Ekosery czy ekomasło były dotychczas domeną małych mleczarskich graczy. Krajobraz rynku zmieni w przyszłym roku Piątnica, spółdzielnia z obrotami sięgającymi 847 mln zł, znana przede wszystkim z serka wiejskiego. W 2015 r. wprowadzi do sklepów ekologiczne mleko. Spółdzielnia tłumaczy, że to naturalny etap rozwoju po ponad 20-letnich doświadczeniach w naturalnej produkcji żywności, bez sztucznych dodatków.

— Proces dostosowania gospodarstw rolnych do uzyskania certyfikatu ekologicznego trwa 2 lata. Pierwsza grupa naszych rolników zakończy ten etap do końca 2014 r., w związku z tym planujemy wprowadzenie mleka ekologicznego na rynek w pierwszej połowie przyszłego roku — mówi Zbigniew Kalinowski, prezes OSM Piątnica. Ma nadzieję, że nie skończy się na mleku.
— Jeżeli będzie to produkcja opłacalna i dla rolników, i dla naszego zakładu, na pewno będziemy ją kontynuować — zaznacza Zbigniew Kalinowski.
Produkcja mleczarska w Polsce warta jest ponad 30 mld zł. Natomiast sprzedażwszystkich produktów ekologicznych w Polsce to, wedle szacunków Organic Farmy Zdrowia, 700 mln zł. Brakuje jednak wiarygodnych szacunków, jaką część rynku stanowią ekologiczne produkty mleczne. Z danych o ekologicznym bydle mlecznym, zbieranych przez Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, wynika, że liczebność bydła mlecznego potrafi mocno zmienić się z roku na rok i trudno tu mówić o stałym kierunku wzrostowym.
Kosztowna wydajność
— Ekologiczna produkcja mleka jest trudna i charakteryzuje się niższą wydajnością, zwłaszcza w Polsce, gdzie hodowla bydła prowadzona jest często na słabszych ziemiach niż produkcja konwencjonalna. Na ogół krowy mleczne to małe stada, więc nie można tu mówić o osiąganiu korzyści skali, a hodowane są często w gospodarstwie ekologicznym, bo potrzebny jest tu naturalny nawóz — twierdzi Grażyna Nachtman z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ). Tłumaczy, że problemem jest żywienie krów mlecznych chowanych systemem ekologicznym.
— Zapewnienie paszy ekologicznej na dostatecznym poziomie gwarantuje wyższą wydajność mleczną. Wymaga to jednak posiadania znacznie większych obszarów powierzchni paszowej niż w przypadku krów chowanych w sposób konwencjonalny. W ich żywieniu trzeba stosować bowiem pasze naturalne, najlepiej pochodzące z własnego gospodarstwa — tłumaczy ekspert IERiGŻ. Tymczasem około 70 proc. gospodarstw ekologicznych w Polsce ma obszar nieprzekraczający 20 ha ziemi, a więc trudno tam rozwijać produkcję mleka ekologicznego.
— Mleko często bywa więc produktem otrzymywanym „przy okazji” i odstawiane jest do okolicznej przetwórni po cenie mleka produkowanego w gospodarstwach konwencjonalnych, nie przynosząc rolnikowi dostatecznych korzyści ekonomicznych. Z tych powodów trudno mówić (z nielicznymi wyjątkami) o profesjonalnych gospodarstwach zajmujących się produkcją mleka ekologicznego — opowiada Grażyna Nachtman.
Pierwsze doświadczenia
Kazimierz Śnieżek, szef Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Jasienicy Rosielnej, jednej z pierwszych, która zrobiła z ekologii część biznesu, przyznaje, że płaci rolnikom za ekomleko 10-15 proc. więcej niż za konwencjonalny surowiec. A ceny będą rosnąć.
— Gdy doliczy się do tego dopłaty do hektara ekologicznej produkcji, to jest to produkcja opłacalna. Zwłaszcza że w naszym pagórkowatym rejonie trudno mówić o jakichś większych uprawach. Jednak w nowym PROW (Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich) zmniejszono dopłaty do hektara [większe gospodarstwa będą otrzymywać 50 proc. bądź 25 proc. stawki podstawowej — red.], więc część z nich może wycofać się z produkcji albo będziemy musieli im więcej płacić za mleko — mówi Kazimierz Śnieżek.
Największym wyzwaniem dla ekologicznych mleczarni jest, zdaniem Iwony Chromnik, dyrektor zakładu Mleczarnia Ekołukta, właśnie dostęp do surowca,którego nie jest na rynku za dużo. Zarządzana przez nią mleczarnia zdecydowała się na ekoprodukcję, bo małe przedsiębiorstwo nie miało szans na konkurencyjnym rynku masowych towarów.
— Większe firmy mleczarskie konsolidowały się i zajmowały coraz więcej miejsca. Jedyną opcją rozwoju dla nas było znalezienie niszy, o którą nie będą bić się duzi — dodaje Iwona Chromnik.
Mało dla dużych
Duzi producenci przyznają, że ekomleko ma dzisiaj dla nich zbyt mały potencjał.
— Chodzi o liczbę gospodarstw dostarczających surowiec oraz gotowość konsumenta, czyli to, czy dostrzega różnice pomiędzy konwencjonalnym produktem a ekologicznym, na ile ta różnica jest dla niego ważna, a więc ostatecznie — jak szybko można zbudować rynek, osiągając odpowiedni zysk. Mamy natomiast produkty organiczne i ekologiczne w Stanach Zjednoczonych. W Polsce wciąż szerokie jest przekonanie, że to, co z działki bądź kupione na bazarze, już jest „bio”. Niska jest też świadomość europejskiego znaku ekologicznego, więc nie wpływa on wystarczająco mocno na wybór klientów przy półce — tłumaczy Przemysław Pohrybieniuk, rzecznik prasowy Danone.
Iwona Chromnik zauważa jednak od dwóch lat wyraźnie rosnący popyt na ekorynku i zmianę świadomości Polaków.
— Sprzyjają nam programy telewizyjne, w których mówi się o zdrowym trybie życia i uczy Polaków zastępować masowe produkty tymi zdrowszymi, gdzie tłumaczy się im, że gospodarstwa ekologiczne to takie, które korzystają z naturalnych nawozów itd. — mówi dyrektor Mleczarni Ekołukta.
Logistyka i sezonowość
Kazimierz Śnieżek przyznaje, że dwa lata temu spółdzielnia poważnie rozważała wycofanie się z ekologicznej oferty.
— To ciężki biznes m.in. pod względem logistyki. Termin przydatności do spożycia w przypadku mleka to 7 dni, więc towar musi być błyskawicznie rozwieziony i sprzedany. Druga kwestia to zbudowanie grupy stałych odbiorców, którzy płacą na czas. Teraz ich mamy. Staramy się maksymalnie skrócić łańcuch pośredników, bo zdarzało się, że ser, który wyjeżdżał od nas za 12 zł, był sprzedawany w sklepie za 36 zł. To w oczywisty sposób zniechęcało konsumentów — opowiada Kazimierz Śnieżek. Spółdzielnia z Jasienicy Rosielnej sprzedaje dzisiaj swoje wyroby w 17 własnych sklepach i 10 hurtowniach. Trafia też do hurtowni ekologicznych.
— Wyrobiliśmy sobie markę na rynku i zaczęliśmy współpracować z restauracjami. Pojawia się coraz więcej miejsc, które chwalą się ekologicznymi daniami — my np. do takich ekologicznych pierogów jesteśmy w stanie dostarczyć ser i masło — opowiada szef OSM Jasienica Rosielna. Ekoprodukcję mógłby sprzedać na pniu do Szwajcarii czy Niemiec, ale problemem są stałe dostawy.
— Ekologiczna produkcja mleka cechuje się dużą sezonowością — latem skupujemy go nawet trzy razy więcej niż w okresie zimowym. Pod tym względem jesteśmy zbyt mało stabilnym partnerem dla zagranicznego kontrahenta — tłumaczy Kazimierz Śnieżek.