Jak nazwać 150 tys. ton szlamów pozostałych po elektrolizie cynku, które zalegają obecnie na terenie likwidowanej Huty Metali Nieżelaznych Szopienice?
— To taka bombka ekologiczna w centrum Katowic — nie waha się Krzysztof Kasprzyk z giełdowego Biprometu, który w ubiegłym wieku projektował szopienicką hutę.
Odpady cynkowe są składowane w Szopienicach od kilkudziesięciu lat, a decyzję o ich utylizacji ciągle odkładano. Katowicka huta, należąca do grupy Hutmenu kontrolowanej przez Romana Karkosika, musi teraz coś z nimi zrobić. I to szybko, ponieważ w połowie 2010 r. wygaśnie pozwolenie na składowanie odpadów. Wiadomo na pewno, że z przerobem nie zdąży w wymaganym terminie obecny kontrahent firmy — Zakłady Górniczo-Hutnicze Bolesław. Odbiera bowiem od huty tylko tysiąc ton odpadów miesięcznie. Zlikwidowanie całej hałdy zajęłoby mu zatem… 150 miesięcy.
— Likwidator Szopienic przygotowuje plan działania dotyczący utylizacji tych odpadów. Plan zakłada zatrudnienie specjalistycznej firmy oraz zwrócenie się do władz miasta o przedłużenie okresu składowania o dwa lata — mówi Jan Woźniak, członek rady nadzorczej Szopienic.
Zapewnia jednak, że odpady nie są szkodliwe dla otoczenia.
Planowana operacja wiąże się jednak z kosztami, i to sporymi. Specjaliści zgodnie szacują, że utylizacja szlamów będzie kosztować kilkadziesiąt milionów złotych.
Skąd Szopienice miałyby wziąć na to pieniądze? Czytaj w środowym Pulsie Biznesu.