Głęboka zapaść w kopalni kryptowalut

Karolina WysotaKarolina Wysota
opublikowano: 2019-12-05 22:00

Śledczy sprawdzają, czy Pracownia Nowych Technologii oszukała 230 inwestorów na miliony złotych. Szef spółki ujawnia kulisy projektu Blockchain Data Center

Przeczytaj artykuł i poznaj kulisy krytowalutowego projektu. 

W piątek Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła postępowanie w sprawie Pracowni Nowych Technologii (PNT), właściciela kopalni kryptowalut Blockchain Data Center. Śledczy sprawdzają, czy doszło do przestępstwa z art. 286 § 1 k.k. w zw. z art. 294 § 1 k.k., polegającego na niekorzystnym rozporządzeniu 21,4 mln zł, które spółka pożyczyła od inwestorów — wspólników. Ponadto organy ścigania wyjaśniają, czy „usunięcie” z majątku niewypłacalnej spółki ponad tysiąca koparek kryptowalut było działaniem na szkodę wielu wierzycieli (czyn wynikający z art. 300 § 1 i 3 k.k.). Prokuratura nie informuje wprost, kto złożył doniesienie, z jej komunikatu można jednak wnioskować, że zrobili to niezadowoleni inwestorzy.

W MIARĘ MOŻLIWOŚCI:
W MIARĘ MOŻLIWOŚCI:
Szczepan Bentyn, prezes PNT, twierdzi, że spółka spłacała pożyczki tak długo, jak pozwalała na to jej kondycja finansowa. Bieżące zadłużenie względem inwestorów wynosi około 18 mln zł.
TP

Oświadczenie spółki

PNT opublikowała oświadczenie na stronie internetowej. Napisano w nim, że przedstawiciele spółki współpracują z prokuraturą. Ich zdaniem podejrzenia są absurdalne, a cała sprawa jest „rezultatem składania fałszywych zawiadomień przez kilku Wspólników/Inwestorów, realizujących swoje groźby składane pod adresem przedstawicieli PNT”. W oświadczeniu spółka podkreśla, że nie wprowadziła inwestorów w błąd co do zamiaru i możliwości spłaty pożyczek.

„Każdy ze Wspólników/Inwestorów, przystępując do spółki, miał świadomość, na co będą wydatkowane środki spółki i skąd będą pochodziły fundusze do spłaty pożyczek, gdyż były one zdefiniowane w umowie inwestycyjnej, umowie pożyczki i umowie spółki, podpisywanych przez Wspólników/ Inwestorów” — twierdzi w oświadczeniu PNT.

Plan naprawczy

Od kwietnia w pracowni trwa restrukturyzacja. Sąd wyznaczył tymczasowego nadzorcę, którym jest Emilia Polańska, prezes Centrum Restrukturyzacji i Mediacji (CRiM). Pod jej okiem spółka wypracowała scenariusz postępowania układowego, który lada dzień ma trafić do sądu. Zdaniem Szczepana Bentyna, prezesa PNT, to najlepsze z możliwych wyjść z patowej sytuacji, w której znajduje się firma.

— Jeśli plan postępowania restrukturyzacyjnego zostanie zatwierdzony i zrealizowany, inwestorzy mają szasnę odzyskać 10 proc. pozostałego do spłaty kapitału plus 30 proc., jeśli spółka dostanie zwrot VAT, o który wnioskuje do urzędu skarbowego od wielu miesięcy. Jego wypłatę opóźnia trwające postępowanie kontrolne — informuje prezes PNT.

Chodzi o około 4,5 mln złotych plus odsetki ustawowe za zwłokę (według szacunków spółki blisko 300 tys. zł za każdy rok). Co będzie, jeśli postępowanie restrukturyzacyjne nie dojdzie do skutku?

— Trzeba będzie złożyć wniosek o postępowanie upadłościowe. To nie jest dobre rozwiązanie dla inwestorów, którzy zgodnie z prawem znajdują się na samym końcu długiego łańcucha zaspokajania potrzeb wierzycieli. Zobowiązania spółki wobec urzędów i kontrahentów są na tyle duże, że może nie wystarczyć pieniędzy na spłatę pożyczek. Dlatego za wszelką cenę chcemy utrzymać kopalnię, na której nadal można zarobić — wyjaśnia prezes PNT.

O tym, że PNT balansuje nad przepaścią, informowaliśmy na łamach „PB” już w lutym. Jak do tego doszło? Wróćmy do samego początku.

Na początku był entuzjazm

Kopalnię Blockchain Data Center tworzy kilka spółek, które w nazwie mają zbitkę słów „Pracownia Nowych Technologii”. Udziały w spółce matce mają Pracownia Finansowa (70 proc.) oraz Szczepan Bentyn (30 proc.), prezes PNT i znany polski youtuber specjalizujący się w technologii blockchain i kryptowalutach. Podział wpływów w PNT jest pochodną wkładu udziałowców.

— W styczniu 2017 r. wspólnie uruchomiliśmy koncepcyjną kopalnię kryptowalut, zasilaną energią pochodzącą z elektrowni wiatrowych, które należą do grupy Pracownia Finansowa. Projekt okazał się bardzo dochodowy, ponieważ wstrzeliliśmy się w hossę na rynku kryptowalut — mówi Szczepan Bentyn, prezes PNT.

Przez cały 2017 r. kurs bitcoina dynamicznie rósł. W styczniu za jednostkę trzeba było zapłacić około 1 tys. USD, a w grudniu — aż 20 tys. USD. To wciąż niepobity rekord króla kryptowalut.

Trend wzrostowy dotyczył niemal całego rynku, na którym było wówczas około 2 tys. różnych kryptowalut. Gorączka inwestycyjna, która opanowała świat, nie ominęła Polski. Nie ma oficjalnych danych, ile pieniędzy włożyli w coiny polscy inwestorzy, jednak mówi się o milionach złotych.

Odważne inwestycje

Biznes kopalniany okazał się strzałem w dziesiątkę. PNT przygotowała ofertę dla inwestorów — osób fizycznych i firm. Widełki były szerokie — można było wejść do spółki, pożyczając jej od 50 tys. zł do 2 mln zł. Umowy zabezpieczano wekslem. Od kwietnia 2017 r. do stycznia 2018 r. w PNT uwierzyło 230 inwestorów, którzy dokapitalizowali spółkę 21,4 mln zł. W zamian partycypowali w 75 proc. wypracowanych przez nią zysków. Obecnie spółka nie prowadzi inwestycji i nie jest otwarta na nowych inwestorów.

— To była przemyślana forma inwestycyjna, zabezpieczająca przede wszystkim interesy inwestorów, będących jednocześnie wspólnikami jednej z trzech spółek córek PNT [forma prawna to spółka z ograniczoną odpowiedzialnością spółka komandytowa — red.]. Mają oni wpływ na jej decyzje i wgląd we wszystkie dokumenty. W umowach informowaliśmy o ryzyku inwestycyjnym — mówi Szczepan Bentyn.

Rzeka pieniędzy płynęła do PNT zarówno od inwestorów, jak i ze sprzedaży urobku. To budziło coraz większy apetyt na koparki i otwieranie kolejnych kopalni kontenerowych. W pewnym momencie było ich aż sześć.

— Postawiliśmy na innowacyjne rozwiązania, jak np. technologia zanurzeniowa do chłodzenia komputerów. Jest ona znacznie lepsza od klasycznego strumienia powietrza, bo pozwala zagospodarować ciepło odpadowe i zwiększyć wydajność koparek — mówi prezes PNT.

Z prawdziwego zdarzenia

We wrześniu 2017 r. PNT uruchomiła kopalnię kryptowalut w Koninie. Przy Zespole Elektrowni Pątnów-Adamów- Konin zadomowiło się wiele przedsiębiorstw, które zbudowały bezpośrednie przyłącze, co pozwalało znacznie obniżyć opłatę dystrybucyjną. Korzystała na tym również kopalnia Blockchain Data Center. Nie trwało to jednak długo, bo ceny prądu poszybowały, a zmiana przepisów spowodowała, że kolejni dostawcy wymawiali PNT umowy. Koniec końców również PF odcięła dopływ do kopalni, których była wspólnikiem, gdyż bardziej opłacało się jej sprzedać moc do sieci dystrybucyjnej. Na domiar złego od kilku miesięcy na rynku kryptowalut trwała bessa, która zaczęła się w styczniu 2018 r. Trzeba było na cito poszukać nowej lokalizacji dla koparek. Padło na Łódź.

— Z pomocą jednego z naszych kontrahentów [jego nazwy PNT nie ujawnia — red.] zmieniliśmy lokalizację. Firma świadczyła dla nas usługi hostingowe. Niestety niedługo po przeprowadzce, w listopadzie 2018 r., kurs bitcoina tąpnął — z 6 tys. USD do 3,5 tys. USD. To był moment krytyczny. Nagle kopalnia stała się nierentowna — wspomina szef kopalni Blockchain Data Center.

Wyprowadzka na Wschód

Na przełomie roku 2018 i 2019 problemy spółki bardzo się pogłębiły. PNT miała na stanie ponad tysiąc niepracujących koparek (kupowała je średnio po kilkanaście tysięcy złotych), zobowiązania wobec wierzycieli, zero na koncie oraz nadzieję, że kurs bitcoina w końcu odbije i wróci hossa. Wyjścia były dwa: bankructwo lub restrukturyzacja. — Wybraliśmy drugie. Z pomocą przyszedł nasz kontrahent, który pomógł nam przenieść sprzęt z Konina do Łodzi. Z myślą o ratowaniubiznesu kryptowalutowego wspólnie szukaliśmy lokalizacji najlepszej pod względem kosztów utrzymania. Postawiliśmy na Rosję i Iran — mówi Szczepan Bentyn.

Projekt Rosja

197 urządzeń Antminer L3+ pojechało do Rosji. Nie obyło się bez przygód. Po drodze w samochodzie transportującym sprzęt zamarzło paliwo. W końcu udało się dotrzeć na miejsce i podłączyć urządzenia do prądu. Spółka zaczęła zarabiać, jednak latem na PNT spadła kolejna plaga — halving litecoin. To zmniejszenie o połowę liczby coinów, którymi nagradza się górników użyczających mocy obliczeniowej do utrzymania sieci blockchain. Sprzęt, którego wartość mierzy się rentownością, stał się bezużyteczny.

— Mogliśmy go zutylizować albo płacić za magazynowanie ośmiu palet, co z biznesowego punktu widzenia było nieopłacalne. Również ściągnięcie komputerów do Polski nie wchodziło w grę ze względu na zbyt wysokie koszty transportu i potencjalne problemy w urzędzie celnym. Sprzedaż na rynku wtórnym też była problematyczna,bo w podobnej sytuacji znalazło się wielu górników — mówi Szczepan Bentyn.

Projekt Iran

920 urządzeń Antminer S9 pojechało na Bliski Wschód. Iran ze względu na tani prąd miał być mekką dla górników kryptowalutowych. Rzeczywistość okazała się jednak bardziej brutalna. — Wszystko zapowiadało się bardzo obiecująco. Koniec końców na drodze stanęła bariera językowa, kulturowa, trudne relacje biznesowe i sytuacja polityczna, przez którą w kraju aż na tydzień wyłączono internet. To mocno nas rozczarowało, ale kopalnia nadal funkcjonuje, a koparki zarabiają — mówi szef PNT. Z relacji Szczepana Bentyna wynika, że koparki Antminer S9 z Chin nie zarabiały przez trzy miesiące po zakupie, czekając na oclenie w urzędzie. To również wpłynęło na kondycję firmy. PNT nie jest jedyną polską kopalnią, która przejechała się na kryptowalutach. W kwietniu zeszłego roku upadło Polskie Górnictwo Cyfrowe (PGC), a w listopadzie koparki wyłączyła spółka Independent Enterprise.

Biznes wiatrakowy

Pracownia Finansowa, współwłaściciel PNT, to firma specjalizująca się w alternatywnych inwestycjach, m.in. w elektrownie wiatrowe, nieruchomości i kryptowaluty. Spółka ma na pieńku z niektórymi inwestorami. We wrześniu donieśli do prokuratury, zarzucając firmie klasyczne oszustwo, wynikające z art. 286 kk. Czują się oszukani przez spółkę.

OKIEM EKSPERTA

Gorączka złota

RAFAŁ ZAORSKI, prezes Fundacji TJS

Najwięcej osób wchodzi w inwestycję na szczycie bańki i tak było również w przypadku kryptowalut. Pod koniec 2017 r., gdy bitcoin osiągnął rekordową wycenę, powstało wiele różnych pomysłów na biznes, w tym kopanie kryptowalutowe. Kupowano wówczas sprzęt komputerowy po horrendalnie wysokich cenach. Zadziałał efekt FOMO [z ang. fear of missing out — red.], czyli przeraźliwy strach przed tym, że ominie nas coś ważnego. Dziś inwestycje kryptowalutowe wielu odbijają się czkawką. Pozostał niesmak i pytanie, kto zawinił. Wśród właścieli firm są zarówno nieoprawni optymiści, którzy ślepo wierzą w technologię, jak i oszuści, którzy żerowali na kryptomodzie. Co do inwestorów, nie pozostaje nic innego, jak zacytować byłego premiera, który zwrócił się do powodzian: „trzeba było się ubezpieczyć”. Nieodłącznym elementem każdej bańki spekulacyjnej jest to, że prędzej czy później pęknie. To tajemnica poliszynela. Osobiście jestem negatywnie nastawiony do bitcoina. Nie wierzę, aby kiedykolwiek został uznany za niezależną walutę, choć technologia jest bardzo dobra.