Flokk powstał jak Feniks z popiołów

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2022-01-24 20:00

Dwa lata temu w Turku były dymiące zgliszcza, dziś fabryka wytwarza krzesła polskiej, szwajcarskiej i szwedzkiej marki, a pod względem skali produkcji jest numerem jeden w międzynarodowej grupie.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się

  • jakie straty spowodował pożar, który w 2019 r. strawił polską fabrykę grupy Flokk
  • jak zakład w Turku się odrodził
  • co pandemia zmieniła na rynku krzeseł biurowych i innych mebli

Pod koniec listopada 2019 r. spłonęło pół fabryki skandynawskiej firmy Flokk w Turku w Wielkopolsce.

Połowa fabryki

- Pożar zniszczył halę produkcyjną o powierzchni 20 tys. m kw., z chromownią, lakiernią i wydziałem metalowym oraz dwoma wydziałami montażu. To była ogromna strata, o czym najlepiej świadczy fakt, że przed pożarem produkowaliśmy 538 różnych modeli siedzisk biurowych w tym krzeseł, a po nim byliśmy w stanie produkować zaledwie 67 – wylicza Piotr Chełmiński, prezes Flokka Polska.

Według jego szacunków firma utraciła 30-40 proc. łańcucha wartości. Nie była w stanie spełnić wymagań kontraktowych wobec Ikei, której dostawcą była przez kilkadziesiąt lat, i w grudniu ubiegłego roku musiała przerwać współpracę. Podobnie było w przypadku dostaw do dwóch innych znaczących odbiorców zagranicznych.

Połowa przychodów

W 2020 r. przychody polskiej spółki spadły prawie o 45 proc., do niespełna 250 mln zł, a w miejsce ponad 30-milionowego zysku netto pojawiła się strata.

Fotel prezesa producenta foteli
Fotel prezesa producenta foteli
Piotr Chełmiński zasiadał już w zarządach Okocimskich Zakładów Piwowarskich, Browaru Dojlidy, firmy Werner & Mertz Polska, Kamisu - Przyprawy, Gametu i Orlenu. W połowie 2017 r. został prezesem Profimu (obecnie Flokk), który specjalizuje się w produkcji krzeseł i foteli biurowych.
Marek Wiśniewski

- Musieliśmy przeprowadzić zwolnienia grupowe. Na szczęście aż 90 proc. pracowników, z którymi się rozstaliśmy, znalazło pracę w okolicznych firmach – mówi prezes Flokka Polska.

Redukcja zakończyła się w lutym 2020 r., a zaraz potem firma otrzymała kolejny potężny cios – zaczęła się pandemia, a w połowie marca ogłoszono lockdown.

Flokkowi odzyskał ponad 100 mln zł z ubezpieczenia. Z odsieczą przyszła też skandynawska firma matka, oferując specjalne linie kredytowe.

- Bez tego bardzo trudno byłoby się nam odrodzić. Odtworzyliśmy już produkcję zdecydowanej większości modeli siedzisk biurowych, do których postanowiliśmy wrócić. Odpowiadają one za 99,8 proc. sprzedaży sprzed pożaru. Śmiało mogę powiedzieć, że wróciliśmy na rynek polski i rynki eksportowe – mówi Piotr Chełmiński.

Firma zrezygnowała ze 183 typów krzeseł, bo ponowne uruchomienie ich produkcji uznała za zbyt kosztowne względem wielkości sprzedaży.

Połowa szczęścia

W październiku 2021 r. ruszyła odbudowa fabryki, a właściwie budowa nowej. Zakończy się na przełomie III i IV kwartału. Na 12 tys. m kw. znajdzie się m.in. wydział montażu i lakiernia. Przy okazji firma zmieni system produkcji na nowocześniejszy i wymagający mniej miejsca.

- Z powodu zerwania łańcuchów dostaw zdecydowaliśmy się też postawić magazyn wysokiego składowania. Oddano go do użytku we wrześniu zeszłego roku i teraz jest pełen komponentów – informuje prezes Flokka.

Połowa grupy

Łącznie inwestycje pochłoną około 50 mln zł. M.in. dzięki nim wzrasta znacznie polskiego zakładu w grupie. W Turku, w ocalałej części fabryki, znajdują się szwalnia i piankownia, wspólne dla wszystkich zakładów Flokka, a pracownicy polskiej spółki odpowiadają za globalne zakupy grupy. Do niedawna firma produkowała wyłącznie pod marką Profim (tak wcześniej nazywała się polska spółka), ale właśnie się to zmienia.

- Od początku moją ambicją było budowanie silnej pozycji zakładu w Turku w ramach Flokka. Szefostwo grupy zdecydowało się niedawno przenieść tu produkcję z fabryk w Szwajcarii i Szwecji. Pierwsza produkowała głównie krzesła obrotowe pod marką Giroflex, ze 150-letnią tradycją, druga - przede wszystkim siedziska tapicerowane – mówi Piotr Chełmiński.

Po zmianach Flokk będzie miał cztery fabryki - jedną w USA, trzy w Europie. Polska jest już największa.

Połowa produkcji

- Pod względem wolumenu odpowiadamy już za blisko połowę łącznej produkcji grupy. Ponieważ jednak wytwarzamy krzesła ze średniej półki, a skandynawskie zakłady głównie z wyższej, nasz udział w przychodach grupy to około jedna czwarta – mówi prezes polskiego Flokka.

W planach jest zwiększenie mocy wytwórczych, zwłaszcza że w związku z pandemią rośnie popyt na fotele i krzesła wykorzystywane do pracy zdalnej. To nowy kierunek rozwoju, w którym firma już podąża.

Okiem branży
Pandemia zamieszała na rynku mebli
Michał Strzelecki
dyrektor biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli

Na początku światowego lockdownu mieliśmy bardzo poważne obawy o byt naszej branży – te obawy pomimo stosunkowo dobrych wyników nadal nam towarzyszą. Potem okazało się, że pandemia ma zarówno negatywne, jak i pozytywne skutki. Kryzys bardzo mocno dotknął przedsiębiorstwa specjalizujące się w meblach biurowych, czy na potrzeby sektora HoReCa, wytwórcy mebli mieszkaniowych byli oczywiście w znacznie lepszej sytuacji.

W 2021 r. wzrost sprzedaży w branży meblowej w Polsce przekroczył 20 proc., może więc wydawać, że jest bardzo dobrze. Niestety prawie połowa to skutek inflacji dotyczącej wyrobów gotowych, która w naszej branży sięgnęła około 10 proc. Kolejne 4-5 proc. dołożyło osłabienie złotego wobec euro i dolara – pamiętajmy, że gros polskiej produkcji meblarskiej wyjeżdża z kraju.

Czysty wzrost wyniósł zatem około 5 proc. To generalnie wynik średni. W minionym roku mógł być przynajmniej po części spowodowany koniecznością zgromadzenia w magazynach gotowych mebli. Firmy bronią się w ten sposób przed skutkami zerwanych łańcuchów dostaw. Za kilka lub kilkanaście miesięcy takie zamrożenie kapitału może mieć bardzo negatywne skutki w postaci choćby osłabienia płynności finansowej firm.