Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur, obu prokurator zarzucił współsprawstwo - z Łukaszem N. i Konradem L. - w popełnianiu czynów polegających na nieuprawnionym zakładaniu i posługiwaniu się urządzeniem nagrywającym oraz ujawnieniu utrwalonych rozmów innym osobom. Podejrzani nie przyznali się i złożyli wyjaśnienia.
Grozi im do 2 lat więzienia.
Wobec Marka Falenty prokurator zastosował poręczenie majątkowe w kwocie miliona zł, zakaz opuszczania kraju oraz dozór policji. Wobec Krzysztofa Rybki. zastosowano poręczenie majątkowe w kwocie 20 tys. zł, zakaz opuszczania kraju oraz dozór policji.

Adwokat Falenty poinformował, że jego klient zdecydowanie zaprzecza zarzutowi udziału w podsłuchiwaniu.
"Nie przedstawiono nam żadnych dowodów" - stwierdził adwokat.
Wcześniej pojawiały się nieoficjalne informacje, że śledczy mieli rozważać też zarzuty dużo większego kalibru, takie jak zorganizowana grupa przestępcza, a nawet zamachu stanu czy szantaż urzędników państwowych.
Według Mazur analiza materiału dowodowego nie pozwoliła na przypisanie podejrzanym udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Brak jest bowiem elementów charakterystycznych dla takiej grupy jak: trwała struktura, więzy organizacyjne, trwałość zaspokajania potrzeb grupy, czerpanie z przestępstw stałych dochodów.
"W realiach niniejszej sprawy dotychczasowe ustalenia wskazują, iż tak zorganizowana grupa nie została nigdy utworzona, o czym świadczy chociażby fakt, iż początkowo nagrywaniem zajmowały się tylko dwie osoby, zaś podejrzany Krzysztof R. nie znał Konrada L. a Konrad L. znał Marka F. jedynie jako klienta restauracji" - dodała Mazur.