Dwa nowe przyczółki polskiego eksportu

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2013-12-02 00:00

Gospodarczo Mołdawia i Gruzja prawie weszły już do Unii Europejskiej. To może być ciekawa okazja dla firm szukających rynków zbytu

Fiasko rozmów Unii Europejskiej z Ukrainą na temat umowy stowarzyszeniowej to zła wiadomość dla polskich eksporterów. Porozumienie oznaczałoby w praktyce, że jednolity unijny rynek rozszerzyłby się o 46 mln konsumentów. Dla polskiego eksportu mógłby to być spory impuls, ale Ukraina na razie wybrała inną drogę. Na Ukrainie polityka zagraniczna UE jednak się nie kończy.

W PRZEDSIONKU UE: Umową, którą w piątek parafował Giorgi Margwelaszwili (pośrodku), prezydent Gruzji, była najdalej idącą umową gospodarczą, jaką podpisała Unia Europejska z innymi państwami. Zakłada niemal włączenie kraju w obręb jednolitego unijnego rynku.
 [FOT. EASTNEWS]
W PRZEDSIONKU UE: Umową, którą w piątek parafował Giorgi Margwelaszwili (pośrodku), prezydent Gruzji, była najdalej idącą umową gospodarczą, jaką podpisała Unia Europejska z innymi państwami. Zakłada niemal włączenie kraju w obręb jednolitego unijnego rynku. [FOT. EASTNEWS]
None
None

W piątek na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie Unia podpisała umowy stowarzyszeniowe z Mołdawią i Gruzją. Na ofertę polskich eksporterów i inwestorów wkrótce czekać będzie 8,1 mln konsumentów.

Prawie jak u siebie

Częścią umowy stowarzyszeniowej jest porozumienie o wolnym handlu, które oznacza, że Mołdawia i Gruzja niemal zrównają się pod względem regulacyjnym z UE.

— Utworzenie strefy wolnego handlu wkrótce stanie się faktem. Co prawda, umowa została na razie tylko parafowana, a podpisana będzie prawdopodobnie dopiero w drugiej połowie przyszłego roku, ale prawo dopuszcza wdrażanie odpowiednich przepisów już teraz, zanim cały pakt zostanie podpisany i ratyfikowany przez kraje członkowskie UE — mówi Rafał Sadowski, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich. Co w praktyce oznacza porozumienie? Po pierwsze, zniesionych zostanie większość ceł.

— Pozostaną jedynie wyjątki, które mają chronić wrażliwe obszary gospodarki Mołdawii i Gruzji. W tych przypadkach redukcja ceł będzie asymetryczna na niekorzyść strony unijnej. To jednak tylko margines, w praktyce te dwa kraje staną się wkrótce częścią jednolitego rynku — mówi Rafał Sadowski.

Po drugie, rynek mołdawski i gruziński zostanie ujednolicony z unijnym pod względem wymagań formalnych w obrocie handlowym. Wejście polskiej firmy do Mołdawii od strony administracyjnej wkrótce niczym nie powinno różnić się od wejścia np. do Czech. Będą obowiązywać np. te same wymogi dotyczące bezpieczeństwa produkowanych towarów. Jeśli jakiś produkt może być wytwarzany i sprzedawany w Warszawie, będzie można go sprzedać też w Tbilisi.

— Mamy nadzieję, że pozwoli to na zwiększenie wymiany handlowej między Polską a Mołdawią. Nasz rynek stanie się wkrótce otwarty na polskie towary i odwrotnie — Mołdawia otrzyma dostęp do rynku unijnego, w tym Polski — mówi Iurie Bodrug, ambasador Mołdawii w Polsce.

Ponadto porozumienie między UE a Mołdawią i Gruzją oznacza, że kraje te muszą w dużej mierze dostosować się do standardów panujących w UE pod względem otoczenia biznesowego. Muszą np. zadbać o ochronę konkurencji, reformować system sądownictwa czy walczyć z biurokracją.

— Umowa stowarzyszeniowa stawia twarde wymagania w zakresie rządów prawa i sprawnego, niezależnego sądownictwa. Gruzja wdroży wiele europejskich regulacji i standardów gospodarczych, co pod względem kultury prowadzenia biznesu będzie stopniowo przybliżać ją do UE — mówi Andrzej Cieszkowski, ambasador RP w Tbilisi.

Polska wspiera Gruzję w tych reformach, np. UOKiK pomaga w stworzeniu gruzińskiego systemu ochrony konkurencji.

— Poprawi to przejrzystość prowadzenia działalności, pomoże wyeliminować kartele i zmowy cenowe, na czym skorzystają także polskie firmy — mówi Andrzej Cieszkowski.

Zaczynamy od zera

Wymiana handlowa między Polską a dwoma nowymi partnerami UE pozostawia wiele do życzenia. Polskie relacje gospodarczez Gruzją niemal nie istnieją. Eksport wyniósł w 2012 r. 87 mln USD, co stanowi 0,05 proc. naszej zagranicznej sprzedaży. Choć do Gruzji w ostatnich latach dość silnie płynie zagraniczny kapitał, to polskich inwestycji trzeba szukać z mikroskopem.

Na ogół Polska nawet nie łapie się do żadnych gruzińskich statystyk, poza jednym przypadkiem, kiedy w drugim kwartale 2013 r. Asseco dokonało pierwszego większego przejęcia (ale nawet wtedy Polska skoczyła zaledwie na 24. miejsce wśród inwestorów zagranicznych w Gruzji). Nieco lepiej wygląda współpraca z Mołdawią.

Choć to o połowę mniejsza gospodarka niż gruzińska, eksportujemy tam prawie trzykrotnie więcej (212 mln USD w 2012 r.). Jeśli porównać wielkość polskiego eksportu na dany rynek z jego pojemnością (PKB), penetracja Mołdawii przez polskie firmy jest porównywalna z penetracją Ukrainy czy Białorusi (patrz wykres poniżej). Znacznie gorzej jest z inwestycjami — Polska ma w Mołdawii zainwestowanych... 17,6 mln USD. To 0,03 proc. wszystkich polskich inwestycji zagranicznych, które i tak są przecież bardzo niewielkie.

— Jak na wielkość mołdawskiej gospodarki, nasze wzajemne relacje handlowe są bardzo dobre. Jesteśmy niedużym, ale aktywnym i wiarygodnym partnerem handlowym Polski. Inwestycje między oboma krajami nie są na razie znaczące, ale mam nadzieję, że umowa stowarzyszeniowa to zmieni i inwestorzy z Polski będą chętniej lokować kapitał w naszym kraju — mówi Iurie Bodrug.

Mołdawia i Gruzja to dość nieduże i ubogie gospodarki, więc z pewnością nie dokonają rewolucji w polskim eksporcie. Potencjał jednak jest. Rynki te zasługują na większy udział w naszym eksporcie niż 0,16 proc.

— To, jak znikome są obecnie relacje biznesowe Polski z Mołdawią i Gruzją, napawa optymizmem, bo pokazuje, jak wiele w tych relacjach można poprawić — mówi Rafał Sadowski.