Innowacja po polsku

Anna BełcikAnna Bełcik
opublikowano: 2013-01-23 00:00

Połączyć naukę z biznesem nie jest łatwo. Jeszcze trudniej zaakceptować fakt, że w ślad za innowacją podąża ryzyko.

Innowacyjność to nie zagrożenie, ale szansa, trzeba jednak mieć wobec niej realistyczne oczekiwania. Mitem jest natomiast przekonanie o jej zbawiennym wpływie na gospodarkę — to tylko niektóre z tez, jakie padły podczas konferencji „Start-up! Jak innowacyjnie wspierać innowacje?” organizowanej przez Giełdę Papierów Wartościowych, Fundację na rzecz Nauki Polskiej i PKPP Lewiatan.

— Nasze oczekiwania względem innowacyjności zostały mocno rozbuchane. W rzeczywistości, w krótko- i średnioterminowej perspektywie innowacyjne firmy mają znikomy wpływ na gospodarkę kraju. Efekty widać dopiero po dłuższym czasie — stwierdził prof. Andrzej Krasławski z Lappeenranta University of Technology w Finlandii. Innowacji dopiero się uczymy. Czasem brakuje jednak właściwego zrozumienia idei.

— Spotkałem się z ogromną liczbą inkubatorów i parków technologicznych, których głównym zadaniem jest wynajem powierzchni biurowej. Intensywnie promowane są zaawansowane technologie, a zapomina się o badaniach w obrębie tradycyjnych gałęzi gospodarki, np. transportu. Takie szufladkowanie jest niebezpieczne — przestrzegał Andrzej Krasławski.

W jego opinii, dużych szans na powodzenie nie mają też tworzone w obrębie uniwersytetów spin-offy, ponieważ podstawowym zadaniem uczelni powinno być kształcenie, a nie robienie biznesu. Między nauką a gospodarką potrzebny jest łącznik, ale taki, który będzie podnosił jakość kształcenia i dostosowywał je do faktycznych potrzeb studentów — przyszłych pracowników czy przedsiębiorców.

— Być może lepiej byłoby skoncentrować się na tworzeniu komórek badawczych w przedsiębiorstwach, które same zapraszałyby do współpracy naukowców — rozważała dr Małgorzata Starczewska- -Krzysztoszek z PKPP Lewiatan. W dyskusji przewijał się wątek wsparcia instytucjonalnego dla rozwoju innowacji w Polsce. Wnioski: rząd powinien działać na rzecz zwiększenia nie tylko podaży, ale też popytu na innowacje. W przyszłości lepiej byłoby też postawić na finansowanie zwrotne dla innowacyjnych przedsięwzięć, zamiast dotacji.

— W nowej perspektywie finansowej będziemy wspierać cały cykl innowacji. Rozważana jest np. możliwość zaoferowania beneficjentom dużego dofinansowania na etapie badań (widziałbym je na poziomie 80 proc.), zmniejszenia go w fazie rozwoju (dofinansowanie do 50 proc.) i finansowania zwrotnego przy uruchomieniu produkcji. Będziemy też musieli się zmierzyć z problemem społecznej akceptacji wysokiego poziomu ryzyka, jakie wiąże się z każdą innowacją — zapowiedział Jerzy Majchrzak, dyrektor Departamentu Innowacji i Przemysłu w Ministerstwie Gospodarki.

Konkursy ogłoszone np. w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka przyciągnęły wiele nowatorskich, ale ryzykownych koncepcji. Nie wszystkie dostawały wsparcie, często wybierano mniej innowacyjne, ale bezpieczne projekty.