Trzyletnią kampanię promocyjną w USA, Japonii i Singapurze zaplanowało Ogólnopolskie Stowarzyszenie Przetwórców i Producentów Produktów Ekologicznych „Polska Ekologia”. Właśnie pozyskało na ten cel 7 mln zł. Takiej promocji ekobranża jeszcze nie miała.

Świadomi konsumenci
— Zaczynamy od targów w Singapurze, później w USA i Japonii. Do tego mamy zaplanowane działania PR, marketing bezpośredni i inne — informuje Maciej Bartoń z Polskiej Ekologii. Należący do stowarzyszenia producenci mają już pierwsze kontakty z rynkiem amerykańskim i japońskim. Wysyłają tam m.in. pikle, grzyby i soki.
— To kraje z bardzo świadomymi konsumentami, którzy zdrową żywnością się interesują, dużo o niej wiedzą i robią spore ekologiczne zakupy — twierdzi Maciej Bartoń.
Tłumaczy, że Japończycy szukają m.in. produktów z aronii, która jest pomocna np. w leczeniu choroby popromiennej. Cały rynek tego typu żywności wart jest w Japonii około 1,4 mld USD, a amerykański 25 razy więcej. Największy udział mają w nim warzywa i owoce, a potem produkty mleczne, napoje, pieczywo, przekąski i mięso. Singapur przyciąga z kolei m.in. dzięki praktycznie brakowi własnej ekoprodukcji — prawie wszystkie produktu są importowane.
— Nasze działania będą skierowane zarówno do tamtejszych odbiorców polskiej ekologicznej żywności, jak i do naszych rolników i przetwórców. Nowe możliwości zbytu pozwolą członkom stowarzyszenia,ale nie tylko im,rozwinąć przede wszystkimprzetwórstwo — mówi PawełKrajmas, prezes PolskiejEkologii.
Cenowa blokada
Polski rynek ekożywności wart jest — według różnych szacunków — około 700 mln zł i rośnie w tempie dwucyfrowym. Sylwester Strużyna, prezes dystrybuującej ekożywność firmy Bio Planet, przekonuje, że bardzo dużo do ugrania jest jeszcze w kraju.
— Oczywiście trzymamy kciuki za powodzenie eksportu, ale ciągle w sklepie specjalistycznym z ekożywnością w Polsce jest więcej produktów importowanych niż polskich, a w niektórych kategoriach, choć jest popyt, nie ma podaży. Tak jest np. z ekologiczną wołowiną czy mięsem z indyka — uważa szef Bio Planet. Jego zdaniem ciekawie wygląda też eksport na znacznie krótsze odległości.
— Świadomych konsumentów i dobre marże można znaleźć chociażby w Niemczech. To też wartościowy kierunek dla naszych producentów — dodaje Sylwester Strużyna.
Tam też ekożywność bywa tańsza niż w Polsce. Dzięki dużemu rynkowi i efektowi skali koszty m.in. logistyki rozkładają się na dużo większą liczbę produktów. Szybszy rozwój polskiego rynku blokuje właśnie cena. Polak wydaje na ekologiczną żywność średnio 4 EUR rocznie, Czech 8 EUR, a Niemiec 80 EUR — podaje Bio Planet. Polska Ekologia zapewnia, że na jednej kampanii jej działania się nie kończą.
— W planach są kolejne promocje ekożywności, a także docieranie z informacjami do młodych konsumentów, zwłaszcza do szkół wszystkich szczebli, zawodowych kucharzy i szefów kuchni — zapowiada Paweł Krajmas.