Grajewo czeka na popyt

KSA
opublikowano: 2009-11-16 00:00

Spółka odczuwa lekkie ożywienie na rynku, ale zarobków raczej prędko nie pokaże.

Spółka odczuwa lekkie ożywienie na rynku, ale zarobków raczej prędko nie pokaże.

Spowolnienie mocno uderzyło Grajewo. Spadek popytu ze strony branży meblarskiej zbiegł się z powstaniem nowych zakładów i zaostrzeniem konkurencji wśród producentów płyt. Zaowocowało to w ostatnich miesiącach wojną cenową. Ale są już oznaki poprawy.

— W trzecim kwartale zaobserwowaliśmy wzrost popytu na nasze wyroby. Oczywiście po części ma to związek z sezonowością, ale nie jest to wyłącznie jej efekt — mówi Rafał Karcz, członek zarządu i dyrektor finansowy Grajewa.

Pozwoliło to spółce na zwiększenie wykorzystania mocy wytwórczych (przekroczyło 90 proc.) i podniesienie cen w październiku.

— Wygląda na to, że spadkowy trend cenowy wyhamował — informuje Wojciech Gątkiewicz, prezes Grajewa.

Przyznaje jednak, że odbicie trzyma się na "bardzo wiotkich nogach" i trudno powiedzieć, jak sytuacja będzie się rozwijała w kolejnych kwartałach. Trudny rynek zmusił Grajewo do wstrzymania inwestycji w Rosji, co wiąże się z dodatkowymi kosztami, i do zaciskania pasa. W I kwartale 2010 r. wejdzie w życie nowy system zarządzania w spółce. Dotychczasowe działania optymalizacyjne przełożą się na minimum 50 mln zł oszczędności w tym roku: dotychczas przyniosły około 40 mln zł, w przyszłym mają zapewnić kolejne minimum 20 mln zł.

Zarząd Grajewa szacuje, że czwarty kwartał nie powinien być gorszy od trzeciego, w którym spółka wypracowała 316,7 mln zł przychodów, 1 mln zł zysku operacyjnego i poniosła 8 mln zł straty netto przypisanej akcjonariuszom większościowym.

— Spodziewamy się, że w przyszłym roku EBITDA będzie lepsza [po trzech kwartałach wynosi 98,7 mln zł — red.] — mówi Rafał Karcz.

Nie wiadomo jednak, kiedy spółka zacznie zarabiać na czysto. Zwłaszcza że mają wzrosnąć koszty obsługi zadłużenia, które na koniec roku przekroczy 1 mld zł (trwają rozmowy z bankami w sprawie jego zrolowania do 2013 r.).

— Liczymy na odbudowanie popytu — przyznaje Wojciech Gątkiewicz.