimnym talerzu – maleńka wątróbka wyraźnie drżała. Woda w szklance już nie - 16 zł. Zastanawialiśmy się długo gdzie jesteśmy. Fatamorgana jakaś czy co?
Drżąca wątróbka w hotelu Hyatt
opublikowano: 2011-11-23 14:19
Przyszło zaproszenie mailem na degustację win ze Słowenii w hotelu Hyatt w Warszawie. Brzmiało ciepło, ale jednocześnie groźnie: „na wydarzenie obowiązują zaproszenia drukowane”.