Emaliowanie naczyń przypomina magię

Ewa Tyszko
opublikowano: 2024-12-06 13:00

Talerz 599K/24, kubek 501, garnek 502, mlecznik 504, brytfanna 519, „jawka” – stożkowaty rondel 520… Emaliowane naczynia powstają metodą, którą wprowadził Peter Westen w 1907 r., i noszą te same nazwy. Olkuskie Wyroby Emaliowane, wykorzystując ponadczasowe wzornictwo, przywołują wspomnienia i sentymenty.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Krzysztof Madej, założyciel firmy Olkuskie Wyroby Emaliowane, był jednym z pracowników spółki Emalia Olkusz, którzy w 2018 r. usłyszeli, że tracą pracę. Były to głównie kobiety z 30–40-letnim doświadczeniem.

– Pamiętam, że rozejrzałem się, popatrzyłem na ich twarze i pomyślałem: nie, nie poddajemy się. Powiedziałem: – dajcie mi czas, otworzymy własną fabrykę – wspomina biznesmen.

Dusza i charakter

Przepracował w Emalii 16 lat, znał wszystkie procesy technologiczne, dlatego postanowił zaryzykować – zebrał 30 osób, wykorzystał wszystkie oszczędności i założył fabryczkę. Takie były początki Olkuskich Wyrobów Emaliowanych.

– Zaprojektowaliśmy suszarki, piece, kupiliśmy pierwsze prasy i zaczęliśmy produkcję. Podstawą tego przedsięwzięcia była moja pasja, więc wciąż jestem wdzięczny, że ci wieloletni pracownicy mi zaufali, zawsze im mówiłem: – tak naprawdę to wy jesteście duszą tego zakładu, wy to wszystko tworzyliście, ja znam technologię, wy zrobicie resztę i razem damy radę. Dzięki temu zakład do dziś produkuje naczynia emaliowane. Nasze wyroby są piękne, bo mają duszę i charakter – twierdzi Krzysztof Madej.

W 1907 r. austriacki przemysłowiec Peter Westen założył w Olkuszu Akcyjne Towarzystwo Tłoczonych i Emaliowanych Wyrobów „Westen” Spółka Akcyjna. Losy firmy układały się różnie, były silnie związane z sytuacją geopolityczną. W 1922 r. polskie władze zmieniły statut spółki – państwo stało się właścicielem części akcji, a fabryka borykała się z problemami surowcowymi, które wynikały z braku dostępu do kopalń i hut Śląska. Cztery lata później, dzięki mechanizacji zakładu, można było zwiększyć produkcję, a olkuskie wyroby trafiały do Turcji, Estonii, Syrii, Grecji, Meksyku, Kanady, Argentyny, Wenezueli, Gwatemali czy Egiptu.

Na przełomie lat 60. i 70. XX w. w fabryce powstały pierwsze polskie pralki automatyczne – było ich 50, a także pierwsza w Polsce tłoczona wanna kąpielowa. Później doszła też produkcja dla wojska. W latach 70. XX w. w zakładzie pracowało około 6 tys. osób, a dla większości Polaków pierwszym skojarzeniem z nazwą miasta była emalia i emaliowane naczynia, które można było znaleźć prawie w każdym domu. Krzysztof Madej w swojej firmie postanowił oprzeć się na sile wspomnień i wzorów retro.

– Wiedziałem, że wybieram to, co najtrudniejsze w produkcji. Uznałem, że garnki zawsze można produkować – są najprostsze, a naczynia retro, niezmiennie w formie od stu lat, wymagają czułości i wiedzy wieloletnich pracowników – podkreśla przedsiębiorca.

Nostalgicznie

Na bazie tego pomysłu powstała seria Nostalgia zainspirowana wzornictwem z lat 50. i 60.

– Te naczynia mogą być używane w kuchni, myte w zmywarce. Są ręcznie wytłaczane, ręcznie malowane. Kształt kubkom stożkowym nadajemy, używając stuletniej maszyny – wytłaczamy je z blaszanych krążków, potem robimy uchwyty, różne elementy łączne, naczynie odtłuszczamy, później trafia ono na wydział montowni, gdzie elementy są zgrzewane, następnie na wydziale emalierni wszystko ręcznie malujemy według stuletniej technologii, ale używając współczesnych, przebadanych emalii – wyjaśnia specjalista.

Tak przygotowane naczynia sprawdzają się i na gazie, i na indukcji, i na… ognisku.

– Samych garnuszków mamy kilka rodzajów różniących się wewnętrzną średnicą. Są talerze płytkie, głębokie, salaterki, imbryki w trzech rodzajach, kafejniki, bańki na mleko, jest też jeden szczególny model – kubek żydowski, który był produkowany w fabryce od 1907 do 1956 r., potem zniknął. Zobaczyłem ten model w muzeum w Oświęcimiu. Odtworzyliśmy wzór, jest jednym z najlepiej sprzedających się produktów, tylko nazywamy go teraz kubkiem latte. Mamy mydelniczki stojące, wiszące, bardzo dużo tego typu przedmiotów ludzie sobie przypominają i wracają do nich. Bo z emalią jest tak, że czasami zapominamy o niej, ale ona zawsze z nami jest – uważa Krzysztof Madej.

Wciąż produkowane są pamiętane przez wiele osób białe talerze z czarnym rantem.

– To talerz 599K, ta nazwa ma swoją historię – Peter Weston nazwał modele 599 I, II, III, aby jakoś odróżnić talerz płytki od głębokiego i salaterki, pracownicy produkcji wpadli na pomysł, jak to sobie ułatwić. Dlatego mamy 599K od kotleta i 599L od potraw lanych, czyli głęboki talerz – wyjaśnia przedsiębiorca.

Emalia wciąż żyje

Krzysztof Madej pasją do emalii stara się zarazić kolejne pokolenia, stąd pomysł warsztatów dla młodzieży.

– Najbardziej mi zależy na pokazaniu światu niezwykłych ludzi, którzy tu pracują i oddali emalii całe życie. Jeśli nie przekażemy tej wiedzy młodym, zostanie zapomniana. W Polsce są tylko dwie osoby, które potrafią pomalować ręcznie naczynia specjalną techniką – to przypomina magię i taniec wyćwiczonych ruchów rąk jak japońska kaligrafia. A te dwie osoby pracują w naszej firmie. Jesteśmy też jedynym na świecie producentem naczyń w gamie 80 kolorów. Naszymi klientami są m.in. blogerzy, a także parki narodowe – metalowy kubek wciąż kojarzy się z turystyką, coraz więcej firm zamawia produkty z logiem, głównie garnuszki. Przyznaję, że więcej klientów mamy za granicą niż w kraju. Do Polski trafia bardzo dużo naczyń ze Wschodu, które są o wiele tańsze niż nasze, ale też zrobione z gorszych półproduktów, cienkiej blachy i pamiętajmy, że mogą zawierać np. metale ciężkie. Najczęściej są nieprzebadane pod względem bezpieczeństwa w kontakcie z żywnością. Niestety, wygrywają z nami niższą ceną… Dlatego tak ważna jest świadomość, jakie naczynia i jakiej produkcji się kupuje i na tej edukacji bardzo nam zależy – podkreśla prezes Olkuskich Wyrobów Emaliowanych.

Jest jednak optymistą i chce szukać nowych dróg.

– Produkujemy nie tylko naczynia emaliowane, lecz także emaliowane meble i kasetony elewacyjne. Projektanci z całego świata wysyłają nam projekty, na podstawie których robimy komody, szafy, drzwi przesuwne, stoły, podkłady pod obrazy, prototypy. Emalia dlatego jest tak fantastyczna, że jeśli się ją kocha tak jak my, to jest się w stanie wszystko w niej zrobić – podkreśla przedsiębiorca.

Emalia jest materiałem tworzonym w procesie stapiania sproszkowanego szkła. Choć pokrywane nią naczynia są bardzo trwałe, to od uderzonych może odpryskiwać.

– Żywotność tych naczyń jest tak duża, że mogą przechodzić w kolejne ręce jak rodzinne przepisy. Chciałbym dać naczyniom drugie życie, by produkty z Olkusza, które są na rynku, nie trafiały na śmietnik – zgodnie z ideą gospodarki o obiegu zamkniętym. Przygotowujemy specjalne maszyny, które pozwolą je oczyścić, odtłuścić i ponownie pokryć emalią, by mogły służyć przez następnych sto lat. Marzy mi się stworzenie w przyszłości Żywego Muzeum Garnuszka, by całemu światu pokazać, jak piękne przedmioty tworzą ręce fachowców z Olkusza – podsumowuje Krzysztof Madej.