Garbarnia: kolejny przetarg jesienią
Przetarg na sprzedaż upadłej garbarni w Gnieźnie, który odbył się na początku czerwca, nie został rozstrzygnięty. Nie wpłynęła ani jedna oferta. Jeżeli sytuacja powtórzy się, syndyk podzieli zakład na mniejsze części i sprzeda je osobno.
Nie został rozstrzygnięty przetarg na sprzedaż Gnieźnieńskich Zakładów Garbarskich. Cenę wywoławczą ustalono na 4,5 mln zł, chociaż wartość całego terenu garbarni, czyli około 14 ha, wraz z budynkami i oczyszczalnią ścieków, oszacowano na 6 mln zł. Przetargiem były zainteresowane trzy firmy, ale żadna z nich nie złożyła oferty. Janina Murawa, syndyk zakładu przypuszcza, że odstraszyła je cena.
Nie dla wszystkich
Na garbarni ciążą ogromne długi. Aby je spłacić, syndyk musi sprzedać cały majątek. Na razie sprzedano część maszyn za 50 tys. zł, a pieniądze przeznaczono na zaległe wypłaty nagród jubileuszowych, odpraw rentowych i ekwiwalentów urlopowych. Na zaspokojenie roszczeń liczą banki, Urząd Skarbowy, ZUS oraz zakłady współpracujące z garbarnią. Na razie zgłosiło się około stu wierzycieli, których żądania opiewają na ponad 20 mln zł. Najpierw, około 2 mln zł zakład musi zwrócić do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Później przyjdzie kolej na spłatę banków, przede wszystkim Wielkopolskiego Banku Kredytowego i Banku Zachodniego, którym należy się łącznie 2,7 mln zł. Resztę pochodzących ze sprzedaży zakładu pieniędzy podzielą między siebie pozostali wierzyciele, pod warunkiem, że uda się sprzedać garbarnię za 4,5 mln zł.
— Kolejny przetarg odbędzie się jesienią. Będę zadowolona, jeżeli cały majątek uda mi się sprzedać za 2-2,5 mln zł. Ale wówczas pieniędzy wystarczy tylko na pokrycie długu wobec FGŚP — mówi Janina Murawa.
Będzie dzielony
Jeżeli syndykowi nie uda się sprzedać całej garbarni, zakład będzie podzielony na części. Ponieważ zainteresowanych kupnem mniejszych działek jest sporo, taki sposób pozbycia się majątku powinien przynieść efekty, chociaż znacznie wydłuży całą procedurę. Potencjalnym nabywcom najbardziej zależy na gruntach, chociaż na budynki zgłaszały akces m.in. prywatna szkoła i zakład krawiecki.
Los garbarni został przesądzony już w październiku 1999 r., kiedy wstrzymano produkcję. W styczniu tego roku zwolniono większość pracowników, a likwidatora zakładu zastąpiono syndykiem masy upadłościowej. Obecnie w gnieźnieńskiej garbarni pracuje 20 osób, ale nawet przy tak małej liczbie pracowników utrzymanie przedsiębiorstwa kosztuje miesięcznie około 40 tys. zł.
Bez okazji
Gnieźnieńska garbarnia jest mało atrakcyjna ze względu na wiek i dewastację. Obecnie w Polsce można kupić kilka znacznie nowszych garbarń, np. w Radomiu, Kępicach, Lubartowie, Braniewie. Jednak produkcja garbarska w Polsce powoli zamiera, nie ma bowiem ani skór do przerobu, ani zbytu na nie. Istnieją jeszcze małe prywatne firmy tej branży, ale i one tracą w konkurencji z tanimi, często lepszej jakości skórami z Azji i Ameryki.