Stop metalu powstający wyłącznie w wyniku kontrolowanej eksplozji; a wykorzystywany do np. budowy nowoczesnych elektrowni atomowych.

— Eksplozja, która łączy. Pozornie, niemożliwe? — prowokował Jarosław Gowin, wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego, zapowiadając, że jego ministerstwo, także poprzez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR), szykuje takową eksplozję w biało-czerwonych innowacjach. Wiceminister, prezentując swoją wizję Przemysłu 4.0 na krakowskim Impact CEE, cytował Zygmunta Szulca, twórcę metody pozyskiwania wyjątkowego stopu metalu.
— Slogany przemysłu z nauką nie połączą — stwierdził Jarosław Gowin i pokazał szereg cyfr mających świadczyć o tym, że polska gospodarka jest na kursie z 3.0 do 4.0. Te zestawienia to m.in. 10 mld zł przekazanych na innowacje, 1,5 tys. umów z przedsiębiorcami i naukowcami oraz ulgi podatkowe dla firm inwestujących w badania i rozwój. Te ostatnie w przyszłym roku mają być już 100-procentowe.
— Teraz proponujemy polskim naukowcom i firmom doktoraty wdrożeniowe i zaczynamy pracę nad wieloletnim, strategicznym programem Infostrateg, ukierunkowującym swoje działania na Przemysł 4.0. Na badania przeznaczymy miliard złotych, dołożymy swoją cegiełkę do wybuchu wiedzy w Polsce — zapowiedział polityk.
Błędy w nirwanie
Kolejny potencjalny wybuch, ten z tykającej bomby, zidentyfikował Mateusz Morawiecki. Wicepremier i minister finansów, zamiast obiecywać, prosił o refleksję. Jego zdaniem, rzeczywistość potwierdza słowa Stanisława Lema o tym, że rozwój i wynalazki mają także swoje cienie.
— Ekonomia i społeczeństwo są na jednej monecie, ale po jej dwóch, przeciwnych stronach. Im szybciej zdamy sobie sprawę z tego, że społeczeństwo będzie wyglądało zupełnie inaczej po rewolucji przemysłowej, tym lepiej. Tu musimy wypracować platformę do tej zmiany, mając świadomość, że wobec rozwoju technologii, robotyki z rynku pracy zniknie wiele zawodów — stwierdził Mateusz Morawiecki. Rozwój jako mierzenie się z wyzwaniami, a nie niekończąca się nirwana — takie podejście nieobce jest również Zbigniewowi Jagielle, prezesowi PKO BP.
— Warto wylać kubeł zimnej wody, ostudzić to zachłyśnięcie się czwartą rewolucją przemysłową. Polski biznes w 100 proc. jeszcze jest w starym modelu. Wciąż wymyślamy nowe modele biznesowe do znanych nam idei, zgodnie z zasadą, żeby zrobić coś taniej i lepiej dla konsumenta. W środku, w korporacjach ważne, żebyśmy byli w stanie zbudować kulturę korporacyjną firmy, umożliwiającą popełnianie błędów, bo nie ma rozwoju bez popełniania błędów. Tymczasem w Polsce nasza kultura jest nieco inaczej skonstruowana — skonstatował bankowiec.
Kreatywne nawyki
Nieoczekiwanie dobrze w realiach wielkich idei gospodarczych czuł się Piotr Gliński, wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego. Trzeci z obecnych na kongresie wicepremierów, ten, który nad Excela i twarde cyfry przekłada inwencję i myśli, podkreślał, że innowacja gospodarcza jest u swoich korzeni głęboko zaszyta w kulturze. I nie inaczej będzie z Przemysłem 4.0. — Sektor kreatywny w dużym stopniu decyduje o sukcesie gospodarczym, tu są te kluczowe sprzężenia zwrotne. Weźmy taki smartfon, który bez pracy designerów nie przebiłby się tak szybko do mas. Rozumiem, że oddolnej spontaniczności nie da się rozbudzić tylko dotacjami. Taki „Wiedźmin” od CD Projektu jest tego najlepszym przykładem — zaznaczał Piotr Gliński. Katarzyna Kieli, szefowa Discovery Networks na 112 krajów, potwierdziła, że kreatywności i innowacji nie da się zaprogramować. Ale można wyrobić wewnątrz korporacji nawyki, pomagające wspiąć się szczebel wyżej.
— Moja firma została zbudowana poprzez zaburzenie tradycyjnych modeli biznesowych, łamiących monopol naziemnej telewizji. Dlatego do dziś pilnujemy się, aby nie być podszytym strachem i nie zatrzymywać innowacji w połowie drogi — mówiła Katarzyna Kieli.
Doktor z misją
Nowa droga dla polskiego przemysłu to właśnie — zdaniem Piotra Dardzińskiego, wiceministra nauki i szkolnictwa wyższego — doktoraty wdrożeniowe.
— Chcemy, żeby naukowiec nie musiał wybierać czy nauka czy biznes. Jeśli doktorant znajdzie przedsiębiorcę gotowego do pracy nad projektem naukowym i wdrożenia go, to dostanie od nas 4-letnie stypendium, 2,5 tys. zł miesięcznie. Do tego może liczyć także na wynagrodzenie od firmy, dla której będzie pracował — zapowiedział Paweł Dardziński, przepowiadając, że za 4 lata biznesowi doktoranci nie zmieszczą się w pojemnej krakowskiej auli. Przy czym doktoranci nie mają być kolejnym, wykwalifikowanym zaciągiem dla centrów outsourcingowych.
— To mają być budowniczowie nowych firm, w przyszłości rekrutujących zdolnych ludzi z innych krajów do swoich centrów danych — podkreślał Paweł Dardziński. Na teraz brzmi to jak trudna o ile nie niemożliwa misja? Na to odpowiedź dał Bertrand Piccard, który wbrew niedowiarkom obleciał ziemię samolotem napędzanym energią odnawialną.
— Nigdy nie idźcie za tymi, którzy mówią wam, że coś jest niemożliwe — przestrzegał Bertrand Piccard.