Na koniec października Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze (PPL) miało ponad 200 mln zł zysku netto, najlepszy wynik od ośmiu lat. Zrestrukturyzowana spółka zatrudnia 1500 osób, a koszty osobowe spadły z ponad 50 do 35,6 proc. Było to możliwe m.in. dzięki programowi dobrowolnych odejść, z którego skorzystało ponad 900 osób i kosztowało 293 mln zł. Jednak w firmie, w której 65 proc. pracowników należy do związków zawodowych, niekiedy więcej niż jednego, wrze: trzy z siedmiu związków prowadzą przygotowania do referendum strajkowego.

— Są tylko dwie drogi: przyjęcie roszczeń trzech związków, co grozi horrendalnym wzrostem kosztów i znów doprowadzi do konieczności restrukturyzacji, lub przyjęcie innego, systemowego i racjonalnego rozwiązania. Jego początkiem może być pakiet czterech zmian, które zostały wynegocjowane z pozostałymi trzema związkami — mówi Mariusz Szpikowski, dyrektor naczelny PPL.
Strachy na Lachy
Chętne do strajku związki, w których szeregach jest 800 pracowników, żądają: 8-procentowej podwyżki od stycznia tego roku, 5 lat gwarancji płacowych, zwiększenia funduszu nagród uznaniowych z 10 do
15 proc. i powrotu do odpraw na poziomie 36-krotności pensji. Ten ostatni przywilej gwarantował poprzedni Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy (ZUZP), z którego — za zgodą wszystkich związków — PPL zrezygnowało w 2015 r. Kierownictwo szacuje, że zmiany dotyczące nagród kosztowałyby 8,9 mln zł rocznie, podwyżka — 14 mln zł, a gwarancje zatrudnienia i odprawy, gdyby wszyscy uprawnieni pracownicy mieli je dostać — nawet 237,6 mln zł. Marek Żuk, szef Związku Zawodowego Pracowników Lotnictwa Cywilnego, jednej z organizacji skonfliktowanych z dyrekcją i innymi związkami, twierdzi, że najważniejsza jest 5-letnia gwarancja płacowa, a nie podwyżka. Natomiast odprawy i zwiększenie premii uznaniowej to nie jest żądanie, tylko propozycja złożona w ramach negocjacji dotyczących zmian ZUZP. Sęk w tym, że gwarancja płacy kompletnie nie pasuje do planów dyrektora naczelnego.
— Problemem w firmie są nierówne płace na tych samych stanowiskach. Gwarancje płacy utrzymałyby dzisiejsze nierówności przez kolejne lata. Żądają ich osoby, którym nie chce się pracować i podnosić kwalifikacji. Właśnie podnoszenie kwalifikacji to droga do wzrostu wartości pracownika, a więc też wynagrodzenia. Nie ma mowy o zwolnieniach. W ubiegłym roku mieliśmy na Lotnisku Chopina 11,3 mln pasażerów, w tym będzie 12,7 mln, a w przyszłym 14 mln. Rośnie lotnisko, więc potrzeba więcej ludzi — wyjaśnia Mariusz Szpikowski, dyrektor naczelny PPL.
— Gwarancji płacy i zatrudnienia oczekują wszyscy pracownicy PPL. Nie możnaich określać mianem leni. To skandal — uważa Marek Żuk.
Coś się udało
Jednak bez zgody grożących strajkiem nie uda się wprowadzić pakietu czterech zmian, który trzy związki zrzeszające ponad 400 osób wynegocjowały z dyrekcją. — Pierwsze dwie to zmiana podstawy naliczania nagrody rocznej i jubileuszowej, która wyrówna dysproporcje między osobami pracującymi w 8-godzinnym systemie pracy i zatrudnionymi na zmiany. Trzecia polega na uproszczeniu sposobu wynagradzania osób pracujących w zmianowym systemie czasu pracy polegającym na uśrednieniu pensji. Kolejna to fundusz pomocowy, czyli zabezpieczenie przyszłości pracowników, którzy razem z pracodawcą odkładają pewne kwoty — informują Dariusz Dukat z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Służb Lotniczych, Marian Górecki z NSZZ Solidarność i Tadeusz Goć z OZZ Pracowników Portów Lotniczych i Spółek z Udziałem Przedsiębiorstwa. To właśnie te trzy związki niedawno stworzyły porozumienie. Wcześniej — jak podkreślają, w ramach racjonalnego dialogu — wynegocjowały kilka zmian, w tym zatrudnienie kilkudziesięciu osób. Było to konieczne, bo po programie dobrowolnych odejść, w którym — zgodnie ze starym ZUZP — niektórzy otrzymywali nawet po 300 tys. zł odpraw, brakowało pracowników operacyjnych, natomiast zamiast podwyżek związkowcy uzgodnili z dyrektorem wypłatę premii uznaniowej jako rekompensatę. W jej ramach pracownicy otrzymali już 5,5 mln zł w ramach pierwszej transzy, a druga pochłonie 4,2 mln zł.
Jak to zrobić
Dyrektor naczelny ma pomysł, jak naprawić nierówności w pensjach.
— Trzeba skorygować patologiczne wynagrodzenia, np. 15 tys. zł dla pracownika administracji. Jeśli wynagrodzenie jest wyższe od kompetencji, pracownik dostanie możliwość doszkolenia się przez 2-3 lata, by kwalifikacje dogoniły wynagrodzenie, które jest przewartościowane. PPL pożyczy 50-100 proc. na ten cel, po czym pożyczka może być nawet umorzona. Trzeba też podnosić wynagrodzenia tym, którzy zarabiają najmniej, poniżej wartości kompetencji wymaganych na ich stanowiskach — zapowiada Mariusz Szpikowski. Takie pakiety szkoleń dla pracowników Służby Ochrony Lotniska są w przygotowaniu, a program ma ruszyć w I kw. przyszłego roku. Podobne programy PPL przygotowuje także na innych stanowiskach.