Prolog Łatwo ulec pokusie tworzenia teorii spiskowych. Są niedopowiedziane, elastyczne i wytłumaczą wszystko. Połączą porozrzucane fakty i zinterpretują je w wygodny sposób. Kiedy można je poprzeć informacjami z wielu źródeł i kiedy bez nadmiernego przerostu wyobraźni łączą się w logiczną całość, czas... na komentarz.

Akcja: nielegalne podsłuchy, akcje służb specjalnych, kontrolowane przecieki do mediów, walka o wpływy, pieniądze i władzę
Bohaterowie: obecni i byli ministrowie, szefowie służb specjalnych, szefowie największych spółek skarbu państwa
Epizod pierwszy — drobiazg budujący atmosferę
Niedawny raport Najwyższej Izby Kontroli (NIK) w sprawie budowy gazoportu był zaskakujący. Przede wszystkim dlatego, że płynące z niego wnioski były znane i wcześniej szeroko opisane, a zagrożenia — dwa największe (rozliczenie pieniędzy z UE i kontrakt z Katarem) — rozwiązane. Mimo to NIK opublikował raport, który w sprawnych rękach doradców przez krótką chwilę stał się skutecznym narzędziem bijącym po głowie Włodzimierza Karpińskiego, ministra skarbu, a szczególnie jednego z wiceministrów — Zdzisława Gawlika, który bezpośrednio nadzoruje gazoport, a także KGHM (o czym później).
Zdzisław Gawlik to jeden z dwóch najbardziej zaufanych współpracowników ministra Przedstawione w raporcie argumenty NIK były oczywiste — niewłaściwy nadzór, igranie bezpieczeństwem energetycznym Polski itd. Minister skarbu proponował utajnienie dokumentu na jakiś czas. Chciał coś ukryć? Nie miał czego. Jak rozumiemy, nie chciał dawać argumentów włoskiemu wykonawcy gazoportu, który już dziewięć razy przesuwał termin zakończenia budowy i żądał dodatkowych pieniędzy. Raport upubliczniono kontrolowanym przeciekiem do jednej z gazet, choć niczego nie wniósł do debaty.
Epizod drugi, czyli ostrzeżenie
Kilka dni po raporcie NIK do mediów trafił kolejny przeciek, tym razem w sprawie słynnych taśm, nagrań rozmów polityków i biznesmenów, których dopuścili się warszawscy kelnerzy z kilku restauracji. Upublicznione w ubiegłym roku nagrania wywołały polityczną burzę i osłabiły rządzącą partię poprzez np. późniejszą dymisję Bartłomieja Sienkiewicza, ministra spraw wewnętrznych, nadzorującego służby specjalne.
Dominująca teoria dotycząca kulisów tej sprawy jest banalna — Marek Falenta, biznesmen, któremu skarb chciał odebrać/zepsuć biznes, mści się na ministrze spraw wewnętrznych. Teoria druga: minister spraw wewnętrznych naraził się służbom specjalnym. Miał m.in. zasugerować, że etaty, które zajmują ich pracownicy w spółkach skarbu państwa, to przeżytek. Miał także dążyć do wymiany kilku szefów (mówi się m.in. o Pawle Wojtuniku nadzorującym CBA oraz generale Radosławie Kujawie, szefie Służby Wywiadu Wojskowego). Chcąc zapobiec realizacji jego planów, upubliczniono taśmy. Teoria pierwsza nie wyklucza drugiej. Wracając do przecieku.
Poinformowano, że Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA) przekazało do prokuratury 11 nagrań. Część z nich ma mieć charakter obyczajowy, część ma dotyczyć domniemanej korupcji przy prywatyzacji. Części ponoć w ogóle nie ma. Jest zamieszanie — po raz kolejny pojawia się informacja, że wśród podsłuchanych osób jest wiceminister skarbu Rafał Baniak, prawa ręka Włodzimierza Karpińskiego. Nic nowego. Kogo jeszcze nagrali kelnerzy? Dzisiaj ważne jest to, że kontrolowany przeciek utrwala w świadomości fakt, że nagrania istnieją, a jeśli istnieją, mogą zostać opublikowane. Niewymówiony nacisk? Na pewno kolejne uderzenie w resort skarbu, a konkretnie — w drugiego najbliższego ministrowi współpracownika. Wątek drugi. Mamy informacje, że osoby, które dzisiaj znają treść taśm, miały dostęp również do taśm z ubiegłego roku. To pozwala przypuszczać, że źródło jest to samo. Czyli interes w ich publikacji lub odgrzewaniu tego tematu jest taki sam. Zmieniły się tylko potencjalne ofiary i cele. Koniec wątku.
Epizod trzeci, czyli pokaz siły
Funkcjonariusze CBA wchodzą do PZU, prawdopodobnie na podstawie informacji, które otrzymali od insiderów z firmy. Dla przypomnienia, to spółka z udziałem skarbu państwa, nadzorowana przez ministra skarbu, a konkretnie trzeciego z wiceministrów skarbu — Wojciecha Kowalczyka. Nie należy do grona najbliższych współpracowników ministra. Wróćmy na chwilę jednak do samego PZU. Akcja CBA brzmi poważnie — korupcja przy przetargach w firmie obracającej miliardami złotych. Kończy się raczej humorystycznie, choć pamiętając o czysto ludzkim wymiarze, powinniśmy za to określenie przeprosić… To też doskonała okazja, aby zadać kilka pytań.
Czy aktualnie urzędujący minister spraw wewnętrznych wie o tym, co robi CBA? Czy ewidentny przeciek o akcji CBA w PZU wzbudził czyjeś zainteresowanie? Dlaczego media podały informacje o wejściu służb do PZU, zanim te tam się pojawiły? Czy sytuacja, w której uzbrojeni w długą broń agenci CBA, wkraczający o świcie do mieszkań, żeby przeprowadzić wątpliwej jakości rewizję lub po prostu zaprosić na przesłuchanie w roli świadka (!) to standardowa procedura czy lektura starych podręczników?
CBA i prokuratura zarzucają, że w zamian za wybranie konkretnej firmy eventowej kilku pracowników PZU dostało bilety na festiwal Open’er, piłkarski mecz... Prokuratura podkreśliła, że PZU nie poniosło jakiejkolwiek szkody podczas realizacji tych wspartych muzycznymi i sportowymi akcentami zamówień. O co więc chodzi? PZU oberwie się za chwilę po raz drugi. Po akcji CBA ujawnione zostaną… tak, słynne taśmy kelnerów. Tym razem bohaterem nagrania będzie Andrzej Klesyk, prezes PZU.
Taśma lub co najmniej jej treść trafiła już do wybranych dziennikarzy, a co najmniej do jednego, tego samego, który upublicznił nagrania w czerwcu 2014 r. Niebawem zostanie upubliczniona. Kto ją przekazał? Dlaczego wybrał akurat nagranie dotyczące szefa PZU? Nie wierzymy, że posiada tylko to jedno nagranie.
Epizod czwarty — kończące się kadencje w spółkach skarbu państwa
Nie sposób zinterpretować akcji CBA i spodziewanego upublicznienia nagrania prezesa ubezpieczyciela bez kontekstu wyborów nowych władz PZU. Posiedzenie rady nadzorczej w tej sprawie zaplanowano na dzisiaj. Murowanym kandydatem na kolejną kadencję jest Andrzej Klesyk, kierujący ubezpieczycielem od 2007 r. Przeciek do CBA mógł być efektem rywalizacji wewnątrz firmy — tajemnicą poliszynela jest, że zarząd PZU nie jest jednolitym organizmem.
Tajemnicą poliszynela jest też, że wiceminister skarbu nadzorujący spółkę nie jest fanem prezesa. Stąd łatwy wniosek, że akcja CBA i upublicznienie taśm są ze sobą związane. Miały doprowadzić do zmian w zarządzie? Przypadkiem również dzisiaj zbiera się także rada nadzorcza KGHM, spółki kontrolowanej przez skarb państwa.
W porządku obrad jest punkt dotyczący wyboru nowego zarządu, właśnie mija kadencja. Porządkując — NIK publikuje raport uderzający w ministerstwo skarbu, kolejny przeciek z taśmami, także uderza w ministerstwo skarbu. CBA przeprowadza pokazową akcję w PZU — w domyśle psując reputację szefowi oraz — nadzorującego go — ministrowi skarbu.
Spróbujmy wątki połączyć, znajdując wspólny mianownik
Sprawdzoną metodą — szukając motywów i potencjalnych beneficjentów. Największym zaskoczeniem rekonstrukcji rządu po europejskim awansie Donalda Tuska była nominacja ministra spraw zagranicznych. Skazany na banicję, wraz z kilkoma innymi politykami PO, po aferze hazardowej wrócił na polityczne salony. Wiemy, że od tego czasu krok po kroku próbuje odbudować pozycję. Jak? Temu właśnie miały służyć spotkania z co najmniej kilkoma szefami spółek skarbu państwa — pozyskaniu pieniędzy na wsparcie dolnośląskich inicjatyw ministra. Rozwijając wątek KGHM. Według naszej wiedzy, minister mógł posunąć się o krok dalej.
Wiemy o naciskach dotyczących zmian w zarządzie KGHM. Domyślamy się także, że potrzebuje on lokalnych sukcesów — dowodów na odzyskanie wpływów. Słyszymy o jego doskonałych relacjach z szefami: CBA i SWW. Bez trudu znajdujemy też informacje, że najbliżsi współpracownicy ministra spraw zagranicznych są dobrymi znajomymi Marka Falenty.
Część z nich pracowała nawet w jego spółkach. Czas na odbudowywanie pozycji politycznej jest dokonały. Do wyborów prezydenckich polityczne przepychanki przykryte są grubym dywanem — kto zaryzykowałby otwartą awanturę w PO w tak gorącym czasie przedwyborczym? Polityczne analizowanie ostatnich wydarzeń można ciągnąć niemal bez końca — z wątków niekorporacyjnych, pasujących do spiskowej teorii i walk wewnątrz rządzącej partii, wspomnijmy zainteresowanie CBA ministrem sportu, czyli łódzkim baronem PO, oraz prezydentem Gdańska. Był też kontrolowany przeciek do mediów o rzekomym inwigilowaniu szefów służb przez Bartłomieja Sienkiewicza, który miał w ten sposób szukać autorów afery taśmowej. Były minister spraw wewnętrznych niedawno pojawił się w bliskim otoczeniu pani premier. W końcu — kilka dni temu do prasy przeciekły zeznania kelnerów. Kogo oskarżają? Tylko wspomnianego biznesmena. Kręte drogi.
Epilog
Publikacja tego komentarza kłóci się z misją „Pulsu Biznesu”, który nie angażuje się w polityczne wojny w sosie akcji służb specjalnych. Kiedy jednak naciski, partykularne interesy, nadużywanie władzy, wątpliwe akcje służb specjalnych wprost prowadzą nas do wniosku, że z dobrych praktyk, praworządności czy ładu korporacyjnego zostaje tylko mit, czas... na komentarz.