Fitch wierzy w rozsądek rządu

Bartek GodusławskiBartek Godusławski
opublikowano: 2016-07-17 22:00

Agencja ratingowa nie podważyła naszej wiarygodności kredytowej i utrzymała stabilną perspektywę. Liczy, że politycy będą z umiarem popuszczać pasa

Fitch potraktował rządzącą ekipę najłagodniej z wielkiej trójki agencji ratingowych. W połowie stycznia agencja S&P obniżyła nam wiarygodność kredytową o jeden stopień i nadała jej negatywną perspektywę, a Moody’s uznała, że choć na cięcie ratingu jest jeszcze za wcześnie, to jego przyszłość rysuje się w ciemnych barwach. Fitch po raz drugi w tym roku wziął pod lupę nasze finanse i gospodarkę. Zdaniem analityków agencji, nad Wisłą nie dzieje się nic takiego, co wymagałoby ostrzeżenia inwestorów. Wciąż możemy się cieszyć z oceny „A-” i stabilnej perspektywy dla ratingu.

ŁYŻKA MIODU:
ŁYŻKA MIODU:
Piotr Nowak, wiceminister finansów odpowiedzialny za finansowanie długu, może odetchnąć z ulgą. Decyzja Fitcha sprzyja naszym obligacjom, które od kilku miesięcy są pod rynkową presją. Przy rosnącym ryzyku zagranicznym każda pozytywna ocena jest na wagę złota.
Marek Wiśniewski

Rating na kredyt

Piątkowa decyzja Fitcha nieco zaskoczyła ekonomistów. Chociaż nikt nie spodziewał się, że nasza ocena kredytowa się pogorszy, to zdecydowana większość stawiała, że jej perspektywa będzie od teraz negatywna. Czarny scenariusz się nie zmaterializował, więc można się spodziewać, że inwestorzy z zadowoleniem przyjmą ratingowe wieści z Polski.

— To dobra wiadomość zwłaszcza dla polskiego rynku finansowego, zarówno obligacji, jak i waluty — mówi PAP Jarosław Janecki, główny ekonomista Societe Generale. Po wyborach nowa ekipa nie ma najlepszej prasy i wielu analityków wieszczy, że nie uda się utrzymać deficytu w ryzach. Dlatego rząd nie kryje satysfakcji z ratingowej cenzurki.

— Cieszę się, że obiektywnie oceniono naszą diagnozę i rozwiązania, które przedstawiliśmy Polakom — komentuje Mateusz Morawiecki, wicepremier i minister rozwoju. Korzystna decyzja Fitcha to jednak raczej wyraz wiary, że rząd nie zaserwuje szybko całego menu z kampanii wyborczej, niż pochwały podjętych już działań. Gorzkich słów doczekał się podatek bankowy oraz popuszczenie pasa, które planuje gabinet Beaty Szydło — mimo szybko kręcącej się gospodarki. Politykom oberwało się także za awanturę wokół Trybunału Konstytucyjnego, która może odbić się negatywnie na atrakcyjności inwestycyjnej kraju nad Wisłą.

Fitch zauważa jednak, że część „kontrowersyjnych” działań, które Prawo i Sprawiedliwość miało na tapecie, została zarzucona. Jako przykład podaje rezygnację z powszechnego przewalutowania kredytów frankowych w obliczu kosztów, jakie niósł pomysł, i zagrożenia, że uderzy to w stabilność finansową całego kraju. Agencja ratingowa oczekuje także, że po wejściu w życie programu 500+ pozostałe obietnice zostaną tak przykrojone, żeby deficyt zmieścił się w unijnych ryzach. — Raport Fitcha powinien dać sygnał, że jeśli racjonalnie rozłożymy nasze obietnice w czasie i ograniczymy ich koszty, to nic nie grozi ratingowi. To lepsza motywacja dla rządu niż obniżanie nam wiarygodności i wymuszanie w ten sposób porzucenia części planów — mówi jeden z ministrów chcący zachować anonimowość.

Bez hurraoptymizmu

Mniej różowo wyglądają niestety prognozy Fitcha dla naszej gospodarki. Agencja to kolejna instytucja, która nie wierzy, że gospodarka będzie rosła latach o blisko 4 proc. rocznie. Taki scenariusz rysuje obecnie resort finansów, ale ekonomiści zgodnie twierdzą, że jest on nadmiernie optymistyczny. Ostatnio bank centralny w swoich projekcjach zrewidował prognozę wzrostu na ten rok do 3,2 proc. Takiego samego tempa rozwoju spodziewa się Fitch, a w kolejnych dwóch latach przewiduje tylko nieznaczne przyspieszenie — do 3,3 proc. rocznie. Paliwem dla gospodarki ma być konsumpcja, którą będą napędzać wciąż poprawiająca się sytuacja na rynku pracy i transfery socjalne — głównie nowe świadczenie dla rodzin, dzięki któremu do gospodarstw domowych trafią w przyszłym roku 23 mld zł ekstra. Kondycja budżetu na razie Fitcha nie martwi. Chociaż dziura w publicznej kasie pogłębi się w tym roku do 2,8 proc. PKB, a w przyszłym znajdzie się na poziomie unijnego limitu — 3 proc., to rosnący PKB i wysiłki na rzecz poprawy ściągalności podatków powinny napełnić kasę państwa wystarczającymi dochodami, żeby utrzymać finanse pod kontrolą. Taki ogląd sytuacji został dobrze przyjęty na Świętokrzyskiej, chociaż fiskus zwraca uwagę, że prognozy gospodarcze agencji ratingowej są raczej „konserwatywne”, i przypomina, że inni ekonomiści prognozują nasze tempo wzrostu PKB w najbliższych latach na poziomie 3,3-3,5 proc.