Po pół godziny handlu za oceanem S&P500, Dow Jones oraz Nasdaq zyskują po nie więcej niż 0,2 proc. To znacznie słabszy wynik, niż ten, którym pochwalić się mogą indeksy europejskie. Frankfurcki DAX rośnie o 1,7 proc., paryski CAC40 zyskuje 1,8 proc., a londyński FTSE100 utrzymuje się 0,8 proc. nad kreską. Pierwszy z indeksów ma szanse zakończyć sesję na nowym historycznym szczycie, a sam WIG30 notuje 0,9-procentowy wzrost. Inwestorzy, zawiedzeni brakiem zdecydowanych decyzji EBC na ostatnim posiedzeniu, obstawiają, że do złagodzenia polityki dojdzie już w styczniu.
- Rynki europejskie są uzależnione od płynności. Zwyżki rozpoczynają się za każdym razem, kiedy któryś z głównych banków centralnych zaczyna łagodzenie – komentował w rozmowie z Bloombergiem Otto Waser, główny zarządzający R&A Research & Asset Management.
Na rynek spłynęło także kilka świetnych odczytów makroekonomicznych. W listopadzie w USA przybyło aż 321 tys. miejsc pracy, co było najlepszym wynikiem od trzech lat. Bardziej od prognoz wzrosły też zamówienia w niemieckim przemyśle.
