PGNiG chce mieć „polisę ubezpieczeniową”. By odbiorcy gazu nie dali nogi, chce zostać ich inwestorem.
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) nie chce pozwolić, by konkurenci przejęli dostawy gazu dla jego strategicznych odbiorców: zakładów wielkiej syntezy chemicznej. Gra toczy się o wielkie dostawy. Chemia zużywa średnio 2,4 mld m sześc. tego surowca rocznie (dla porównania: cały kraj 14-15 mld). Gazowy potentat ma też apetyt na elektroenergetykę, która już zużywa ponad 1 mld m sześc. gazu rocznie. Ponadto chcąc zmniejszyć uzależnienie od monopolu rosyjskiego Gazpromu, zwiększy import błękitnego paliwa z innych źródeł, więc musi zapewnić sobie odbiorców.
Najpierw rynek
— Bierzemy pod uwagę zakup
na giełdzie 10-20 proc. akcji Tarnowa i Kędzierzyna. W kolejnym etapie chcemy
zainwestować w podobny pakiet akcji Zakładów Azotowych Puławy, ale oczywiście
podjęcie decyzji wymaga szczegółowych analiz — mówi Michał Szubski, od marca
prezes PGNiG.
Należąca do państwa Nafta Polska przygotowuje upublicznienie Zakładów Azotowych Tarnów i Kędzierzyn. Debiuty planowane są na ten rok.
PGNiG na celowniku ma też już notowane na GPW Zakłady Chemiczne Police.
— Ten alians uzależniamy od powstania w tym rejonie terminalu LNG czy też gazociągu Baltic Pipe, łączącego Danię i Polskę, lub obu tych inwestycji, co byłoby najbardziej korzystne— zastrzega Michał Szubski.
W grę wchodzi też zakup na giełdzie 10-20-procentowego pakietu akcji elektroenergetyki. Na parkiet mają trafić grupy energetyczne Enea (2008 r.) oraz Tauron, Energa i Polska Grupa Energetyczna (w 2009 r.).
— Rozważamy inwestycję w jedną z pierwszych grup, która znajdzie się na GPW, ale w tej chwili trudno przesądzać, jaka będzie ostateczna decyzja. Jeśli zainwestujemy, to chcielibyśmy, by stworzono 3-4 źródła produkcji energii opartej na gazie — mówi Michał Szubski.
Najbardziej łakomym kąskiem dla PGNiG mogłaby być Energa, która prawie nie ma własnej bazy wytwórczej. Mogłaby więc inwestować w gazowe bloki energetyczne. Tym planom sprzyja groźba deficytu energii.
— W ciągu pięciu lat pojawią się miejsca na średniej wielkości elektrownię zasilaną gazem. Mam jednak świadomość, że węgiel w elektroenergetyce to podstawowe paliwo — podkreśla Michał Szubski.
Zdaniem prezesa PGNiG, mniejszościowi akcjonariusze powinni być zadowoleni z tych planów, bo akwizycje korzystnie wpłyną na tempo wzrostu przychodów spółki. W jakim stopniu?
— Aktualnie przygotowujemy analizy dotyczące możliwości wzrostu wykorzystania gazu w Polsce — dodaje Michał Szubski.
Koło fortuny
PGNiG do niedawna nie było
zainteresowane akcjami sektora chemicznego. Największe spółki były mu winne
setki milionów złotych. Chemia już wyrównała rachunki z PGNiG i szuka tańszych
źródeł surowca. Puławy wymykają się z rąk PGNiG, bo chcą współpracować z
kopalnią Bogdanka w produkcji gazu syntezowego z węgla. Miałaby ona zaspokoić 50
proc. ich zapotrzebowania na ten surowiec (850-900 mln m sześc.). Obecnie jedyny
dostawca to PGNiG.
Kędzierzyn jest najbliższy uniezależnienia się od PGNiG. Negocjuje z Koksownią Zdzieszowice z grupy ArcelorMittal Poland dostawy tzw. gazu syntezowego w latach 2011-25. Mają one wynieść około 500 mln m sześc. rocznie. Tyle gazu chemiczna spółka kupuje od PGNiG. Zainteresowanie gazowego potentata Kędzierzyn odbiera pozytywnie.
— Potwierdza to, że zakłady są w dobrym położeniu finansowym. Będziemy korzystać z gazu ze Zdzieszowic i PGNiG, ponieważ chcemy zwiększyć przychody, rozszerzając portfel produktów. Udział PGNiG w dostawach gazu zmniejszyłby się, ale ilościowo pozostałby na tym samym poziomie. Surowiec ze Zdzieszowic pozwoliłby nam podnieść rentowność produkcji — podkreśla Jacek Nowak, wiceprezes Kędzierzyna.
Tarnowskie Azoty odbierają zapowiedź PGNiG jako komplement dla jej programu inwestycyjnego.
— Z PGNiG jako akcjonariuszem chemia czułaby się
bezpieczniej, bo byłaby to gwarancja stabilności dostaw. Na cenę gazu alians
raczej nie wpłynie, bo rynek jest regulowany, ale zyski z jego sprzedaży
pozostawałyby w grupie i mogłyby być reinwestowane — mówi Jerzy Marciniak,
prezes Tarnowa.