Polski sukces gospodarczy w ostatnich 20-30 latach opierał się w dużej mierze na przyjmowaniu produkcji z Europy Zachodniej – jesteśmy takimi małymi Chinami dla UE. Polski sukces w nadchodzących 10-20 latach będzie zależał od tego, czy w ramach już istniejących powiązań handlowych będziemy potrafili wchodzić coraz wyżej na drabinie wartości dodanej, realizować coraz bardziej złożone zlecenia. Jest wiele sygnałów, które wskazują, że tak może się dziać.

Bardzo ciekawa z tego punktu widzenia była informacja podana wczoraj przez „Puls Biznesu” o dużym centrum badawczo-rozwojowym organizowanym dla grupy Volkswagena w Polsce (dla spółki inżynieryjnej z grupy). Jest to jeden z najciekawszych kontraktów tego typu w Polsce. Pracę ma znaleźć 250 inżynierów, którzy będą pracować nad nowymi typami samochodów.
To może być element szerszego trendu. W raporcie opublikowanym przez SpotData (centrum analityczne „Pulsu Biznesu”) i Santander Bank Polska pt. „Dostawcy części motoryzacyjnych pod presją na marże” pisaliśmy w czerwcu tego roku, że przenoszenie działalności badawczo-rozwojowej do Polski przez zachodnie koncerny może być elementem prowadzącym do zwiększenia stopnia zaawansowania polskiej produkcji motoryzacyjnej.
„Rozwój regionu opiera się nie tylko na przejmowaniu części produkcji, ale też przejmowaniu coraz bardziej zaawansowanych elementów łańcucha dostaw. Jednym z obszarów, w których rola regionu może się znacząco zwiększyć, jest przejmowanie prac badawczo-rozwojowych, do czego Polska, Czechy, Węgry czy Słowacja mają potencjał ze względu na wysokie zasoby dobrze wykształconej siły roboczej. Tym samym region może wykorzystać ogromną presję na redukcję kosztów innowacji, jaka występuje w firmach zachodnich”.
Zachodnie koncerny muszą znacząco zwiększać nakłady na B+R ze względu na rewolucję technologiczną toczącą się w branży. Związana jest ona z przechodzeniem na nowe rodzaje napędów oraz z nowymi sposobami wykorzystania technologii cyfrowych w autach. Dlatego wzrost relacji wydatków B+R do przychodów w ostatnich 7-10 latach w motoryzacji jest wyższy niż w 80 proc. innych branż. A to z kolei wywiera dużą presję na wyniki finansowe i zmusza koncerny do optymalizacji działalności B+R.
Jedną ze ścieżek cięcia kosztów badań jest ich realizacja w krajach, gdzie są dobrze wykształceni inżynierowie, którzy jednocześnie zarabiają mniej niż ci z Europy Zachodniej. Polska jest oczywiście jedną z topowych tego typu destynacji. Wiedzą to już banki, wiedzą firmy IT, wiedzą firmy farmaceutryczne, teraz będzie o polskich inżynierów (podobnie jak czeskich, słowackich czy rumuńskich) walczyć motoryzacja.
Malkontenci powiedzą: fajnie, fajnie, ale to nie są nasze badania, nie nasze produkty, jesteśmy tu tylko wykonawcami.
Na początku tak jest. Ale warto pamiętać, ile polskich prężnych firm przemysłowych wyrosło na realizowaniu zleceń dla obecnych w Polsce inwestorów zagranicznych. Podobnie może być z działalnością B+R. Najpierw koncentruje się ona na realizacji zleceń dla zachodnich firm, a w przyszłości może na tym gruncie wyrosnąć wiele niezależnych polskich przedsiębiorstw.
