Giełdowa spółka boleśnie odczuła rewolucyjne zmiany w przepisach dotyczących zatrudniania osób niepełnosprawnych.
Przychody Impela, grupy zajmującej się usługami porządkowymi i ochroną mienia, wyniosły po półroczu 268,9 mln zł. To niemal połowa tegorocznej prognozy — 537 mln zł. Znacznie gorzej jest na poziomie wyniku netto. W drugim kwartale strata Impela wyniosła 20,7 mln zł.
— To głównie pochodna nagłej zmiany prawa — tłumaczy Grzegorz Dzik, prezes i największy akcjonariusz Impela.
Wycenić inwalidę
Chodzi o dotacje dla firm zatrudniających osoby niepełnosprawne. Do pierwszego kwartału tego typu zakłady otrzymywały zryczałtowaną dopłatę, a teraz muszą udowodnić faktycznie poniesione koszty. Rozporządzenie w tej sprawie pojawiło się 18 maja. Jak twierdzą organizacje pracownicze, nie zostały o tym uprzedzone, dlatego zamierzają zaskarżyć nowe przepisy do Trybunału Konstytucyjnego. Na razie jednak zmiany w prawie spowodowały na początku lipca gwałtowną przecenę papierów Impela z około 26 zł do poniżej 12 zł. Teraz efekty widać także w rachunku zysków i strat. Impel cały czas pobiera dotacje, ale w związku z tym, że w lutym musi rozliczyć rzeczywiste koszty, tworzy już rezerwy. Na razie jest w stanie „udowodnić” tylko 2,9 mln zł z ponad 20 mln zł, które otrzymał. Spółka przyznaje, że nie bardzo wie, jak wyliczyć koszty zatrudniania niepełnosprawnych.
— Sytuacja jest niejasna i nieczytelna — twierdzi Grzegorz Dzik.
Konieczne zwolnienia
Nowy stan prawny wymusił restrukturyzację zatrudnienia. Spółka dokonała zwolnienia grupowego 600 osób z 25 tys. zatrudnionych, ale to prawdopodobnie jeszcze nie koniec. Prezes Dzik deklaruje, że efekty działań restrukturyzacyjnych będą widoczne już w III kwartale. Na szacunki finansowe odnośnie tego i przyszłego roku jednak jest za wcześnie. Zarząd zapewnia, że Impel nie ma żadnego zagrożenia utraty płynności, firmie zostało jeszcze 65 mln zł z emisji akcji. Tylko, czy na to miały pójść uzyskane z niej środki?