Fajki schodzą do podziemia

Ewa Kozakiewicz. Nasz Rynek Kapitałowy
opublikowano: 2008-05-07 14:40

Fajka wymaga celebry, czasu i pieniędzy. Samotności, albo dobrego towarzystwa. Jeśli i w Polsce – tak jak w większości państw Unii Europejskiej - wejdzie w życie całkowity zakaz palenia tytoniu w miejscach publicznych, miłośnicy fajki będą zmuszeni do ukrycia się w zaciszu domowym.

„Jedzą, piją, lulki palą, / Tańce, hulanka, swawola, / Ledwie karczmy nie rozwalą, / Cha cha, chi chi, hejże, hola!/ –pisał Adam Mickiewicz w balladzie „Pani Twardowska”. Wiedział, o czym pisze - sam taką lulkę kurzył. Dziś można obejrzeć w krakowskim Muzeum Narodowym ją wraz z kapciuchem (woreczek na tytoń) uszytym z osiemnastowiecznego pasa polskiego. Miał też poeta piękną kasetkę na przybory fajkowe z drewna orzechowego, intarsjowanego jesionem. Te cenne pamiątki stały się zalążkiem niezwykłej muzealnej kolekcji. Bo miłośnicy palenia fajki lubią lulki kolekcjonować.

– Mam w swoim domu dużą piwnicę, pomieszczę w niej kolegów – deklaruje ochoczo Zbigniew Filipek, prezydent Pipe Club Warszawa, właściciel ponad 200 fajek. Członkowie klubu spotykają się na razie w stołecznej restauracji Migawka. – Dla tych, którzy palą fajkę, całkowity zakaz palenia w miejscach publicznych będzie tragedią – mówi Ireneusz Misiak, członek Krakowskiej Loży Fajki. Fajczarze z tego Klubu spotykają się regularnie raz w miesiącu w lokalu LaHabana na Kazimierzu. – Bez tych spotkań trudno sobie wyobrazić życie klubowe – mówi Piotr Rudnicki, kanclerz Loży i jej założyciel. – To okazja do treningowego palenia przed turniejami i mistrzostwami w wolnym paleniu fajki. Być może będziemy musieli założyć zamknięty klub z kartami członkowskimi. O nadchodzących poważnych trudnościach wiemy od kolegów, którzy wyjeżdżają na takie zawody do krajów Unii – dodaje Rudnicki.

Julian Drabent, członek Konińskiego Klubu Fajki, który brał udział w tegorocznych Mistrzostwach Danii w Wolnym Paleniu Fajki, opowiada o problemach ze znalezieniem miejsca do rozegrania turnieju. Trudności zaczęły się 1 kwietnia 2007 r., po wejściu w życie przepisów antynikotynowych. W końcu wynajęto studio filmowe na peryferiach Kopenhagi. Od Garry’ ego Westona, prezesa John Hollingswort’s Pipe Club z Birningham w Wielkiej Brytanii, prezydent Rady Polskich Klubów Fajki Henryk Rogalski wie, że w tym roku w Anglii mistrzostwa w paleniu fajki nie odbędą się. Z powodu, oczywiście, całkowitego zakazu palenia w miejscach publicznych.

– Z kolei na Litwie, gdzie parlament tego kraju przyjął bardzo rygorystyczną wersję europejskiej ustawy, zachowano legalność klubów koneserów cygar i fajek – mówi Rogalski, i podaje przykład ukarania Gediminasa Kirkilasa, premiera Litwy, za palenie fajki w jednej z kłajpedzkich kawiarni. – Nie była klubem fajkowym. Urząd Kontroli Alkoholu i Tytoniu wszczął sprawę przeciwko premierowi i ukarał go wysoką grzywną – opowiada Rogalski, śledzący na bieżąco rozwój sytuacji w krajach unijnych. – Przy organizowaniu turniejów i spotkań klubowych nie napotykają trudności tylko miłośnicy fajki z Włoch i Hiszpanii – podaje przykłady. Nasza rada ma aktualne wiadomości, bo od 1978 r. należy do Międzynarodowej Rady Klubów Fajkowych CIPC.

Nowelizacja polskiej ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych rodzi się w bólach. Głównym jej celem jest ograniczenie palenia tytoniu w miejscach publicznych lub całkowity zakaz palenia. Na razie pracuje nad nią Sejmowa Komisja Zdrowia. „Przygotowując nowelizację, jako onkolog od wielu lat zajmujący się chorymi na raka płuc, nie mogę bezczynnie patrzeć na skutki palenia – szczególnie, gdy kolejne kraje europejskie wprowadzają takie nowelizacje i to się udaje. Zrozumiałem, że albo ktoś się za to zabierze, albo będziemy skansenem, ostatnim krajem w Europie, gdzie palić wolno wszędzie” – powiedział w marcu podczas posiedzenia Komisji Zdrowia prof. Jacek Jassem z Akademii Medycznej w Gdańsku.

W „Programie ograniczania zdrowotnych następstw palenia tytoniu w Polsce” uczestniczy też Ministerstwo Obrony Narodowej oraz Ministerstwo Administracji i Spraw Wewnętrznych. Polska jest też sygnatariuszem Ramowej Konwencji WHO o ograniczeniu użycia tytoniu (Framework Convention on Tobacco Control – FCTC), pierwszego światowego traktatu dotyczącego zdrowia publicznego, który został przyjęty przez 192 państwa członkowskie WHO. Traktat ten wszedł w życie 27 lutego 2005 r. i został podpisany przez 25 krajów UE, a ratyfikowany przez 13.

Kwestia nowelizacji ustawy to nie tylko sprawa ratyfikowania Traktatu WHO czy spełnienia dyrektyw (89/654/EWG) i zaleceń UE akceptowanych przez Urząd Komitetu Integracji Europejskiej, ale poważny problem zdrowotny. 650 tys. osób umiera rocznie w krajach Unii na skutek palenia, w tym 80 tys. palaczy biernych, także dzieci. Dlatego Rada UE przyjęła zalecenia zachęcające państwa członkowskie do podjęcia kroków prawnych zapewniających ochronę przed biernym paleniem w miejscach pracy, zamkniętych miejscach publicznych i transporcie publicznym. Włochy, Malta czy Holandia zakazały palenia w miejscach pracy, lecz nie wszystkie kraje tym zakazem objęły hotele i restauracje. W Polsce, podobnie jak na Węgrzech, wydzielono w lokalach miejsca i dla palących, i niepalących. Są to jednak działania nieskuteczne. –Tylko na trasie warszawskiej szybkiej kolejki miejskiej widziałem jedyną budkę wydzieloną dla palaczy, a w Krakowie w Jazz Clubie u Muniaka faktycznie działa wentylacja tak, że nie czuć dymu tytoniowego – twierdzi Ryszard Ichniowski, palacz fajki z Warszawy.

Łagodzi obyczaje i ma swój urok. Paliły ją wybitne osobistości: Albert Einstein, Ernest Hemingway, Jan Józef Szczepański. Podobno też mniej szkodzi. Takie hasło lansował kiedyś „Przekrój” mający wtedy siedzibę w Krakowie, a książka redaktora Zbigniewa Turka nosi właśnie taki tytuł. Jest do dzisiaj biblią miłośników i kolekcjonerów fajki. – Dymem fajkowym palący się nie zaciąga – mówi Joanna Onyszkiewicz, która uwielbia zapach fajki palonej przez męża, Janusza Onyszkiewicza, przewodniczącego Partii Demokratycznej i posła do Parlamentu Europejskiego. – Taki zapach kojarzy mi się z odprężeniem i obecnością Janusza w domu. Na osiemnaste urodziny syn Stanisław dostał od nas fajkę, teraz drugi, młodszy syn, Andrzej czeka na swą pełnoletniość i też domaga się fajki – śmieje się Joanna Onyszkiewicz. – Śliwkowy dym fajkowy nie śmierdzi i nikomu nie przeszkadza, kiedy szef pali u siebie w gabinecie Parlamentu Europejskiego – twierdzi Wojciech Borodzicz-Smoliński, asystent Janusza Onyszkiewicza, który zdradza, że w Centrum Stosunków Międzynarodowych poseł ma stale pod ręką trzy, cztery fajki, a ze sobą nosi zwykle dwie.
Ortodoksyjnym miłośnikiem fajki jest prof. Piotr Słonimski, twórca genetyki mitochondrialnej, który nie rozstaje się ze swoją fajką. W Sztokholmie będąc na ważnym sympozjum zrezygnował z luksusowego apartamentu na rzecz skromnego pokoiku w podziemiach hotelu, gdzie mógł zapalić przed snem swoją fajeczkę. Na wykład do Santa Barbara w Kalifornii w ogóle nie poleciał, gdy dowiedział się, że palić fajkę mógłby tylko na plaży...

– Mama nie była zachwycona, kiedy zobaczyła mnie z fajką – wspomina 25-letnia Karolina Wietland z Bydgoszczy, która ma w swej kolekcji 25 fajeczek. – Kiedy cztery lata temu weszłam do Poznańskiego Klubu Fajki i poczułam aromat dobrego tytoniu, wsiąknęłam w tę atmosferę bez reszty – przyznaje „fajczara”. Nigdy nie paliła fajki publicznie. Zwykle robi to w zaciszu domowym, po pracy, kiedy czyta książkę lub ogląda film. – To prawdziwy relaks! – oświadcza.
– W turniejach fajczarskich uczestniczą również kobiety i stanowią zazwyczaj około dziesięciu procent ogólnej liczby zawodników – twierdzi Henryk Rogalski. – Regulamin mistrzostw palenia fajki na czas nie przewiduje oddzielnej klasyfikacji dla startujących pań, ale organizatorzy kurtuazyjnie robią zestawienia rezultatów dla ich mistrzowskich osiągnięć – dodaje. Krajową mistrzynią i rekordzistką jest Danuta Pytel z Koszalina, która trzykrotnie sięgnęła po tytuł Mistrzyni Polski, a w Mistrzostwach Polski w Licheniu osiągnęła rekord w paleniu: 3 godziny, 8 minut i 9 sekund.

Jak kobiety dobierają torebki do butów, tak palacze przymierzają do rodzaju fajki gatunki tytoniu. Spierają się między sobą, jak Piotr Rudnicki z Tadeuszem Polakiem, na temat latakii i virgini. Kiedy tak się przekonują do gatunków aromatyzowanych lub niezapachowych, czasem się zagapią i fajka im gaśnie. Sięgają po drugą zapałkę, ubijak i... znów pykanie od początku. Wieczór upływa leniwie na rozmowie. Ciągle wśród tytoniów nietanich, a najlepszej jakości poszukują smakowego Graala.
Na każdy dzień tygodnia muszą mieć oddzielną fajkę: walatówkę, mr bróga lub worobca, każda warta kilkaset złotych. Która bardziej odpowiada, ma lepszy cybuch, lepiej się „opala”? Dyskusji na takie tematy sprzyjają kontemplacyjne wieczory męskie Krakowskiej Loży Fajki. – Nasz styl palenia jest zupełnie inny niż palaczy papierosów, a miłośnicy fajki to zwykle interesujący ludzie, indywidualiści – wychwala kolegów Tadeusz Polak, który posiada 50 fajek. Rudnicki natomiast zbiera znaczki, ale tylko związane z tematyką fajki...

Więcej znajdziesz w majowym "Naszym Rynku Kapitałowym".