Przydomowe wiatraki i baterie słoneczne na każdym dachu? Ustawa o odnawialnych źródłach energii (OZE) nie będzie do tego zachęcała, bo w ostatni weekend senatorowie — wbrew decyzji Sejmu, pod wpływem nacisków rządu — wprowadzili poprawki, które m.in. obniżają taryfy gwarantowane dla mikroinstalacji z 75 do 40 groszy za kWh. To złe wieści m.in. dla firmy Expom, która chce wejść w branżę OZE. Ale prezes spółki woli widzieć szklankę do połowy pełną.

— Sobotnie głosowanie Senatu pokazuje, że temat OZE zmierza we właściwym kierunku. Można prognozować, iż w fazie wykonawczej program Prosument będzie realnie wspierał rozwój zielonej energii w Polsce. Gwarantowana cena energii jest jednym z głównych czynników, jakie wpłyną na popyt na rynku OZE, będzie to też gwarancja rozwoju produkcji zielonej energii — uważa Rafał Domżalski, prezes Expomu.
OZE pod strzechy
Spółka, która produkuje żurawiki i dźwigi, działa na niszowym rynku i 98 proc. towarów wysyła za granicę. Jej głównymi klientami są koncerny, teraz zamierza także sprzedawać produkty w Polsce Kowalskiemu, który chciałby produkować zieloną energię.
— Planujemy stworzenie lokalnego tematycznego centrum nauki, w którym będziemy prezentować dostępne dla każdego i możliwe do wprowadzenia w gospodarstwie domowym OZE. Zamierzamy kompleksowo obsłużyć klienta: przedstawić analizę i rekomendować najlepsze dla niego rozwiązania — zapowiada Rafał Domżalski. Expom nie będzie przecierać szlaków. W Jabłonnie powstaje kompleks dedykowany odnawialnej energii. Inwestorem jest Polska Akademia Nauk. Powstające w podwarszawskim centrum rozwiązania mają trafić pod strzechy i pomóc w budowaniu armii prosumentów. W Expomie już działa zespół B+R. Firma zamówiła z Tajwanu komponenty do badań.
— Dopóki nie ruszy Prosument, projekt pozostanie w fazie embrionalnej. Jego wdrożenie oznaczałoby kilka milionów złotych inwestycji i znaczny wzrost zatrudnienia — zaznacza Rafał Domżalski.
Recepta z Kurzętnika
Expom jest — według Det Norske Veritas — największym w Europie producentem żurawików szalupowych, czyli urządzeń służących do wyrzucania szalup w sytuacji zagrożenia załogi statku, promu i platformy wiertniczej. W 2009 r. wyprodukował pierwsze sztuki, w ubiegłym roku — już 180. Tak spółka rozpoczęła morską przygodę, choć z Kurzętnika w woj. warmińsko-mazurskim, gdzie jest zlokalizowana, do Bałtyku jest 170 km. Od 2010 r. Expom produkuje także dźwigi morskie. Dotychczas powstało tu blisko 200 konstrukcji ważących nawet do 50 ton. Spółka produkuje też dla branży off-shore, energetycznej i maszynowej. Jest też oczko w głowie prezesa — sektor outfitting, czyli wyposażanie konstrukcji stalowych w hydraulikę czy pneumatykę.
— Większość polskich firm robi tylko stalowe konstrukcje. My wytwarzamy wysoko przetworzony produkt finalny, do czego trzeba mieć inżynierów, przeszkolonych pracowników i certyfikaty dla personelu — mówi Rafał Domżalski.
Dlatego firma inwestuje. W 2013 r. wydała 2,9 mln zł, a w 2014 r. 2,2 mln zł na infrastrukturę, technologie i szkolenia, w tym miękkie, również dla pracowników produkcyjnych. Łącznie wzięło w nich udział 240 osób, część z 200-osobowej załogi Expomu, część spośród 100 osób pracujących u kooperantów. — Bez odważnych i przemyślanych inwestycji nie ma rozwoju. Dywersyfikacja produktów i klientów, których liczbę zwiększyliśmy z kilku w 2010 r. do 16, wysoko przetworzony wyrób finalny oraz inwestycje to recepta na sukces — uważa Rafał Domżalski.
W 2013 r. spółka zwiększyła pięciokrotnie zysk netto, a przychody wyniosły 35,9 mln zł. W ubiegłym roku obrót sięgnął 45,4 mln zł. To rekord.