Elektrośmieci wciąż budzą kontrowersje

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2013-07-26 00:00

Przedstawiciele urzędu antymonopolowego oraz Krajowej Izby Gospodarczej uważają, że zapisy ustawy o zużytym sprzęcie uderzą w mniejszych graczy.

Projekt założeń do ustawy o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym trafił na biurka urzędników z Komitetu Stałego Rady Ministrów i wkrótce ma się nim zająć rząd. Mimo że zapisy projektu konsultowane są od stycznia, wciąż budzą coraz więcej kontrowersji. Obecnie w obronę małe i średnie firmy wzięły Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) oraz Krajowa Izba Gospodarcza (KIG).

Zgodnie z projektem powstać ma elektroniczny system, który będzie monitorować wszelki zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny. Jednocześnie „tylko część uczestników rynku przystąpi do porozumienia w sprawie powołania systemu” — wskazuje urząd antymonopolowy. W projekcie zapisano, że upoważnieni do tego mają być gracze, których łączny udział w rynku sięgnie co najmniej 75 proc.

Lepsza administracja

„Z punktu widzenia prawa ochrony konkurencji, domniemywa się, iż porozumienie konkurentów o tak dużym łącznym udziale, może potencjalnie (…) powodować ograniczenie konkurencji” — napisał Jarosław Król, wiceprezes UOKiK w opinii do projektu. Wskazuje, by w projekcie ustawy wpisać konkretne założenia dotyczące ograniczeń m.in. w wymianie informacji między konkurentami i kontrahentami.

To ważne. „PB” pisał już o tym, że część branżowych graczy boi się, że będą finansować system i wprowadzać do niego poufne dane finansowe i handlowe, a dostęp do nich będzie mieć kilku największych przedsiębiorców i organizacji. Małych i średnich w obronę wzięła także KIG, która — choć chwali sam pomysł budowy e-systemu — gani szczegółowe założenia.

„Nie można zaakceptować propozycji, aby system był stworzony przez określoną grupę największych przedsiębiorców (…) ze względu na zawartość i wagę danych w systemie nie może on być prowadzony lub administrowany przez jakichkolwiek przedsiębiorców” — czytamy w opinii KIG.

Jej przedstawiciele twierdzą, że tworzeniem i zarządzaniem systemem powinni zająć się pracownicy administracji publicznej.

Zysk i dywidenda

Kwestia działania e-monitoringu to niejedyny problem, który urzędnicy, eksperci i branżowi gracze próbują rozwiązać, pracując nad ustawą o ZSEE. Chcą także jasno określić zasady zagospodarowania zysków ze zbierania i utylizacji elektrośmieci oraz funkcjonowania działających na rynku firm.

Według ekspertów KIG, wszelkie zyski powinny być przeznaczone na rozwój rynku, w szczególności branży przetwórczej. I tu pojawia się problem, bo — choć nikt nie ma wątpliwości, że kasa z systemu nie powinna wypływać, to dużo kontrowersji budzą pomysły na zagospodarowanie zysków.

W trakcie konsultacji dotyczących ustawy, grupa reprezentująca część dużych przedsiębiorców i organizacji zaproponowała, by wszystkie organizacje odzysku działały w formule non for profit (nfp), bo tylko to gwarantuje reinwestowanie zysków w system. Obecnie w branży jest ich dziewięć, siedem funkcjonuje jako spółki prawa handlowego, a tylko dwie jako nfp.

— W latach 2006-11 zyski tych siedmiu organizacji wyniosły 77,5 mln zł, co stanowiłoaż 52 proc. ich przychodów, z czego wypłacono dywidendy w wysokości ponad 53 mln zł. Tyle pieniędzy mogłoby trafić do systemu. Organizacje odzysku nie mogą być organizacjami komercyjnymi, muszą działać przede wszystkim jako podmioty zaufania publicznego, ponieważ wypełniają obowiązki producentów, dbając o ochronę środowiska, która w przypadku posługiwania się fałszywymi dokumentami staje się fikcją — mówi Grzegorz Skrzypczak, prezes ElektroEko, firmy, która kontroluje 40 proc. rynku.

Jego zdaniem, organizacje odzysku statutowo nie powinny wyprowadzać pieniędzy poza system poprzez wypłacanie dywidendy. Formuła nfp zakłada, że z zysku finansowane powinny być np. tworzenie punktów zbierania dla mieszkańców oraz publiczne działania edukacyjne. Prezes ElektroEko uważa też, że organizacje odzysku muszą być także oddzielone kapitałowo od zakładu przetwarzania.

— W przeciwnym razie nikt nie będzie w stanie skontrolować legalności dokumentów — mówi Grzegorz Skrzypczak.

Jego poglądy budzą jednak wątpliwości prawników i przedsiębiorców, którzy na przykład pieniądze z systemu czy własne fundusze zainwestowali w przetwarzanie i utylizację zebranego sprzętu. Prawnicy z kancelarii Domański, Zakrzewski, Palinka w opinii opracowanej dla KIG napisali, że propozycje, o których mówi prezes ElektroEko, prowadzą do istotnej ingerencji w swobodę działalności gospodarczej, czy konkurencyjności rynku. Wcześniej analizowali także ustawę na zlecenie Biosystem Elektrorecykling, która działa jako spółka powiązana z zakładem przetwarzania i nie chce zmieniać struktury czy formy działalności.