Spółka odczuwa lekkie ożywienie na rynku, ale zarobków raczej prędko nie pokaże.
Spowolnienie mocno uderzyło Grajewo. Spadek popytu ze strony branży meblarskiej zbiegł się z powstaniem nowych zakładów i zaostrzeniem konkurencji wśród producentów płyt. Zaowocowało to w ostatnich miesiącach wojną cenową. Ale są już oznaki poprawy.
— W trzecim kwartale zaobserwowaliśmy wzrost popytu na nasze wyroby. Oczywiście po części ma to związek z sezonowością, ale nie jest to wyłącznie jej efekt — mówi Rafał Karcz, członek zarządu i dyrektor finansowy Grajewa.
Pozwoliło to spółce na zwiększenie wykorzystania mocy wytwórczych (przekroczyło 90 proc.) i podniesienie cen w październiku.
— Wygląda na to, że spadkowy trend cenowy wyhamował — informuje Wojciech Gątkiewicz, prezes Grajewa.
Przyznaje jednak, że odbicie trzyma się na "bardzo wiotkich nogach" i trudno powiedzieć, jak sytuacja będzie się rozwijała w kolejnych kwartałach. Trudny rynek zmusił Grajewo do wstrzymania inwestycji w Rosji, co wiąże się z dodatkowymi kosztami, i do zaciskania pasa. W I kwartale 2010 r. wejdzie w życie nowy system zarządzania w spółce. Dotychczasowe działania optymalizacyjne przełożą się na minimum 50 mln zł oszczędności w tym roku: dotychczas przyniosły około 40 mln zł, w przyszłym mają zapewnić kolejne minimum 20 mln zł.
Zarząd Grajewa szacuje, że czwarty kwartał nie powinien być gorszy od trzeciego, w którym spółka wypracowała 316,7 mln zł przychodów, 1 mln zł zysku operacyjnego i poniosła 8 mln zł straty netto przypisanej akcjonariuszom większościowym.
— Spodziewamy się, że w przyszłym roku EBITDA będzie lepsza [po trzech kwartałach wynosi 98,7 mln zł — red.] — mówi Rafał Karcz.
Nie wiadomo jednak, kiedy spółka zacznie zarabiać na czysto. Zwłaszcza że mają wzrosnąć koszty obsługi zadłużenia, które na koniec roku przekroczy 1 mld zł (trwają rozmowy z bankami w sprawie jego zrolowania do 2013 r.).
— Liczymy na odbudowanie popytu — przyznaje Wojciech Gątkiewicz.