Duże cięcie może zaszkodzić rynkom

Marek MuszyńskiMarek Muszyński
opublikowano: 2024-09-05 20:00

Inwestorzy głowią się, czy Fed obniży stopy procentowe o 25 czy 50 pkt. bazowych, a zdania są podzielone. Analitycy obstawiają niższą obniżkę, spodziewając się, że większe cięcie mogłoby rozchwiać rynki.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • dlaczego Fed nie powinien ciąć stóp o 50 pkt. baz.,
  • jak rynki mogą reagować na decyzje i komunikaty Rezerwy Federalnej,
  • dlaczego zakończona inwersja krzywej rentowności nie musi zwiastować recesji,
  • czy złoty ucierpi na zmianach w polityce monetarnej.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Decyzja Fed zostanie ogłoszona 18 września, a w ostatnim miesiącu rynki zaczęły dyskontować cięcie o 50 pkt. baz., widząc słabe dane z rynku pracy. Ankieta JOLTS pokazała spadek popytu na pracę dużo większy niż w lipcu. Popyt wyniósł 7,77 mln, podczas gdy zakładano 8,1 mln. Co więcej, poprzednia wartość została zrewidowana w dół. Liczba zwolnień wzrosła do 1,77 mln, czyli najmocniej od marca.

- Liczba wakatów przypadających na bezrobotnych spadła do najwyższego poziomu od trzech lat. Jest spowolnienie, ale to nie są jeszcze dane uprawniające do bicia na alarm – uważa Łukasz Zembik, analityk Oanda TMS Brokers.

W tej sytuacji decydujące mogą się okazać dane o zmianie zatrudnienia poza rolnictwem (NFP), które zostaną opublikowane w piątek. Sierpniowe dane pokazały wzrost w lipcu tylko o 114 tys. miejsc pracy, podczas gdy miesiąc wcześniej było to 179 tys. i oczekiwania były na podobnym poziomie.

- Gdyby dane piątkowe ponownie okazały się słabe, to przybliży nas to do większej obniżki. Mogłyby spowodować negatywną reakcję aż do posiedzenia Fed, gdyż wzrośnie prawdopodobieństwo twardego lądowania. W takiej sytuacji ścięcie stóp o 50 pkt. baz. miałoby bardziej na celu ratowanie gospodarki niż byłoby skutkiem wygranej walki z inflacją. To zwiększałoby obawy o koniunkturę, co skoncentrowałoby uwagę na danych gospodarczych, a ich słabość ciągnęłaby rynki w dół – mówi Michał Krajczewski, analityk BM BNP Paribas.

Bazowy scenariusz to 25 pkt. baz.

Mimo wszystko ekonomiści pozostają pozytywnie nastawieni, wskazując, że lipcowe dane mogły być pod wpływem pogody i sezonu huraganów w USA.

- Uważamy, że dane za sierpień będą lepsze, co cementowałoby obniżkę o 25 pkt. baz. To już nie powinno tak mocno wpłynąć na rynek. Inwestorzy będą się przyglądać komentarzom Fed, gdyż ta i kolejne obniżki są już zdyskontowane przez rynek w kontraktach terminowych. Stąd gołębia komunikacja spójna z przewidywaniami rynku byłaby pozytywna, a gdyby pojawiła się narracja, że dalsze decyzje zależą od danych, to mogłoby oznaczać rozczarowanie inwestorów – mówi Michał Krajczewski.

- Aktualnie rynek zakłada, że nastąpi obniżka o minimum 25 pkt. baz. Brak obniżki byłby zatem wielkim rozczarowaniem i jest mało prawdopodobny. Prezes Fed Jerome Powell stara się być przewidywalny i ceni sobie komunikację, zatem skoro w Jackson Hole powiedział, że dostosowujemy politykę, to powinno to nastąpić, choć nie padło stwierdzenie, że obniżka stóp nastąpi we wrześniu – mówi Łukasz Zembik.

Obstawia on, że nie będzie także obniżki o 50 pkt baz., choć kontrakty terminowe pokazują, że prawdopodobieństwo większej obniżki wynosi 40-45 proc. i w ostatnim miesiącu wzrosło.

- Nawet jeśli piątkowe dane okażą się negatywne, to mimo wszystko powinna nastąpić obniżka o 25 pkt. baz. Większa mogłaby przestraszyć rynki, które spekulowałyby, że Fed wie więcej i źle się dzieje w gospodarce, choć dane na razie na to nie wskazują. Teoretycznie większa obniżka stóp jest korzystna dla rynków, ale w tym wypadku rynek zareagowałby spadkami, co widzieliśmy na początku sierpnia po niekorzystnych danych z gospodarki. A skala tego ruchu teraz mogłaby być większa – mówi Łukasz Zembik.

Fed dwukrotnie w tym wieku rozpoczął cykl obniżek stóp procentowych ruchem o 50 pkt. baz. – w 2001 r. oraz w 2007 r. W obydwu tych przypadkach rynek pracy wyglądał jednak zdecydowanie gorzej, a dane NFP pokazywały spadek zatrudnienia w niektórych miesiącach przed decyzją, czego obecnie nie widać.

- Nawet po ostatniej rewizji średnia pokazuje niezłą kondycję. Dla gospodarki w długim terminie wysokość obniżki nie ma znaczenia. Odbija się ona tylko na rynkach finansowych, powodując większą zmienność, a tego zapewne Fed by nie chciał. Zakładam, że będą trzy obniżki o 25 pkt baz. do końca roku, rynek wycenia to trochę wyżej, ale już tak bywało w ostatnich miesiącach, że przeszacowywał ruchy Fed – mówi Łukasz Zembik.

Złowroga inwersja krzywej dochodowości

Na rynku ostatnio ponownie mówi się o tym, że krzywa rentowności obligacji się odwróciła – długoterminowe obligacje w USA dają lepiej zarobić niż krótkoterminowe. W przeszłości inwersja krzywej, czyli sytuacja, w której np. dwuletnie obligacje przynosiły większą dochodowość niż dziesięcioletnie, zapowiadała recesję. Załamanie gospodarcze zwykle przychodziło krótko po tym, gdy krzywa wracała do swojej naturalnej pozycji. Problem w tym, że zwykle okres, w którym trwała inwersja, nie był zbyt długi, a ostatni trwał ponad dwa lata.

- Scenariusz recesji jest spójny ze spowolnieniem w danych, które widzieliśmy na początku sierpnia, ale nie traktowałbym tego w ten sposób, że za miesiąc będzie recesja. Po pierwsze to tak szybko nie działa. Po drugie odwrócenie krzywej powodowało zawsze słabsze kredytowanie przez banki, co odbijało się na gospodarce. W tej sytuacji cykliczne sektory, uzależnione od kredytu, spowalniały. Obecnie mamy inną sytuację – sektor przemysłowy, który charakteryzuje się taką cyklicznością, coraz mniej waży w zatrudnieniu i strukturze gospodarki, co sprawia, że wpływ krzywej na gospodarkę jest coraz mniejszy – mówi Michał Krajczewski.

Amerykańska gospodarka coraz mocniej opiera się na usługach, a w nich nie widać załamania koniunktury ani wpływu wysokich stóp procentowych. Do tego inflacja wyraźnie spadła.

- Niższe stopy procentowe pozwolą obniżyć ryzyko upadłości firm i konsumentów, a w przyszłym roku zapewne pobudzą też rynek nieruchomości. Tym samym techniczny sygnał odwrócenia krzywej może się nie sprawdzić. Z drugiej strony możemy wszystkiego nie widzieć, jest spora niepewność i dopiero wychodzą efekty podwyżek stóp, a obniżki zaczną oddziaływać na gospodarkę dopiero za 6-9 miesięcy. Teoretycznie zatem może wystąpić spowolnienie w najbliższych kwartałach – mówi Michał Krajczewski.

Złoty może być pod presją

Podczas czwartkowej konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński wskazał, że decyzja o obniżeniu stóp procentowych może nastąpić wcześniej niż w 2026 r., ale zwrócił uwagę, że na początku przyszłego roku inflacja może przekroczyć 5 proc. Jego zdaniem od początku 2025 r. inflacja powinna powoli spadać, a do celu inflacyjnego wróci w 2026 r.

- Nastroje w całej Radzie Polityki Pieniężnej są bardzo dalekie od jastrzębich. Wszyscy są znużeni walką z inflacją. Moment obniżki stóp – według tego, co mamy na stole - może nastąpić po II kwartale przyszłego roku - powiedział Adam Glapiński.

- Lekka zmiana retoryki w Polsce miała miejsce już w sierpniu. Dużego wpływu na GPW NBP jednak nie ma i bardziej się liczy wpływ giełd zagranicznych – mówi Michał Krajczewski.

- Ostatnie dane inflacyjne nieco zaskoczyły w górę. Wcześniej prezes NBP mówił o spadku stóp w 2026 r., stąd termin przyszłoroczny może osłabić złotego. Polska waluta jest w ostatnim czasie dość silna, historycznie jesteśmy dość nisko, co daje przestrzeń do osłabienia złotego, a pomagać mogą czynniki globalne – niedowiezienie 50 pkt. baz. w USA może umocnić dolara, co nie sprzyja naszej walucie – mówi Łukasz Zembik.

Okiem eksperta
Obniżki powinny być małe
Jakub Liebhart
zarządzający Eques TFI
Obniżki powinny być małe
Arkadiusz Obszyński

Realny wzrost PKB [w USA - red.] w II kwartale został zrewidowany w górę do 3 proc. Model GDP Now wykazuje, że w III kwartale PKB rośnie o 2,1 proc. Do tego wydatki konsumenckie zostały zrewidowane w górę do 2,9 proc., liczba nowych wniosków od bezrobotnych spada. Twarde dane o zwolnieniach są na niskich poziomach. Z wyjątkiem budownictwa mieszkaniowego nie widać sektora, który by słabł, a sam rynek nieruchomości jest słaby od dwóch lat. Tymczasem słyszeliśmy gołębiego szefa Fed Jerome’a Powella i wydaje się, że udało się utrzymać wzrost i obniżyć inflację. Zatem gdyby dane z gospodarki były mocne, to może się okazać, że szef Fed musiałby dokonać kolejnego piwotu, zwłaszcza, że w USA jest 6 bln USD w funduszach pieniężnych, które w razie obniżek przejdą na rynek akcji, co może spowodować bańkę wycenową na giełdach. W czasie pandemii Fed był wiecznie spóźniony, a obecnie stara się antycypować sytuację na rynku pracy, co może być trudne. Stąd wydaje mi się, że obniżki będą małe i pierwsza z nich nie powinna wynieść więcej niż 25 pkt. baz. Mam wrażenie, że wiele osób ignoruje wpływ małych obniżek, które pozytywnie wpłyną na wiele sektorów. Duże obniżki byłyby zbyt ryzykowne.