Kontrolowane przez państwo koncerny energetyczne wciąż bazują na węglu i szybko się to nie zmieni. Ostatnio jednak jeden po drugim ogłaszają „zieloną strategię” lub robią „zielony zwrot”. Deklarują, że chcą stawiać farmy wiatraków i budować instalacje solarne.

Zieloni górnicy…
Nowy trend porwał też firmy, które dotychczas nie produkowały energii. Kilka tygodni temu należąca do Polskiej Grupy Górniczej kopalnia Halemba (część kopalni Ruda z Rudy Śląskiej) uruchomiła pilotażową instalację fotowoltaiczną. Na dachach dziewięciu budynków kopalni, w tym dyrekcji, zainstalowano łącznie 1109 paneli solarnych o mocy 410 kW.
Słońcem zasila się też Maspex, który już kilka lat temu postawił w swojej fabryce w Tymbarku instalację do produkcji energii elektrycznej z ogniw fotowoltaicznych o mocy 1 MW. Następne było warszawskie Lotnisko Chopina. Na dachu Terminala T1 działa farma solarna o mocy 800 kW. W ich ślady idą kolejne firmy.
…hutnicy…
Kilka miesięcy temu wstępną deklarację dotyczącą inwestycji w odnawialne źródła energii złożył Boryszew. Chodzi o obniżenie rosnących kosztów zakupu energii. Spółki należące do kontrolowanej przez Romana Karkosika grupy przemysłowej to zazwyczaj przedsiębiorstwa bardzo energochłonne, np. huty. Dlatego wzrost cen prądu obniża ich konkurencyjność.
— Rozważamy inwestycje we własne moce produkcyjne energii elektrycznej na terenach przyzakładowych. Jesteśmy na etapie analizy opłacalności uruchomienia takiej produkcji z paneli fotowoltaicznych na gruntach wybranych zakładów grupy, m.in. Aluminium Konin i Walcowni Metali Dziedzice. Decyzje w tej sprawie chcemy podjąć w przyszłym roku — potwierdza Piotr Lisiecki, prezes Boryszewa.
Na razie grupa nie ujawnia szczegółów. Z wcześniejszych informacji wynika, że pod uwagę bierze także zamontowanie solarów na dachach budynków Boryszewa oraz postawienie farmy wiatrowej o mocy 25-30 MW. Drugi projekt może jednak natknąć się na problemy wynikające z tzw. kryterium odległościowego. Zdaniem zarządu wskazane byłyby zmiany w ustawie, wprowadzającej dolny limit odległości wiatraków od budynków.
…kolejarze…
Polski sektor kolejowy zakłada, że do 2030 r. ograniczy zużycie energii elektrycznej o 1,2 TWh. To zadanie powierzono Centrum Efektywności Energetycznej Kolei (CEEK), utworzonemu m.in. przez gros polskich przewoźników pasażerskich i towarowych oraz zarządców i operatorów infrastruktury. CEEK, powołane na początku listopada, ma się zająć przede wszystkim analizą możliwości tzw. rekuperacji, czyli odzyskiwania energii z hamowania pociągów, oraz promowaniem tzw. ecodrivingu, czyli prowadzenia pociągów w sposób zmniejszający zużycie energii. Trzeci obszar zainteresowań CEEK to przebadanie możliwości wykorzystania terenów i budynków kolejowych do budowy instalacji fotowoltaicznych. Dalekosiężnym celem jest energetyczna samowystarczalność infrastruktury kolejowej.
…i papiernicy
Arctic Paper idzie o krok dalej — jeden z największych producentów papieru chce wytwarzać prąd ze słońca na sprzedaż. Elektrociepłownia gazowa w zakładach w Kostrzynie w zupełności wystarcza na potrzeby papierni. Zakład zajmujący około 15 ha ma tymczasem wokół ponad dwa razy tyle gruntów, których nie wykorzystuje. Ma tam stanąć instalacja solarna.
— Wyodrębniliśmy już około 10 ha, na których można by zrealizować taką inwestycję. Zakładamy, że jej moc wyniesie 5-6 MW — mówi Michał Jarczyński, prezes Arctic Paper.
Szacuje, że postawienie i uruchomienie farmy tej wielkości wiązałoby się z kosztem rzędu 17-18 mln zł. To mniej niż w przypadku projektu typu greenfield, bo teren jest już wyposażony w infrastrukturę umożliwiającą podłączenie baterii słonecznych do sieci.
— Nie podjęliśmy w tej sprawie ostatecznej decyzji, zapadnie ona zapewne na początku drugiego kwartału przyszłego roku. Ewentualną realizację projektu rozpoczniemy w drugiej połowie roku, by instalacja ruszyła wiosną 2021 r. — twierdzi Michał Jarczyński.
Arctic Paper może być samodzielnym inwestorem albo zrealizować projekt z partnerem. Jeśli pomysł się sprawdzi, w grę wchodzi budowa kolejnych instalacji fotowoltaicznych na terenach grupy.
TRZY PYTANIA DO… GRZEGORZA WIŚNIEWSKIEGO, PREZESA INSTYTUTU ENERGETYKI ODNAWIALNEJ
Fotowoltaice szkodzą politycy
1. Czy zainteresowanie firm przemysłowych i usługowych wykorzystaniem paneli solarnych to nowe zjawisko?
O instalacjach fotowoltaicznych mówiło się dotychczas głównie w kontekście inwestycji koncernów energetycznych oraz indywidualnych prosumentów, a prosumentami biznesowymi praktycznie się nie interesowano. Nie jest to jednak zjawisko nowe, obserwujemy je już od trzech, czterech lat. Wprowadzona w lutym 2015 r. nowelizacja ustawy o OZE oznaczała odejście od taryf gwarantowanych dla prosumentów indywidualnych i spowodowała, że inwestycje gospodarstw domowych w instalacje fotowoltaiczne stały się nieopłacalne.
Jednak prosumenci przemysłowi inwestujący w mikroinstalacje (do 50 kW) mogli nadwyżki sprzedawać po cenach z poprzedniego kwartału. Zbiegło się to w czasie z pierwszym w Polsce quasi-blackoutem, kiedy latem nastąpiło ograniczenie dostaw prądu do przedsiębiorstw i wiele z nich poniosło dotkliwe straty. To wszystko wywołało duże zainteresowanie firm instalacjami solarnymi. Przy czym nie był to rozwój stymulowany jakimikolwiek programami wsparcia, ale oddolny, organiczny.
Dotyczył branż o dużym zużyciu prądu, m.in. rolno-spożywczej, wodno-kanalizacyjnej czy tworzyw sztucznych. Zaczęto coraz śmielej inwestować w źródła powyżej 50 kW, zawłaszcza w małe instalacje do 500 kW, mogące korzystać z uproszczeń administracyjnych. Dodatkowo szybko pojawiła się też możliwość oferowania nadwyżek na rynku, ponieważ wobec deficytu mocy — zwłaszcza w dni robocze i w godzinach południowych, gdy cena energii jest najwyższa — spółki dystrybucyjne chętnie kupowały energię.
Nie bez znaczenia dla wzrostu zainteresowania takimi instalacjami było też to, że koszt energii elektrycznej dla polskich małych i średnich przedsiębiorstw to 5-10 proc. ogólnych kosztów, czyli znacznie więcej niż na Zachodzie, gdzie jest to zazwyczaj 2-3 proc. Polskie MŚP mają obecnie jedne z najwyższych cen prądu w Unii Europejskiej. W dodatku są obciążane kolejnymi opłatami na fakturach i straszone przez sprzedawców perspektywą wzrostu cen.
2. Na jakie problemy mogą natrafić tacy biznesowi prosumenci?
Choćby prawne. W Polsce nie ma wciąż możliwości przesyłania prądu lokalną, prywatną siecią, tzw. linią bezpośrednią, i podzielenia się w ten sposób nadwyżkami wyprodukowanej energii z sąsiadem, firmą za płotem. Przepisy tego nie przewidują. Kłopotem bywało też podejście banków — przyzwyczajone do kredytowania firm w ramach systemów wsparcia niechętnie patrzyły na finansowanie inwestycji w OZE na podstawie prognoz cen prądu.
3. Czy w Polsce oferta producentów i firm instalacyjnych nadąża za popytem?
IEO cyklicznie przeprowadza wśród nich ankiety i w tegorocznej zauważyliśmy, że ich największym problemem nie jest już niedostateczne wsparcie ani niedoskonałe prawo, lecz brak zdolności wykonawczych i wykwalifikowanych pracowników. Efekty obserwujemy już choćby w postaci wydłużenia z 24 do 36 miesięcy terminów realizacji projektów wspieranych tzw. systemem aukcyjnym. Źle na sytuację na rynku wpływają nieskoordynowane i udzielane rzutami dotacje i aukcje organizowane tylko raz w roku, w ostatniej chwili. W efekcie kumulacji inwestycji ceny usług rosną, a jakość może spadać. Wszystko to skutki chaotycznych działań polityków.