Inwestor Wojtek: Impreza trwa za pieniądze inwestorów detalicznych

Inwestor Wojtek
opublikowano: 2025-12-13 11:28
zaktualizowano: 2025-12-14 10:00

Złoto i rynki amerykańskie budzą niepokój poważnej instytucji finansowej. Znany zarządzający dzieli się obawami o skutki sztucznej inteligencji, a inny twierdzi, że Fed w nowym składzie nie "zabije" hossy. Przeczytaj, o czym jeszcze mówi się na Wall Street.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

BIS: Inwestorzy detaliczni pomagają doprowadzić złoto i akcje w USA do terytorium bańki spekulacyjnej

Bank Rozrachunków Międzynarodowych (BIS, Bank for International Settlements) ostrzegł na początku tygodnia, że inwestorzy detaliczni przyczyniają się do wzrostu cen złota i akcji w USA do terytorium bańki spekulacyjnej, co stwarza ryzyko chaotycznego załamania.

Złoto, które w tym roku podrożało o ponad 60 proc., osiągając rekordowe wyżyny, przeżywa najlepszy rok pod względem zmiany cen od 1979 r. Z kolei amerykański indeks akcji S&P 500, który w tym tygodniu pobił rekord, jest wyższy w tym roku o ponad 17 proc. dzięki hossie akcji technologicznych, a indeks NASDAQ zyskał ponad 20 proc. w tym roku.

W swoim kwartalnym przeglądzie BIS stwierdza, że złoto i akcje w USA wykazują cechy bańki spekulacyjnej, takie jak entuzjazm inwestorów detalicznych, rosnące wyceny oraz szum w mediach.

„Ostatnie kilka kwartałów to jedyny okres w ciągu ostatnich 50 lat, kiedy złoto i akcje wchodzą razem na terytorium bańki spekulacyjnej. Po fazie przełomu bańka zwykle pęka w wyniku gwałtownej i nagłej korekty” – stwierdza instytucja w raporcie.

BIS odnotowuje, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy fundusze inwestorów detalicznych stanowiły większość wpływów do funduszy ETF złota i akcji w USA, podczas gdy inwestorzy instytucjonalni zmniejszali swoje inwestycje w akcje amerykańskie, a pozycje w złocie utrzymywali bez zmian.

Wzmocniona rola inwestorów detalicznych na rynkach złota i akcji w USA stwarza zagrożenie dla stabilności rynku, ponieważ ta kategoria inwestorów ma tendencję do ulegania instynktowi stadnemu.

„To wzmocniłoby wahania cen, gdyby doszło do nagłej wyprzedaży” – ostrzega bank.

Hossa amerykańskich spółek technologicznych budzi obawy dotyczące ich wyceny, a korekta tych akcji może zagrozić szerszemu rynkowi i gospodarce, ostrzegła międzynarodowa instytucja, zwana również bankiem banków centralnych.

Howard Marks

Wall Street udziela obfitych i tanich pożyczek spółkom technologicznym, aby mogły finansować swoje gigantyczne inwestycje kapitałowe w sztuczną inteligencję, chociaż na korzyści z tej technologii może trzeba czekać wiele lat, ostrzega Howard Marks, założyciel Oaktree Capital Management.

Udzielając pożyczek w ten sposób, świat finansów zachowuje się spekulacyjnie, ponieważ wzrost popytu na technologię sztucznej inteligencji jest „całkowicie nieprzewidywalny”, ostrzega weteran Wall Street.

Jako przykład podaje 30-letnie obligacje Meta Platforms i Alphabetu, mające finansować inwestycje tych firm w sztuczną inteligencję. Rentowność tych obligacji jest zaledwie o około 100 pkt baz. wyższa niż w przypadku obligacji skarbowych USA o tym samym okresie zapadalności.

„Czy jest mądre przyjmować 30-letnią niepewność technologiczną, dokonując inwestycji o stałym dochodzie, która generuje tylko nieco wyższą rentowność niż zadłużenie wolne od ryzyka? Czy inwestycje w mikroprocesory i centra danych utrzymają swoją produktywność wystarczająco długo, aby pokryć te 30-letnie zobowiązania?” – pytał H. Marks we wpisie na blogu.

Według niego, do agresywnego pożyczania na inwestycje w sztuczną inteligencję zmusza spółki technologiczne świadomość, że w wyścigu zbrojeń w dziedzinie sztucznej inteligencji zwycięzca zgarnie wszystko, dlatego starają się zdystansować słabszych finansowo konkurentów.

Weteran świata inwestycji przyznaje, że dopiero po wielu latach będzie można ocenić, czy obecny entuzjazm wokół sztucznej inteligencji jest racjonalny, czy nie.

Czy jest mądre przyjmować 30-letnią niepewność technologiczną, dokonując inwestycji o stałym dochodzie, która generuje tylko nieco wyższą rentowność niż zadłużenie wolne od ryzyka? Czy inwestycje w mikroprocesory i centra danych utrzymają swoją produktywność wystarczająco długo, aby pokryć te 30-letnie zobowiązania?

„Moja rada brzmiałaby, aby nie stawiać wszystkiego (na sztuczną inteligencję – przyp. red.), zanim nie uświadomisz sobie, że ryzykujesz pozostanie w gruzach, jeśli sprawy nie potoczą się właściwie” – powiedział H. Marks. – „I równie nie można trzymać się całkowicie z boku, ponieważ w ten sposób ryzykujesz przeoczenie jednego z największych kroków technologicznych naprzód”.

Nazywając sztuczną inteligencję dżinem wypuszczonym z butelki, H. Marks wyraża obawy dotyczące przerażających perspektyw dla rynku pracy oraz tego, jak wiele korzyści odczuje szerokie społeczeństwo.

„Martwię się, że wąskie grono multimiliarderów o wysokim wykształceniu będzie postrzegane jako ci, którzy stworzyli technologię, która odebrała pracę milionom ludzi. To zwiastuje jeszcze większą polaryzację społeczną i polityczną, niż mamy obecnie, co uczyniłoby świat jeszcze bardziej podatnym na demagogię populistów” – ostrzegł H. Marks.

Morgan Stanley

Analitycy banku Morgan Stanley są przekonani, że przed akcjami europejskiego przemysłu obronnego wielka hossa, ponieważ Niemcy przygotowują się do zatwierdzenia rekordowych wydatków na obronność.

Jako pierwszy wybór (top pick) w sektorze, analitycy amerykańskiego banku wybrali Rheinmetall, którego akcje mają potencjał wzrostu o ponad 50 proc. Pozytywne nastawienie wiąże się z planowanymi wydatkami Niemiec na obronność. W przyszłym tygodniu niemiecki parlament zatwierdzi pakiet zamówień wojskowych o wartości 52 mld euro. Jest to rekordowa kwota wydatków. Wynika to z nacisku Donalda Trumpa na Europę, aby przyjęła większą odpowiedzialność za własną obronę.

Badając historyczne notowania akcji europejskich firm obronnych, analitycy odkryli sezonowość – akcje tego sektora wykazują silny wzrost w pierwszych miesiącach roku.

„Gwiazdy są odpowiednio ustawione, aby nastąpiło silne sezonowe ożywienie. Inercja cen akcji zawsze nasila się pod koniec roku i przyspiesza w styczniu” – twierdzi „Morgan Stanley” w analizie sektorowej, cytowanej przez „Bloomberg”.

Analiza ukazała się w momencie, gdy akcje europejskiego sektora obronnego od kilku miesięcy oddaliły się od rekordowych szczytów. Na przykład Rheinmetall potaniał o około 20 proc., a Renk Group – o ponad 30 proc. Spadek cen akcji sektora spowodowany był nasileniem presji USA na Ukrainę, aby zgodziła się na plan pokojowy.

„Morgan Stanley” opiera pozytywne nastawienie do perspektyw akcji przemysłu obronnego również na tym, że inwestorzy globalni wciąż nie mają masowo zakupionych akcji tego sektora. 56 proc. globalnych funduszy akcji ma zerowe pozycje w europejskim sektorze obronnym, a 81 proc.funduszy nie posiada akcji Rheinmetallu, szacuje Morgan Stanley.

Tomas Lee

Amerykański indeks akcji S&P 500 do końca przyszłego roku osiągnie 7700 punktów, przekonuje jeden z najdokładniejszych i najbardziej pozytywnych prognostyków z Wall Street, Tom Lee, współzałożyciel firmy zarządzającej inwestycjami Fundstrat Global Advisors. Docelowy poziom zakłada potencjał wzrostu o ponad 10 proc. w stosunku do obecnego poziomu S&P 500.

Optymistyczna prognoza opiera się na założeniu, że Fed będzie kontynuować łagodną politykę pieniężną, a zwłaszcza, że w nowym składzie nie będzie chciał zabić hossy, uważa T. Lee.

„Uważamy, że w 2026 roku czeka nas dużo sceptycyzmu, a także – Fed w nowym składzie, a to wygeneruje nam około 10 proc. wzrostu” – twierdzi popularny na Wall Street analityk.

Jedną z obaw inwestorów jest to, że po trzech kolejnych latach, w których akcje w USA przyniosły 20 proc. lub większą stopę zwrotu, akcje już nie mogą drożeć.

Jednak T. Lee obliczył, że od 1928 r. indeks S&P 500 po trzech kolejnych silnych latach w czwartym roku rósł średnio o kolejne 12 proc.

Pięć banków z Wall Street o ropie

Cena ropy spadła w tym roku o 17 proc., co czyni ten surowiec najgorszym rokiem od czasów pandemii. Presja na cenę utrzyma się również w przyszłym roku, wynika ze średniej prognoz pięciu dużych banków.

W 2026 roku ropa Brent powinna potanieć do około 59 USD za baryłkę, czyli o kolejne około 5% od obecnego poziomu cen, wynika ze średniej prognoz Bank of America, Goldman Sachs, Citigroup, JPMorgan i Morgan Stanley.

Prognoza jest argumentowana założeniem, że w przyszłym roku globalny rynek ropy będzie obciążony nadwyżką podaży wynoszącą około 2,2 mln baryłek dziennie z powodu wydobycia przewyższającego popyt. Dla porównania, Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) prognozuje, że w przyszłym roku nadwyżka podaży ropy osiągnie rekordowe 4 mln baryłek dziennie.