Państwowe koncerny paliwowe, energetyczne i wydobywcze, banki oraz sieci handlowe i dystrybutorzy z krajowym i zagranicznym kapitałem - to od lat największe firmy w Polsce pod względem przychodów. Spośród prywatnych polskich firm produkcyjnych w tej dekadzie największy stał się spożywczo-alkoholowy Maspex. I wciąż rośnie.
- Ubiegły rok zakończyliśmy z 16 mld zł przychodów, co oznacza wzrost o prawie 8 proc. Obecnie rynek trochę się uspokoił po szokach inflacyjnych i wzroście kosztów surowców oraz pracy, który przekładał się na podwyżki cen - a ich naprawdę nikt nie lubi windować, bo rodzi to tylko napięcie w relacjach z partnerami handlowymi, a konsument na jakiś czas przestaje kupować – mówi Krzysztof Pawiński, prezes i współwłaściciel Grupy Maspex.
Pełnej stabilizacji jednak nie ma.
- Oszalały ceny soku pomarańczowego i większości owoców. Mamy jeszcze nadzieję, że sytuację uratują zbiory jabłek. W tym roku większych skoków cen produktów końcowych już nie będzie, ale w przyszłym może być różnie, zwłaszcza że pojawią się koszty związane z wprowadzeniem systemu kaucyjnego – mówi Krzysztof Pawiński.
Rumuńska transakcja
Maspex zrealizował w tym roku dużą transakcję na rynku rumuńskim. W maju ogłosił wezwanie na notowaną w Bukareszcie spółkę Purcari Wineries, największego producenta wina w Rumunii, mającego też swoje winnice w Mołdawii. Ostatecznie skupił 72,8 proc. akcji, wydając na to 849 mln RON, czyli w przeliczeniu 714 mln zł. 15 proc. walorów pozostało w rękach Victora Bostana, twórcy firmy, w porozumieniu z którym przeprowadzono wezwanie.
Na transakcję muszą się jeszcze zgodzić urzędy antymonopolowe w Rumunii, Mołdawii i Bułgarii.
- Do tego czasu nie wykonujemy prawa głosu. Spółką nadal operacyjnie kieruje zarząd z naszym partnerem – tłumaczy Krzysztof Pawiński.
To trzecia pod względem wartości akwizycja w historii Maspeksu. Największą było przejęcie niespełna cztery lata temu CEDC za ponad 4 mld zł, za sprawą którego segment alkoholowy zaczął odpowiadać za blisko połowę przychodów grupy. Ponad 1 mld zł Maspex przeznaczył również dekadę temu na aktywa spółki Agros Nova, w tym na takie marki jak Łowicz, Kotlin, Krakus, Tarczyn i DrWitt.
- Zakup Purcari, czyli producenta win premium, to dla nas kolejny krok w ekspansji w branży alkoholowej, w której pojawiliśmy się za sprawą transformacyjnego dla grupy przejęcia CEDC. Dzięki niemu staliśmy się silnym dystrybutorem marek alkoholi oraz największym polskim producentem wódki z globalną marką, czyli Żubrówką, w portfelu. CEDC ma bardzo mocną pozycję w Polsce, a także na Węgrzech za sprawą najlepiej sprzedającej się na tamtejszym rynku wódki marki Royal. Logicznym krokiem było umacnianie się w regionie dzięki przejęciom silnych lokalnych marek i wykorzystaniu potencjału grupy do zwiększenia ich sprzedaży - tłumaczy Krzysztof Pawiński.
Alkoholowe puzzle
W ramach tego procesu w maju ubiegłego roku Maspex kupił czeską Becherovkę.
- Moglibyśmy po przejęciu CEDC stopniowo zwiększać sprzedaż w krajach środkowoeuropejskich, ale zdaliśmy sobie sprawę, że lepiej szybko przeskalować ten biznes i przejąć na poszczególnych rynkach rozpoznawalne marki. Becherovka zapewniła nam je w Czechach i na Słowacji, natomiast teraz, dzięki Purcari, od razu osiągamy dużą skalę w segmencie alkoholowym w Rumunii, dodatkowo zostając liderem na tamtejszym rynku wina. Ta transakcja to strategiczne dopasowanie puzzli z myślą o budowie pozycji w całym regionie - mówi Krzysztof Pawiński.
W Rumunii Maspex jest aktywny od trzech dekad. Ma tam cztery fabryki, w których produkuje soki, napoje, wodę mineralną i wyroby z kategorii instant, jak gorąca czekolada czy cappuccino. Jest liderem rynkowym m.in. w sokach, napojach, nektarach i ice tea, w segmencie wody oraz przekąsek słonych jest w pierwszej trójce. Firma zatrudnia w Rumunii ok. 1,7 tys. osób, a w tamtejszą bazę produkcyjną zainwestowała blisko 200 mln EUR.
- Od początku dostrzegaliśmy potencjał rynku rumuńskiego, bo ma to, co jest potrzebne firmom spożywczym - skalę zapewnianą przez dużą liczbę ludności. Bez odpowiedniej populacji nie wykreuje się dużego biznesu. Jesteśmy tam największym polskim inwestorem – mówi Krzysztof Pawiński.
Niepotrzebna giełda
Po zakończeniu wezwania Maspex ma 72,8 proc. akcji Purcari, a jego partner 15 proc. To za mało, by ogłosić przymusowy wykup akcji, spółka w dającej się przewidzieć przyszłości pozostanie więc na giełdzie w Bukareszcie.
- Nie ogłaszaliśmy wezwania z myślą, że ściągniemy Purcari z giełdy. Celem było uzyskanie kontroli, co osiągniemy, gdy uzyskamy formalną zgodę organów antymonopolowych. Purcari pozostanie odrębną spółką, która będzie jednak korzystać z naszej skali i zasobów – mówi Krzysztof Pawiński.
Sam Maspex na giełdę się nie wybiera, choć regularnie jest wymieniany w gronie spółek, które na GPW chętnie zobaczyliby polscy inwestorzy.
- Nie będziemy wchodzić na giełdę dla samego wejścia na nią, to byłoby generowanie tylko zbędnych kosztów. Debiut miałby uzasadnienie, gdyby emisja akcji była nam potrzebna do dokonania kolejnej dużej, transformacyjnej transakcji. Dotychczas nie było to konieczne - mamy dobre relacje z bankami i na razie byliśmy w stanie sfinansować wszystkie akwizycje za pomocą środków własnych i kredytów. Tę transakcję kredytował polski bank, który otworzył oddział w Rumunii [PKO BP - red.]. Jeśli jednak w przyszłości pojawi się taki projekt, którego sami we współpracy z bankami czy za pomocą emisji obligacji nie udźwigniemy, to ze wspólnikami będziemy gotowi podzielić się własnością grupy - mówi prezes Maspeksu.
Winiarskie synergie
W ubiegłym roku Purcari miało 382,5 mln RON (lei rumuńskich) przychodów (w przeliczeniu 331 mln zł), o 3 proc. więcej niż rok wcześniej. Zanotowało przy tym – w przeliczeniu – 93 mln zł EBITDA (zysku operacyjnego powiększonego o amortyzację) i 49,7 mln zł zysku netto.
- Widzimy w Purcari potencjał regionalny, czyli rozszerzenie dystrybucji na rynki, na których jesteśmy obecni. Jest już liderem swojej kategorii w Rumunii - mówi Krzysztof Pawiński.
Przejęta firma ma ponad 2 tys. ha winnic w Rumunii i Mołdawii. To nowość dla Maspeksu.
- W naszym biznesie zawsze blisko współpracowaliśmy z otoczeniem rolnym, ale nie byliśmy firmą „od pola do stołu". W segmencie wina konieczna jest jednak pełna kontrola nad surowcem. Po prostu trzeba mieć własne winnice, jeśli chce się produkować wino najwyższej jakości - tłumaczy prezes Maspeksu.
Podkreśla, że percepcja mołdawskich win w Rumunii jest bardzo dobra.
- Uznawane są za produkty o wysokiej jakości. Ta renoma jest też silna w pobliskich krajach, dlatego daje to szansę zwiększania skali w Bułgarii. Na pozostałych rynkach będziemy musieli nad tym popracować. Podobnie w Polsce, gdzie postrzeganie mołdawskich win jest poprawne, ale trzeba podnieść świadomość konsumentów na temat ich wyjątkowości, a warto wspomnieć, że Château Purcari jest najczęściej nagradzaną winnicą w Europie Środkowej i Wschodniej. W portfolio Purcari Wineries są także inne uznane marki jak Angel’s Estate, czyli wina premium w Bułgarii, oraz Bardar, brandy z Mołdawii – wylicza Krzysztof Pawiński.
Jaki jest pomysł polskiej grupy na rumuńską firmę?
- Przede wszystkim możemy wesprzeć ją naszą logistyką. To jest oczywista synergia - alkohol ma dużą wartość, ale relatywnie nieduże wolumeny, więc jego samodzielna dystrybucja jest droga. Mamy też na tych rynkach rozbudowane struktury sprzedaży, więc wspólnie możemy być bardziej efektywni w docieraniu do detalistów, działaniach promocyjnych itp. Nie przychodzimy do Purcari, żeby uczyć ich, jak produkować wino - to oni są ekspertami w tym zakresie. My możemy wesprzeć ich innymi kompetencjami i skalą działania, zmniejszającą choćby koszty zakupu opakowań - mówi Krzysztof Pawiński.
W tym roku po dwóch kwartałach Purcari ma 195,4 mln RON przychodów, o 18 proc. więcej niż rok wcześniej. To w przeliczeniu 165 mln zł. W polskiej walucie spółka w tym okresie zarobiła na czysto 13,2 mln zł, a na poziomie EBITDA 41,4 mln zł.
- Weszliśmy do biznesu rosnącego w dwucyfrowym tempie i mającego przestrzeń do zwiększania skali. A mamy jako grupa szerokie portfolio, które może się dobrze uzupełniać. Dam przykład z Czech - tam bardzo popularny jest drink o nazwie BeTon. To miks Becherovki, soku cytrynowego i toniku. Posiadamy Becherovkę, mamy najlepiej sprzedającą się markę toniku w Czechach i na Słowacji, a na Węgrzech, gdzie sok cytrynowy jest bardzo popularny, jesteśmy liderem rynku w tej kategorii. Wprowadziliśmy więc na rynek BeTon w wersji ready-to-drink i sprzedaż jest bardzo dobra - mówi Krzysztof Pawiński.
Nie ma sklepu z firmami
O kolejnych potencjalnych przejęciach prezes Maspeksu mówić nie chce.
- Fuzje i przejęcia są skomplikowane, więc mówienie o dalekosiężnych planach akwizycyjnych ociera się o śmieszność. Nie ma sklepu z firmami, trzeba rozpocząć dziesiątki projektów, żeby w jednym dojść do bardziej konkretnego etapu. Przez lata zrealizowaliśmy jednak ponad 20 akwizycji. Informujemy o nich dopiero, gdy mają charakter dokonany - mówi Krzysztof Pawiński.
Aktywność inwestycyjna Maspeksu koncentruje się w Europie Środkowej. Tymczasem – zwłaszcza w kilku ostatnich latach – duże polskie firmy, jak np. InPost i Qemetica, coraz częściej realizują transakcje na zachodzie kontynentu.
- Jesteśmy w stałym kontakcie z bankami inwestycyjnymi, które pokazują nam też projekty z Europy Zachodniej. Do tej pory jednak nie trafiliśmy na taki, który chcielibyśmy realizować. Byliśmy kiedyś np. w procesie transakcyjnym spółki Continental Foods, mającej ekspozycję m.in. na Niemcy, Francję i Skandynawię, to był spin-off europejskich aktywów koncernu Campbell. Pojawił się jednak hiszpański oferent [GBFoods z grupy Agrolimen - red.] i dał cenę, dla której my nie widzieliśmy uzasadnienia. Takie porażki niespecjalnie bolą, boli, jak przegrywa się o dwa, trzy procent ceny - mówi Krzysztof Pawiński.
Akcyzowa niesprawiedliwość
Na krajowym podwórku Maspex ma teraz sporo pracy w związku z nadchodzącym wejściem w życie systemu kaucyjnego. Zanosi się też na to, że od przyszłego roku w segmencie alkoholowym będzie musiał żyć z większymi niż oczekiwano stawkami akcyzy. Ministerstwo Finansów zapowiedziało, że stawka tego podatku na alkohol od przyszłego roku wzrośnie nie o 5 proc., jak wcześniej planowano, ale o 15. Od 2027 r. ma się zwiększyć jeszcze o 10 proc.
- Wiedzieliśmy, na co się decydujemy, wchodząc w mocno regulowany biznes alkoholowy, i oczywiście nie kwestionuję tego, że ustalanie wysokości opodatkowania to domena państwa. Natomiast skala podwyżek jest szokująca, a cały system opodatkowania produktów alkoholowych uważam za niesprawiedliwy, nieproporcjonalny i de facto szkodliwy dla polskiego budżetu - mówi Krzysztof Pawiński.
Maspex za pośrednictwem CEDC handluje przede wszystkim mocnymi alkoholami. Stawka akcyzy dla takich produktów jest wyliczana w inny sposób - i wyraźnie wyższa niż dla piwa, o co w branży od lat toczą się spory.
- Moim zdaniem metodami podatkowymi tworzymy w Polsce kategorię najtańszego alkoholu, którym jest piwo. Mamy też w Polsce zakaz reklamy - i nie obowiązuje on piwa, które w praktyce odpowiada za ponad połowę sprzedawanego w kraju alkoholu. Nie chodzi mi o to, by stawki dla piwa i wódki były takie same, bo rozumiem, że np. koszty produkcji różnią się w poszczególnych segmentach. Chciałbym jednak, by państwo nie promowało jednej kategorii alkoholu metodami legislacyjnymi. Nie rozumiem, po co moje państwo na koszt budżetu tworzy kategorię najtańszego w dostępie C2H5OH i dlaczego pozwala nakłaniać poprzez reklamę do picia alkoholu - mówi Krzysztof Pawiński.
Maspex został założony na początku lat 90. przez kolegów z lat studenckich: Krzysztofa Pawińskiego, Zdzisława Stuglika, Jerzego Kasperczyka, Sławomira Rusinka i Józefa Szczura. Szóstym udziałowcem został Peter Kramer, niemiecki technolog żywności. Spółka zaczynała od sprowadzania żywności z Niemiec, ale potem samodzielne zbudowała bardzo silną pozycję w kilku segmentach rynku, m.in. w napojach (za sprawą takich marek jak Tymbark i Kubuś), makaronów (Lubella, czyli lider polskiego rynku) i przetworów (marki Łowicz, Krakus czy Kotlin). Już w latach 90. grupa zaczęła rozwijać się w Europie Środkowej. Chętnie przeprowadzała też akwizycje, których do tej pory było ponad 20 na czele z przejęciem alkoholowego CEDC, które podwoiło sprzedaż całej grupy.
Krzysztof Pawiński jako jedyny z sześciu współzałożycieli grupy wciąż zasiada w jej zarządzie. Jerzy Kasperczyk zmarł w ubiegłym roku.
- Przez lata każdy z nas miał swoje pięć minut i zrobił dla firmy rzeczy, dzięki którym jesteśmy tu gdzie teraz. Każdy brał na siebie różne role i pchał firmę do przodu. Moje pięć minut trwa teraz trochę dłużej, ale też w pewnym momencie się skończy - tłumaczył dwa lata temu w rozmowie z PB Krzysztof Pawiński.
„Forbes” plasuje współzałożycieli Maspeksu (lub ich rodziny) ex aequo na 41. miejscu listy najbogatszych Polaków. Majątek każdego z nich szacuje na ponad 2 mld zł.
