Energetyka ma długą listę wyzwań

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2014-09-04 00:00

Infrastruktura pozwala PGNiG kupować gaz, skąd chce. Za gardło trzymają go jednak długoterminowe kontrakty

Mimo konfliktu rosyjsko-ukraińskiego Polska może się czuć pod względem energetycznym bezpieczna. Tak uspokajali publiczność uczestnicy debaty „Nowy wymiar polskiej i europejskiej polityki energetycznej”, zorganizowanej w ramach Forum Ekonomicznego w Krynicy. Co nie znaczy, że branża energetyczna i surowcowa może spocząć na laurach. Wręcz przeciwnie.

GOTOWI NA WYZWANIA: Nad wyzwaniami dla polskiej i europejskiej polityki energetycznej debatowali: Agnes Csermely z węgierskiej grupy MOL, Mariusz Zawisza, prezes PGNiG, Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej, Maciej Bando, prezes URE, Tomasz Dąbrowski z ministerstwa gospodarki, Ireneusz Łazor, prezes Towarowej Giełdy Energii, Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu oraz Piotr Piela, partner EY. Moderatorem był Wojciech Jakóbik z portalu biznes alert.pl.
[FOT. WM]

Uwiązani kontraktem

Z punktu widzenia bezpieczeństwa, PGNiG, krajowy gigant gazowy, sytuację ma komfortową. — Istniejąca infrastruktura gazowa daje Polsce techniczne możliwości importowania dwóch trzecich potrzebnego gazu ze źródeł innych niż rosyjskie. A jeśli uwzględnimy również budowany terminal LNG w Świnoujściu, to będzie to aż 100 proc. Pamiętajmy jeszcze o magazynach gazu — zauważa Piotr Piela, partner w firmie doradczej EY. Liczby podaje chętnie Mariusz Zawisza, prezes PGNiG.

Z uwzględnieniem infrastruktury przesyłowej i terminalu w Świnoujściu możliwości importowe PGNiG sięgną 12,5 mld m sześc. rocznie. Dodając do tego 4 mld m sześc. krajowego wydobycia, popyt krajowy jest w zasadzie zaspokojony. Cóż po tej swobodzie, skoro PGNiG boryka się z problemem monopolu kontraktowego. Dwie trzecie potrzebnego gazu kupuje od rosyjskiego Gazpromu, na podstawie kontraktu sztywnego i obowiązującego do 2022 r.

— Pojawienie się na horyzoncie terminalu LNG zdecydowanie poprawia naszą pozycję negocjacyjną, jeśli chodzi o jeden z kontraktów długoterminowych [chodzi o kontrakt z Gazpromem — red.] — podkreśla Mariusz Zawisza.

Problem w tym, że kontrakt PGNiG z Katarem na przyszły import gazu za pośrednictwem terminalu LNG też jest długoterminowy — jak rosyjski — i też wymaga renegocjacji ceny. Ale atmosfera rozmów jest przyjazna, jak zapewnia zarząd PGNiG.

Unia ma dwa głosy

Rozmowy o cenie za gaz są o tyle ważne, że stanowi ona — obok dostępności surowca — o bezpieczeństwie energetycznym kraju. Ta kwestia rozpala ostatnio umysły.

— Obserwuję fale nastrojów społecznych. Od obaw o to, czy w ogóle będziemy mieli gaz, po pretensje o to, że jest taki drogi — zauważa Mariusz Zawisza. Presja na cenę dotyczy też pozostałych źródeł energii, czyli węgla, atomu i źródeł odnawialnych. Ma kluczowy wpływ na miks energetyczny.

— Rozmawiając o miksie energetycznym, należy najpierw zestawić chęci z możliwościami danego kraju. W przypadku Polski najbliższe lata będą należeć do trzech technologii: węgla kamiennego, brunatnego i gazu. Będą źródłem 80 proc. energii. Pozostałe 20 proc. będzie należało do źródeł odnawialnych, rozwijanych ze względuna wymogi regulacyjne — uważa Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.

Z jego przewidywaniami zgadza się Marek Woszczyk, prezes PGE, czyli największej firmy energetycznej w kraju, produkującej niemal wyłącznie na bazie węgla. Narzeka jednak, że ta oczywista droga dla Polski nie znajduje zrozumienia na poziomie unijnym. — Z jednej strony traktaty unijne dają państwom członkowskim swobodę kształtowania własnego miksu energetycznego, ale z drugiej strony regulacje unijne wpływają na konkurencyjność poszczególnych technologii — podkreśla Marek Woszczyk.

— W energetyce widać wyraźnie, że na poziomie Unii jedno się mówi, a drugie robi. Niemcy są tu dobrym przykładem — dużo mówią o OZE, ale jednocześnie energetykę oparły na węglu brunatnym. Mówią o zmniejszaniu emisji, a same ją zwiększają — dodaje Władysław Mielczarski.

Ręka rynku się nie sprawdza

Narzędzi wpływu na energetykę Unia ma sporo i obejmują nie tylko sferę uprawnień do emisji dwutlenku węgla czy wsparcie energetyki odnawialnej. Szefa PGE szczególnie niepokoi plan zaostrzenia przez Unię polityki w sprawie emisji przemysłowych.

— Ostrzejsze stanowisko w sprawie emisji może po cichutku wykasować naszą energetykę. To wielki problem — wtóruje mu Maciej Bando, prezes Urzędu Regulacji Energetyki. Nad energetyką czuwają też coraz uważniej krajowi regulatorzy. Nie ufają niewidzialnej ręce rynku. — Doświadczenia innych krajów pokazują, że model pełnejliberalizacji nie sprawdza się w energetyce. Nad żywiołem rynku musi panować regulator — twierdzi Maciej Bando.

Stąd przywiązanie rządu do spółek strategicznych (niedawno ogłoszona została ich lista), stąd też ciągłe analizy modelu funkcjonowania firm energetycznych. — Dziś państwo powinno mieć kontrolę nad spółkami energetycznymi, ale żeby te podmioty mogły skutecznie konkurować na rynku, może być potrzebna rewizja ich funkcjonowania — uważa Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu państwa.

Szybciej z decyzjami

Rewizja zajmie jednak trochę czasu, bo nad szeroko rozumianym sektorem energetycznym i gazowym czuwa kilka ministerstw, z resortem gospodarki i skarbu na czele.

Przedstawiciele ministerstw podkreślają wprawdzie zalety wynikające z nieuniknionej często różnicy zdań. Sektorowi zdarza się jednak narzekać. — Życzyłbym sobie często szybszych decyzji ministerstw — zauważa Maciej Bando.