Giełdy azjatyckie kuszą potencjałem

Jagoda Fryc
opublikowano: 2014-12-18 00:00

Indie, Tajlandia, Indonezja, Turcja, Japonia i USA – na tych rynkach klienci TFI zarobili w tym roku najwięcej. W 2015 r. wciąż warto tam być – uważają eksperci

Ponad 72 proc. zarobił od początku roku, w przeliczeniu na złote, WIOF India Performance i jest to najwyższa stopa zwrotu spośród wszystkich otwartych funduszy z oferty polskich oraz zagranicznych TFI. Ale nie tylko w Indiach warto było inwestować w 2014 r. Pozytywnie zaskoczyła inwestorów także Tajlandia, Indonezja, Japonia i Turcja. Tam zarobek posiadaczy jednostek uczestnictwa najlepszych funduszy był jednak trochę niższy i sięgnął nawet 20-30 proc. W tym czasie lider z grupy funduszy akcji polskich uniwersalnych powiększył portfel zaledwie o 3,2 proc.

— Rozwój sytuacji na rynkach wschodzących w 2014 r. pozytywnie zaskoczył inwestorów, ale z oczywistych względów nie dotyczy to krajów typowo surowcowych, takich jak Rosja, RPA czy Brazylia. Obawy o negatywny wpływ kończącego się luzowania ilościowego w USA na wzrost w krajach rozwijających okazały się przesadzone. Częściowo negatywny skutek został skompensowany działaniami pozostałych banków centralnych — chińskiego, japońskiego, europejskiego. Mocne zwyżki stały się udziałem krajów, które najmocniej korzystają na spadających cenach ropy naftowej — Indie, Indonezja, Tajlandia, Turcja — tłumaczy Marek Buczak, dyrektor ds. rynków zagranicznych w Quercus TFI.

Historia dobrą podpowiedzią

W 2014 r. wyraźną przewagę nad innymi rynkami osiągnęły kraje azjatyckie, przy czym każdy z nieco innego powodu. W Indiach inwestorzy duże nadzieje wiązali z nowym premierem, mimo że wyceny spółek są już wyśrubowane. Efekt? Sensex — główny indeks indyjskiej giełdy — zyskał od początku roku ponad 26 proc. Spadający kurs jena i działania banku centralnego, który zwiększa skalę programu skupu aktywów, były natomiast motorem hossy w Japonii, która wzrosła w rok o 10 proc. Turcja jest natomiast największym beneficjentem taniejącej ropy. Zwyżki na tych giełdach, a co za tym idzie — wysokie stopy zwrotu funduszy — mogą tradycyjnie działać jak magnes na klientów TFI, ale jak podpowiada doświadczenie — nie zawsze opłaca się wskakiwać do rozpędzonego pociągu. Specjaliści tłumaczą jednak, że inwestorzy, którzy rozpoczęli właśnie budowę portfela na 2015 r., mogą tym razem bez obaw „kupić” historyczne wyniki.

— W ostatnich miesiącach perspektywy na najbliższy okres istotnie się poprawiły. Mimo że wiele banków inwestycyjnych zapowiada, że rok 2015 będzie trudny dla rynków wschodzących i lepszą alternatywą są rynki rozwinięte, to uważam, że po raz kolejny mogą one zaskoczyć pozytywnie. Tanie surowce oraz poprawiająca się płynność powinny pozytywnie wpłynąć na sytuację makroekonomiczną takich krajów jak Turcja czy Indie. Giełda chińska może kontynuować wzrostowy trend, w dużej mierze dzięki aktywności banku centralnego. Ryzykiem pozostaje spadająca dynamika rozwoju tamtejszej gospodarki — przekonuje Marek Buczak.

Nie ma zysku bez ryzyka

Inwestorzy nie mogą jednak zapominać, że inwestując na giełdzie, musimy się liczyć z większym ryzykiem, a to w przypadku rynków wschodzących jest tradycyjnie podwyższone. Seweryn Masalski, zarządzający z MM Prime TFI, przypomina, że głównym zagrożeniem jest ewentualny odpływ zagranicznego kapitału w związku z coraz silniejszym dolarem i perspektywą podwyżek stóp procentowych w USA.

— Do rozwoju potrzeba dewiz, szczególnie w Indiach, Indonezji i Turcji. Problemy krajów eksportujących ropę (Rosja, Kazachstan, Iran, Irak, Półwysep Arabski) szkodzą sąsiadom, chociażby przez powiązania handlowe. Z drugiej strony spadające ceny ropy w dłuższym terminie wpłyną pozytywnie na gospodarki większości krajów azjatyckich, które muszą ten surowiec importować i płacić twardą walutą — uspokaja Seweryn Masalski.

Marek Buczak zwraca również uwagę, że ostatnie wydarzenia w Rosji pokazują, że wobec dużej aktywności kapitału spekulacyjnego nastroje na rynkach mogą się diametralnie zmieniać. Dlatego inwestorzy, którzy nie mają aż tak dużego apetytu na ryzyko, powinni wybrać fundusze akcji amerykańskich, które również w tym roku dały sporo zarobić — najlepszy ponad 15 proc.

— Tamtejszy rynek ma nieco lepszy stosunek potencjalnego zysku do ryzyka, bo gospodarka jest rozpędzona, a bank centralny działa bardzo ostrożnie, by nie zaszkodzić ożywieniu gospodarczemu — dodaje Seweryn Masalski.