— Klienci bardzo uważnie śledzą dziś notowania CO2, często dzwonią, są niesamowicie zaangażowani, odnotowują każdy ruch ceny. Jeśli tylko jest obniżka, część z nich decyduje się na kupno. Obserwuję, że podchodzą do tematu z o wiele większą powagą niż kiedyś — mówi Magdalena Płaczek, diler towarowy w mBanku.
Na rynku CO2 mBank oferuje klientom pośrednictwo w zakupach uprawnień. Obsługuje ciepłownie i elektrociepłownie, małe i duże, ma też klientów z innych sektorów.
— Widzimy po ich stronie ogromną niepewność. Do marca 2020 r. firmy były w stanie przewidzieć mniej więcej tempo wzrostu cen CO2 i ująć to w budżetach. W marcu, w chwili krachu, amplituda wahań cen wynosiła 8 EUR na miesiąc. Teraz, kiedy teoretycznie jest spokojnie, wahania wynoszą 5-6 EUR, a to wciąż dużo. W czasie jednej rozmowy telefonicznej z klientem cena potrafi się zmienić aż 0,5 EUR. To bardzo utrudnia planowanie — tłumaczy Magdalena Płaczek.

Świat spodziewa się wzrostów
Dilerka mBanku przypomina, że w marcu, kiedy światowa gospodarka weszła w pandemiczny lockdown, ceny uprawnień najpierw spadły gwałtownie z 22 do 16 EUR za tonę, a potem zaczęły odrabiać straty. Na początku rosły łagodnie, ale jesienią, wraz ze wzrostem cen paliw i informacjami o nadchodzących szczepionkach, wzrost przyśpieszył. Później na przyśpieszenie wpływ miała też przerwa w aukcjach od grudnia do lutego, zimna i długa zima w całej Europie, a także rosnące ceny paliw oraz akcji (szczególnie na rynku w USA). W kwietniu natomiast był czas rozliczeń z emisji za 2020 r., co tradycyjnie oznacza dokupywanie uprawnień i wzrost. Znaczenie miały też informacje o pomysłach Komisji Europejskiej dotyczących reformy rynku CO2 i podnoszenia celów redukcyjnych do 55 proc. względem 1990 r.
— Generalnie wszyscy teraz się spodziewają, że podaż nie będzie zaspokajać popytu na CO2, stąd oczekiwanie wzrostu — mówi Magdalena Płaczek.
Fundusze się specjalizują
Przemysł polski i europejski dyskutuje ostatnio na temat wpływu spekulacji na rynek uprawnień do emisji CO2. Magdalena Płaczek potwierdza, że na aktywność funduszy inwestycyjnych na tym rynku wskazują m.in. dane Bloomberga, zliczające pozycje zajmowane przez tzw. firmy zobowiązane oraz instytucje finansowe.
— Pojawiają się też informacje o funduszach zbierających pieniądze od inwestorów, by lokować je właśnie w CO2 i wspierać w ten sposób akcję klimatyczną. Trudno takim planom się dziwić, skoro na rynkach jest nadwyżka pieniądza, a według prognoz ceny uprawnień CO2 mogą rosnąć — mówi Magdalena Płaczek.