Łukasz N., menedżer z restauracji Sowa i Przyjaciele, oraz Konrad L., kelner z restauracji Amber Room, usłyszeli zarzuty w sprawie nielegalnego podsłuchu.



Prowadząca śledztwo Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga uważa, że to oni byli autorami nielegalnych nagrań urzędników i biznesmenów, które wyciekły do mediów. We wtorek Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) zatrzymała dwie kolejne osoby, które mają status podejrzanych.
— W wyniku przeszukania wielu miejsc zabezpieczono wiele nośników, które będą badane. Dwie zatrzymane osoby nie zostały jeszcze przesłuchane, gdyż czynności wykonywane przez Centralne Biuro Śledcze i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego względem dwóch podejrzanych [Łukasza N. i Konrada L. — red.] nie zostały jeszcze zakończone — mówi Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Prokuratura nie podała danych zatrzymanych, ale adwokat Grzegorz Radwański potwierdził w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, że jednym z nich jest Marek Falenta, znany przedsiębiorca, właściciel m.in. Składówwęgla.pl. Decyzje i działania śledczych uprawdopodabniają scenariusz, który jest wynikiem dziennikarskiego śledztwa „PB”, opublikowany w poniedziałek. Oto jak — według naszej hipotezy — doszło do afery podsłuchowej.
Od kelnera do prezesa
Łukasz N. i Konrad L., którzy zdaniem śledczych dokonywali nielegalnych podsłuchów, pracowali w najlepszych warszawskich restauracjach, w których często bywała polityczna i biznesowa śmietanka, dzięki czemu mieli możliwość zorganizowania akcji podsłuchowej. Poniedziałkowy „Newsweek” ujawnił, że w „zespole” nagrywających był również Piotr T., sommelier, który zna się z Łukaszem N., oraz brat menedżera z Sowy.
Według naszych informacji, przesłuchiwani w sprawie był również brat Łukasza N. (pracuje w innej restauracji) oraz partnerka Łukasza N. (pracuje w restauracji Amber Room). Jak doszło do nagrań? Według naszych ustaleń, podsłuchy nie były zamontowane na stałe — przy dokładnym odsłuchiwaniu nagrań słychać, że instalowano je tuż przed spotkaniem, co oznacza, że instalowali je pracownicy restauracji. Dlaczego nagrywali? Wiarygodne są dwie hipotezy.
Jedna mówi o wątku finansowym — nagrywający po prostu liczyli, że je sprzedadzą. Inna mówi, że zostali do tego zmuszeni — Łukasz N. ma w swojej przeszłości czarną kartę, która mogła być wykorzystana do szantażowania go. Według naszych ustaleń, zbieżnych z ustaleniami ABW, taśmy mogły trafić do Marka Falenty.
— Rzeczywiście bardzo dużo wiedział, nieraz zaskakiwał mnie informacjami, a jednocześnie czuł się pewnie — mówi jeden z menedżerów współpracujących z Markiem Falenta.
Co łączy Marka Falentę i Łukasza N.? Dość szybko ustaliliśmy, że dobrze się znali, więcej światła na relację rzucił „Newsweek”, który ujawnił, że Łukasz N. zwracał się do Marka F. per „szefie”. I miał do tego podstawy — Marek Falenta przyznał na łamach tygodnika, że przez kilka miesięcy zatrudniał menedżera w jednej ze swoich spółek — Electusie.
— Zatrudnienie mogło być formą zapłaty za nagrania, legalną drogą, bez zwrócenia uwagi urzędu skarbowego — mówi nam osoba znająca kulisy sprawy. Łukasza N. — zdaniem „Newsweeka” — reprezentują mecenasi współpracujący z Robertem Oliwą, znanym prawnikiem, mężem Grażyny Piotrowskiej-Oliwy, która zasiada w radzie nadzorczej spółki Hawe, należącej do Marka Falenty.
Kontratak
Jaki motyw mógł mieć Marek Falenta w przekazaniu nagrań mediom? Mogła być to próba ratowania biznesu. W poniedziałkowym „PB” ujawniliśmy, że na początku maja premier Donald Tusk nakazał Bartłomiejowi Sienkiewiczowi, ministrowi spraw wewnętrznych, by walka z mafią węglową stała się priorytetem służb. 4 czerwca Centralne Biuro Śledcze zatrzymało 10 osób związanych ze spółką Składywęgla. pl, w którą w grudniu zainwestował Marek Falenta. Inwestor miał zainwestować 100 mln zł w największego w Polsce dystrybutora węgla z 250 mln zł przychodów.
Zapowiadał śmiałe plany rozwoju, które mają doprowadzić do tego, że w 2014 r. przychody mają wynieść 500 mln zł, a w 2015 r. 1,2-1,5 mld zł, a spółka zadebiutuje na GPW. Zatrzymani są podejrzewani m.in. o oszustwa, wyłudzanie podatku VAT i pranie brudnych pieniędzy na kwotę 85 mln zł.
Bydgoska policja informowała, że sprowadzany z Rosji i Kazachstanu węgiel oferowany był jako polski, oszukiwano na jego jakości i ilości, tworzono fikcyjną dokumentację związaną z dystrybucją, części transakcji w ogóle nie ewidencjonowano. Podejrzanym postawiono zarzuty m.in. udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, mającej na celu popełnienie przestępstw skarbowych, oszustwa przy sprzedaży węgla i prania pieniędzy.
Śledczy szacują, że podejrzani mogli wyłudzić zwrot nienależnego podatku VAT na kwotę co najmniej 35 mln zł, dopuścić się oszustw na kwotę 30 mln zł i wyprać ponad 22 mln zł pochodzące z przestępstw. 5 czerwca premier Tusk zapowiedział również powstanie państwowej sieci składów węgla, która ma być konkurencją dla prywatnych dystrybutorów i obniżyć ceny, oraz wprowadzenie restrykcji w imporcie węgla. Wszystko w ramach „ochrony polskiego węgla”.
Zgodnie z opisanymi wyżej faktami powstaje teoria, że publikacja rozmowy, która jako pierwsza wyciekła do mediów: Belka — Sienkiewicz, miała w zamyśle uderzyć w ministra spraw wewnętrznych oraz szefów służb, a tym samym storpedować śledztwo w sprawie mafii węglowej. Dlaczego równolegle wypłynęła rozmowa Nowak — Parafianowicz?
Być może chodziło o to, że po tym, jak „PB” odmówił publikacji nagrania Belka — Sienkiewicz (nie dopatrzyliśmy się w nagraniu śladów naruszenia prawa, które uzasadniałoby publikację nielegalnego nagrania, łamiącego prawo do prywatności), dysponujący nagraniami wiedzieli, że muszą mediom dać coś więcej.
Rosyjskie tło
W naszym śledztwie regularnie pojawiały się informacje związane z rosyjską mafią i służbami. Nie jesteśmy jednak w stanie ustalić, czy publikacja taśm jest pomysłem Marka Falenty na uratowanie biznesu czy elementem większej operacji służb specjalnych. Ostatnia porcja nagrań, m.in. Radka Sikorskiego z Jackiem Rostowskim, zbiegła się w czasie z wejściem w decydującą fazę negocjacji dotyczących podziału tek w Komisji Europejskiej.
Jak wiadomo, Polskę interesują stanowiska związane z energetyką i forsowanie polityki uniezależniającej energetycznie UE od Rosji było Rosjanom bardzo nie w smak, ponieważ oznaczałoby gigantyczne straty finansowe. Rosyjski trop w sprawie jest związany z oskarżonym Łukaszem N. Przed przejściem do Sowy i Przyjaciół był menedżerem w restauracji Lemongrass. W tej knajpie spotykała się polityczna i biznesowa śmietanka. Mimo gości z grubym portfelem została zamknięta. Stało się tak, gdy służby ostrzegły, że restauracja może być powiązana z rosyjskimi służbami.
Jak ustalił tvn24.pl, właściciel restauracji — Andrzej Kisieliński — w latach 2000-05 był dyrektorem finansowym w polskim oddziale Łukoila. Po zamknięciu Lemongrassu zaangażował się m.in. w firmę Allovita, w której wspólnikiem był Andrij Persona vel Kononenko. Ten rosyjski biznesmen, bohater głośnej afery łapówkowej sprzed lat, w zeznaniach świadków był wskazywany jako reprezentant interesów Siemiona Mogilewicza, powiązanego z jedną z największych na świecie mafii — sołoncewską.
Andrzej Barcikowski, były szef ABW, potwierdził tvn24.pl, że ostrzegał posłów i rząd przed kontaktami z Andrijem Personą, gdyż „działał w sposób, który budził podejrzenia, że w rzeczywistości nie jest biznesmenem, lecz raczej osobą związaną z obcymi służbami wywiadowczymi”. W poniedziałkowym „PB” opisaliśmy, że prokuratura prowadzi śledztwo, czy przy przejmowaniu Składówwęgla.pl nie doszło do wielomilionowego oszustwa. Spółka Energo w złożonym zawiadomieniu poinformowała prokuraturę o podejrzeniu oszustwa, jakiego mieli się dopuścić Marek Falenta i Piotr Matuszak, prezes handlującej węglem spółki KTK Polska (należącej w 100 proc. do rosyjskiej firmy KTK).
Śledczy sprawdzają, czy spółka Marka Falenty wraz z KTK Polska działali wspólnie i w porozumieniu w celu m.in. doprowadzenia Energo do zwolnienia zabezpieczeń w Składachwęgla.pl i przejęcia spółki. Podczas długiego weekendu chcieliśmy spotkać się z Markiem Falentą, by porozmawiać o spekulacjach dotyczących nieprawidłowości w Składachwęgla.pl i naszych podejrzeniach o związku afery podsłuchowej z mafią węglową. Wstępnie byliśmy umówieni na wtorek, ponieważ zależało nam na czasie, poprosił o pytania mejlem. Jak odniósł się do pojawiających się sugestii, że de facto to Rosjanie przejęli największego polskiego dystrybutora węgla, a Marek Falenta jest jedynie oficjalną twarzą tej operacji?
— Faktycznie istniała taka możliwość, ale wydaje mi się, że udało jej się zapobiec. Jeżeli znajdziemy nowego dostawcę, to składy pozostaną w polskich rękach. Po aresztowaniu [menedżerów — red.] kredyty kupieckie, których udzieliła firmie MM Group rosyjska firma KTK, zostały postawione w stan natychmiastowej wymagalności i istniała obawa, że udziały Składówwęgla.pl zostaną przejęte przez Rosjan. Staramy się temu zapobiec. Wydaje mi się, że mogła to być zaplanowana akcja przejęcia przez Rosjan Składówwęgla.pl. Wtedy sprzedawaliby węgiel bezpośrednio po około 300 zł, co przyczyniłoby się do bankructwa polskich kopalni — odpisał nam w niedzielę Marek Falenta (pełen wywiad opublikowaliśmy w poniedziałek na pb.pl).
W poniedziałek i wtorek wielokrotnie ponawialiśmy propozycję spotkania, na którym chcieliśmy zapytać Marka Falentę o udział w aferze podsłuchowej, ale na żadną próbę kontaktu nie odpowiedział.