Dzielnica zakręconych

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2007-05-25 00:00

W zeszłym tygodniu na Saskiej Kępie stanął pomnik Agnieszki Osieckiej, a 50-lecie obchodziła legendarna kawiarnia

W zeszłym tygodniu na Saskiej Kępie stanął pomnik Agnieszki Osieckiej, a 50-lecie obchodziła legendarna kawiarnia

Sułtan, dzisiaj Scena.

Na powojennej mapie Warszawy Saska Kępa zajmowała wyjątkowe miejsce. Sprawił to trochę łaskawszy dla niej los, oszczędzając niewyobrażalnych zniszczeń wojennych. Osiedliła się tu pozbawiona mieszkań intelektualna elita wyniszczonej stolicy. Robili wszystko, by godnie zachować cień tego, co bezpowrotnie odeszło z nastaniem komuny.

Na Kępie wyrosła nowa generacja. Świetnie ze sobą zintegrowana i wychowywana w innym duchu, niż życzyć by sobie tego mogli włodarze PRL-u. Wychowanie wynieśli nie tylko z domów, ale także ze szkoły. Większość nauczycieli miała przedwojenne korzenie. Nie nauczali bzdur.

W Sułtanie, opiewanym w jednej z piosenek Przybory i Wasowskiego, często bywała Kalina Jędrusik. Właściciel, słynny pan Kazio (Kazimierz Wyrzykowski), robił wszystko, by zachować atmosferę bezpowrotnie odeszłych czasów. Miał anielską cierpliwość. Wytrzymywał na co dzień niezliczone złośliwe uwagi, że podawany w Sułtanie napój firmowy to „największe oszustwo świata”, że kawa też nie taka jak przed wojną. Ale wszyscy zamawiali i pili. Takiej szarlotki ze śmietaną jak w Sułtanie to nawet w „mieście” trudno było doświadczyć. Pan Kazio zawsze zachowywał czujność, zwłaszcza gdy w Sułtanie pojawiał się nieodżałowany Paweł Kasprzycki. Kiedyś przybył w towarzystwie cegły. Położył ją obok siebie na barze i donośnie zamówił dwie kawy. Z drugiej strony baru padło nieśmiało: Dla kogo, panie Pawle? Mała dla mnie, a duża zdecydowanie należy się cegle.

We wczesnych latach swej twórczości Osiecka z rzadka bywała w Sułtanie, częściej przesiadywała w Expresso przy rondzie Waszyngtona. W ostatnich latach w Podhalańskiej na Francuskiej (dziś Cafe Sax). Gdziekolwiek była, zawsze skwapliwie zapisywała coś na serwetkach. Miłośnikiem Kępy był także Witold Lutosławski. Przez 20 parę lat na rogu Nobla i Zwycięzców tworzył swoje najwybitniejsze dzieła. Może warto by pomyśleć o następnym pomniku?

Saską Kępę zawsze lubili dyplomaci. Ambasad i konsulatów jest tu bez liku. Działa także francuskie liceum. Ostatnio pojawiły się francuskie restauracje. 19 maja na Kępie szczególnie powiało Francją. Przy rondzie Waszyngtona zbudowano nawet miniwieżę Eiffla. Wszędzie widniały francuskie akcenty. Nawet w ogródku sushi baru były obrusy w narodowych barwach Francji. Bo okazja niebywała — odsłonięcie pomnika Agnieszki Osieckiej właśnie na Francuskiej.

Punktualnie o 14.00 do serca Kępy ruszyła kawalkada weteranów szos. Wszystkie francuskie. W pierwszym (blaszance) jechała Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy. Na wstępie serdecznie powitała wykształciuchów z Saskiej Kępy i od razu przyjęto ją bardzo serdecznie. Kiedy obiecała pomóc Francuskiej w przywróceniu jej dawnej świetności, dostała owację.

Trąbka smętnie zagrała „To był maj, pachniała Saska Kępa”. Odsłonięto oficjalnie pomnik. Daleko gdzieś w niebo poszybowały trzy balony otulone ślubnym welonem. Potem wszędzie brzmiała muzyka i śpiew. Najczęściej właśnie z piosenek Osieckiej. Publiczność dopisała. Przybyły tysiące mieszkańców. Nie zawiodła, jak zawsze, saskokępska emigracja. Przybyli z różnych zakątków świata, nawet z Australii. Z Paryża przyjechał Stanisław Zadora, o którym Osiecka zawsze mówiła „mój przyszywany braciszek”. Dyskutowali, że tam, gdzie odsłonięto dzisiaj pomnik, stała budka z piwem niejakiego Florydy. Że komuś się coś chyba pomyliło.

Co dziś przypomina nam jeszcze o odeszłej epoce? Chyba tylko jeden mały sklepik na Zwycięzców. Od blisko 60 lat pani Maria Żurawska sprzedaje jak kiedyś nabiał, warzywa i niezrównaną w smaku kiszoną kapustę. Brak tylko do kompletu słynnych syfonów z wodą sodową od Fiszera.