Woda płynie od 21 miesięcy, a wykonawca ujęcia nie może doczekać się pieniędzy. Na samo wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy przeciwko komunalnej spółce czeka 17 miesięcy. Ta zaś zleciła zmiany w instalacji, które naukowiec z politechniki uznaje za „zbędne”.
Tak wygląda tło kontraktu za niemal 19 mln EUR brutto, który w związku z modernizacją stacji uzdatniania wody Lipce Gdańska Infrastruktura Wodociągowo-Kanalizacyjna (GIWK) zawarła z konsorcjum Firmy Gutkowski z Leszna i Fambud ze Skierniewic. Do czasu zerwania umowy „z winy wykonawcy” konsorcjum dostało 10,2 z 15,5 mln EUR netto, na jakie opiewała umowa.
— Dostałem 65 proc. należności za 92-94 proc. zrealizowanych prac. Mam kłopoty z utrzymaniem płynności finansowej, a sąd nawet nie wyznaczył terminu rozprawy — mówi Jan Gutkowski.
W 2011 r. jego firma miała 70,6 mln zł przychodów i 1,8 mln zł zysku netto. Rok wcześniej — 101,5 oraz 6,9 mln zł. M.in. dzięki kilkudziesięciu milionom złotych, które zdążyła zainkasować od GIWK, firma była na fali. Została laureatką ostatniej edycji „Gazel Biznesu”, rankingu najszybciej rozwijających się małych i średnich firm „PB”.
Upływający czas
W relacjach z GIWK kluczowy był 10 kwietnia 2011 r. Komunalna spółka odstąpiła wtedy od kontraktu typu zaprojektuj i zbuduj z czerwca 2008 r. Umotywowała to półrocznym opóźnieniem w realizacji inwestycji, niedostarczeniem przez wykonawcę zbiornika na podchloryn sodu (środek dezynfekcyjny) oraz niewłaściwym wykonaniem posadzki w jednym z pomieszczeń.
— To był ostatni moment, by zrzucić winę na moją firmę. Trwały prace wykończeniowe, a woda płynęła w miejskiej sieci wodociągowej od dwóch miesięcy. Cel inwestycji został więc zrealizowany — podkreśla Jan Gutkowski. Wpuszczenie wody do sieci wodociągowej miasta oznaczało w praktyce, że stację uzdatniania wody przejęła spółka Saur Neptun Gdańsk, w której 51 proc. udziałów ma francuski Saur, a 49 proc. miasto Gdańsk.
To ona zarządza siecią wodociągową miasta, GIWK jest wehikułem inwestycyjnym i formalnym właścicielem elementów wodociągu. Jako właściciel jest też stroną wszystkich umów i porozumień z Firmą Gutkowski. Porozumienie o podłączeniu ujęcia Lipce do reszty sieci zawarto 31 stycznia 2011 r.
Agnieszka Gajowniczek, rzeczniczka GIWK, uchyliła się od skomentowania kwestii wpuszczenia wody z ujęcia Lipce do sieci wodociągowej Gdańska 2 lutego 2011 r. Zaznaczyła, że wszystkie prace wykonywane przez Firmę Gutkowski były realizowane na czynnym obiekcie.
Zawarte 31 stycznia porozumienie ma tylko trzy punkty. Jeden głosi, że „wprowadzenie przez Saur Neptun Gdańsk wody uzdatnionej poprzez nowy układ technologicznydo gdańskiego systemu wodociągowego na podstawie zgody udzielonej przez Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego nie prowadzi do dorozumianego przejęcia przez Zamawiającego tej części Robót, w okresie poprzedzającym pozytywne zakończenie Prób Końcowych i wystawienie Świadectwa Przejęcia”. W wolnym tłumaczeniu: woda płynie, sanepid nie ma zastrzeżeń, ale instalacja nie jest gotowa.
— Gdybym wiedział, że dalszy bieg spraw będzie taki, nigdy bym się nie zgodził na to porozumienie. Ale musiałem płacić za wodę do rozruchu technologicznego i ponosić koszty uzdatniania wody wylewanej potem do rowu melioracyjnego z powodu nieprzejmowania instalacji przez GIWK. Uzbierało się tego 1,2 mln zł — podkreśla Jan Gutkowski.
Opóźnień nie neguje, podkreśla jednak, że wynikały one z winy GIWK. Problemy zaczęły się już na etapie projektowania, a więc w 2008 r. Pełniąca obowiązki inżyniera kontraktu holenderska spółka Grontmij Polska miała odrzucić rozwiązania techniczne proponowane przez Firmę Gutkowski, motywując to tym, że są nietypowe.
55 dni po zatwierdzeniu drugiej koncepcji i po przedstawieniu do zatwierdzenia zgodnego z nią projektu budowlanego miała jednak zmienić zdanie i nakazać powrót do rozwiązań technicznych z pierwotnej koncepcji. To miało doprowadzić do wydłużenia procedury uzyskiwania pozwolenia na budowę o niemal dwa miesiące.
Z przejęciem do eksploatacji stacji uzdatniani a wody GIWK i Grontmij miały zaś zwlekać ponad miesiąc. — Inżynier kontraktu nie jest w Polsce rozjemcą między inwestorem a wykonawcą. Robi tylko to, na co inwestor mu pozwala. Kiedy zleceniodawca chce, to się nim posługuje dla swojej korzyści — zaznacza Jan Gutkowski.
— Przez cały czas realizacji kontraktu działaliśmy jako niezależny podmiot, którego zadaniem było zarządzanie i sprawowanie nadzoru nad realizacją robót — oponuje Łukasz Jóźwiak z Grontmij Polska.
GIWK twierdzi, że poszczególne projekty były niezgodne z opisem przedmiotu zamówienia i dlatego je odrzucała. Przedstawicielka spółki nie odniosła się jednak do pytania o to, dlaczego rozwiązanie technicznie pierwotnie odrzucone zostało potem wskazane jako oczekiwane, podobnie jak przedstawiciel Grontmij Polska.
Co zawiera projekt?
Co do wymiany posadzki — to Jan Gutkowski twierdzi, że zostały one wykonane wcześniej tak samo w 11 pomieszczeniach i nikt nie zgłaszał zastrzeżeń. Uważa za nieuzasadnione oczekiwania GIWK, że w jednym z pomieszczeń posadzka będzie wykonana inaczej, niż przewidywał projekt.
— W opisie zamówienia został dokładnie opisany stan istniejących posadzek, a także sposób wykonania nowych. Wykonawca odmówił realizacji tych robót zgodnie z zamówieniem i starał się wymusić na nas akceptację takiego postępowania — twierdzi Agnieszka Gajowniczek. Kwestia zbiornika to dla Jana Gutkowskiego typowy pretekst.
— GIWK oczekiwała deklaracji zgodności, jaką otrzymała na innej budowie, mimo że tamta deklaracja została wystawiona bez zgody producenta. Warto też podkreślić, że taki zbiornik kosztuje około 1 tys. zł, co przy skali inwestycji jest bez znaczenia — mówi Jan Gutkowski. Przedstawiciele GIWK i Grontmij Polska zgodnie twierdzą, że wykonawca miał dostarczyć zbiornik przeznaczony do magazynowania podchlorynu sodu, a dostarczył zbiornik dopuszczony przez producenta wyłącznie do magazynowania wody.
Opinii nie ma, choć jest
Przekonany do swoich racji Jan Gutkowski w maju 2011 r. złożył pozew w Sądzie Okręgowym w Gdańsku. Do dziś nie doczekał się terminu rozprawy. I sugeruje, że jest to związane z osobą Jacka Skarbka — obecnie prezesa GIWK, który przez 9 lat sądził w gdańskich sądach. Jako sędzia sądu wojewódzkiego odszedł z zawodu w 1994 r.
— Firma Gutkowski doprowadziła do całkowitego paraliżu sprawy sądowej poprzez nieustanne składanie identycznych lub prawie identycznych wniosków o zabezpieczenie powództwa oraz zażaleń na postanowienia sądu o ich oddalaniu. I to te działania w praktyce uniemożliwiają sądowi rozpoczęcie postępowania. Prezes Jacek Skarbek oświadcza, że w sprawie sporu z Firmą Gutkowski nie kontaktował się z żadnym z sędziów — przekazała nam Agnieszka Gajowniczek.
Sędzia Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku, potwierdza, że składanie wniosków o zabezpieczenie powództwa i zażaleń na ich odrzucanie przeciąga procedury. Zwraca jednak uwagę na inny problem. Sąd od 10 listopada 2011 r. szuka biegłego z zakresu budownictwa.
— Opinia biegłego wydana jeszcze przed rozprawą może znacznie przyspieszyć bieg samego postępowania. Powstał jednak problem — żaden z biegłych nie podjął się przygotowania opinii — tłumaczy Tomasz Adamski.
GIWK przystąpiła natomiast do przebudowy stacji uzdatniani wody Lipce. Projekt przeróbek tego, co wykonała Firma Gutkowski, przygotowała spółka BBF z Poznania. Ekspertyza wykonana na Politechnice Poznańskiej na zlecenie Jana Gutkowskiego nie jest jednak dla BBF pochlebna. Prof. dr hab. Jan Bagieński pięciokrotnie uznał zmiany proponowane przez BBF za „zbędne”.
Używał też określeń typu: kłopotliwe, kosztowne, nieskuteczne itp. — Nie oglądałem obiektu. Opierałem się na dokumentach, m.in. inwentaryzacji dokonanej przez firmę BBF i dokumentacji proponowanych przez nią zmian. Do zmian odnoszę się bardzo sceptycznie — potwierdził nam Jan Bagieński.
— Nie znamy opinii eksperta z Politechniki Poznańskiej, więc nie możemy się do niej odnieść. Nigdy nikt z Politechniki Poznańskiej nie zgłaszał do nas potrzeby wykonania takiej ekspertyzy ani prośby o udostępnienie obiektu w celu jej wykonania, a trudno sobie wyobrazić rzetelne sporządzenie opinii bez obecności na obiekcie — mówi Agnieszka Gajowniczek. Spółka BBF nie odpowiedziała na nasze pytania.