Irlandczycy przejechali się na polskich drogach

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2013-10-25 00:00

SIAC prosi sądy o ochronę przed wierzycielami. Firmie ze stuletnią tradycją grozi bankructwo. Pogrążyła ją budowa naszych autostrad

PBG, Poldim, Budbaum, Radko, DSS — na liście polskich firm, które upadły i nie zrealizowały kontraktów autostradowych, jest kilkanaście firm. Ostatnio jednak coraz częściej widmo bankructwa zagląda w oczy międzynarodowym korporacjom budowlanym.

WAGA ARGUMENTÓW: To tylko część załączników do pozwu SIAC przeciwko generalnej dyrekcji dróg, która nie zmieściła się w biurze podawczym sądu. Łącznie ważyły tonę. [FOT. ARC]
WAGA ARGUMENTÓW: To tylko część załączników do pozwu SIAC przeciwko generalnej dyrekcji dróg, która nie zmieściła się w biurze podawczym sądu. Łącznie ważyły tonę. [FOT. ARC]
None
None

Śladem Alpine

Mająca stuletnią tradycję irlandzka grupa SIAC czeka na sądową ochronę przed wierzycielami — napisał „Irish Times”. Od miesięcy skarży się, że pogrążyła ją budowa odcinka trasy A4 na Rzeszowszczyźnie. Razem z siostrzaną grupą SRB Irlandczycy zaalarmowali nawet Komisję Europejską, zarzucając Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) m.in. nierówne traktowanie firm budowlanych i wprowadzanie w błąd zagranicznych przedsiębiorców. Są przekonani, że z tego powodu stracimy część unijnych pieniędzy.

— Gdyby wykonawcy byli w pełni świadomi wymagań GDDKiA oraz tego, jak w praktyce wygląda zarządzanie kontraktami, o czym zamawiający winien uprzedzić w trakcie postępowania przetargowego, po prostu nie złożyliby ofert — stwierdził Finn Lyden, dyrektor SIAC Construction na forum Związku Pracodawców Branży Usług Inżynierskich.

Zarzucił GDDKiA m.in. błędy projektowe, które negatywnie wpłynęły na realizację kontraktu. Najmocniej jednak zabolało Irlandczyków żądanie wypłaty gwarancji, które uznali za niezgodne z kontraktem. Ich zdaniem, GDDKiA mogła zażądać jej tylko w momencie nieusunięcia wad w trakcie trwania gwarancji na zbudowaną drogę, a faktycznie poprosiła o wypłatę, kiedy Irlandczycy zażądali 675 mln zł dopłaty do, ich zdaniem, wadliwego kontraktu.

— Nigdzie w dokumentacji przetargu na budowę autostrady A4 GDDKiA nie napisała: „będziemy ignorować postanowienia umowy i wykorzystamy egzekucję gwarancji wykonania umowy jako źródło łatwej gotówki” — sarkastycznie stwierdza Finn Lyden.

Wartość roszczeń SIAC wynosi 380 mln zł. Problemem spółki, podobnie jak innych wykonawców, jest to, że na rozstrzygnięcie sądowej batalii trzeba czekać latami. Problemy z płynnością powodują, że wielu wykonawców nie jest w stanie dotrwać do finału. SIAC nie jest pierwszą zagraniczną firmą, której problemy finansowe — mogące prowadzić do bankructwa — wiąże się z realizacją kontraktów budowlanych w Polsce. Kilka miesięcy temu, kiedy upadła austriacka Alpine Bau, jej przedstawiciele także upatrywali przyczyn w realizacji polskich zleceń, zwłaszcza na budowę odcinka autostrady A1 do granicy z Czechami i Stadionu Narodowego w Warszawie.

Budimex potrafi

Zupełnie inaczej widzi to GDDKiA. Jej przedstawiciele są przekonani, że firmy nie bankrutują z powodu polskich kontraktów drogowych, ale dlatego, że miały źle skonstruowane portfele zamówień i problemy ze zleceniami także w innych sektorach budowlanych czy na innych rynkach europejskich.

— Nie róbmy nieudaczników z prezesów firm budowlanych, którzy w ciągu ostatnich 6 lat wybudowali ponad 2,5 tys. km dróg w średnich cenach europejskich, czyli o około 40 proc. niższych niż przed 2008 r. Większość profesjonalnych wykonawców budujących dla GDDKiA potrafi zarabiać na autostradowych kontraktach — przekonuje Lech Witecki, szef GDDKiA.

Jego zdaniem, realizacja kontraktów drogowych w ostatnich latach to wspólny sukces dyrekcji i wykonawców, na na którym zyskają kierowcy.

— Popatrzmy chociażby na Budimex, który niedawno ogłosił, że jego kontrakty autostradowe są rentowne. Właściwe zarządzanie kontraktem, polegające na pilnowaniu kosztów poprzez ważenie i skanowanie samochodów przewożących materiały z kopalni na budowę, minimalizuje ryzyko strat, które mogły powstać w wyniku np. kradzieży — podkreśla Lech Witecki.

Budimex poinformował niedawno, że stracił na kilku kontraktach, ale w sumie drogowy bilans ostatnich lat jest pozytywny. Podobnie Strabag, choć w 2012 r. pierwszy raz w historii zanotował stratę, w sumie na drogowych kontraktach zarobił — m.in. dlatego, że budował odcinek A2 Nowy Tomyśl — Świecko w publiczno- -prywatnym partnerstwie.

Aneksów nie będzie

— Budimex miał w portfelu zarówno kontrakty zawierane w ostatnich latach, jak i podpisywane jeszcze w poprzedniej perspektywie unijnej, z cenami wyższymi niż obecnie. W przypadku SIAC czy Alpinie jest inaczej. Z pewnością trudno zgodzić się ze stwierdzeniem, że realizacja jednego kontraktu w Polsce pogrążyła duży międzynarodowy koncern. Nie można jednak również powiedzieć, że nasz system zmówień i realizacji kontraktów się do tego nie przyczynił — uważa Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.

Zgadza się z argumentami Irlandczyków dotyczącymi problemów ze współpracą z GDDKiA. Jest jednak także przekonany, że niemający potencjału i doświadczenia na polskim rynku wykonawca nie powinien być dopuszczony do realizacji ryzykownych kontraktów, wartych setki milionów złoty.

— W Niemczech nawet duże koncerny najpierw terminują, realizując niewielkie zlecenia, a kiedy poznają rynek i zbudują potencjał, są dopuszczane do większych przedsięwzięć — podkreśla Jan Styliński.

W Polsce firmy, które nie miały maszyn, ludzi i doświadczenia, musiały często ściągać je zza granicy, co podnosiło koszty realizacji. Brak doświadczenia często wykorzystywali też dostawcy, żądając ekstrapłatności czy windując ceny. Korporacje budujące w Polsce drogi od lat — takie jak Budimex czy Strabag — poradziły sobie lepiej, bo w okresie kumulacji kontraktów drogowych nie musiały walczyć o fachowców i sprzęt, miały długoterminowe umowy z dostawcami, co umożliwiało skuteczniejszą kontrolę kosztów. Lech Witecki apeluje do organizacji branżowych, by uczulały firmy, które dopiero próbują wejść na nasz rynek, żeby na starcie dobrze skalkulowały ofertę, bo po podpisaniu kontaktu aneksów nie będzie.

Sto lat w drodze

Irlandzki SIAC Construction ma 100 lat. Najbardziej aktywny jest na rodzimym rynku, w Wielkiej Brytanii i Belgii. W Polsce firma świadczy głównie usługi dla drogownictwa i z tego sektora wyrosła, jednak w Europie budowała także biurowce i fabryki, uczestniczyła w projektach w formule PPP, rewitalizowała duże pofabryczne części miast projektowała farmy wiatrowe. Chwali się m.in. siedzibą policji w Gloucester, afrykananarium w dublińskim zoo, stadionem Millennium w Cardiff i terminalem 2 w porcie lotniczym w Dublinie. W Polsce w konsorcjum z PBG (obecnie upadłym) i Hydrobudową (już zlikwidowaną) budowała m.in. odcinek autostrady A4.
Ofiary szybkich dróg

Największym echem na polskim rynku odbiło się zerwanie kontraktu na dwa odcinki A2 między Łodzią a Warszawą, które budował chiński COVEC. Firma nie dała rady i porzuciła plac budowy. Jeden z kontraktów próbowały dokończyć Dolnośląskie Surowce Skalne (DSS) w konsorcjum z Boegl & Krysl (B&K). Nie podołały. Zeszły z budowy i ogłosiły upadłość. Problemy spółki pogłębiła śmierć Jana Łuczaka, głównego właściciela. Po bankructwie DSS B&K obiecał, że wykona zlecenie sam, by trasa była przejezdna na EURO 2012. Udało się. Firma budowała jednak również odcinek A1 w pobliżu Łodzi, w konsorcjum z Poldimem, który zbankrutował.

Dziś B&K broni się przed bankructwem. Ivo Sochorek, szef spółki, niedawno zmarł na zawał. W branży stał się symbolem ofiar kontraktów drogowych. Rynkiem giełdowym zatrzęsło ogłoszenie upadłości PBG oraz należących do grupy Hydrobudowy i Aprivii, które wraz z irlandzkim SRB realizowały kilka kontraktów na A1 na południe od Torunia oraz z SIAC na A4 na Rzeszowszczyźnie. Jeden z odcinków A4 budowało też Radko, któremu nie udało się uniknąć upadłości. Na tej samej autostradzie pracowała też firma NDI, udziałowiec sopockiego Centrum Haffnera i wykonawca większości hoteli Sheraton. Zeszła z placu budowy, nie mogąc porozumieć się z GDDKiA. Przetrwała głównie dzięki wsparciu właściciela, Jerzego Gajewskiego, oraz kontraktowi na A1 Nowe Marzy-Toruń, realizowanego w PPP, który zapewnił jej pozytywne wyniki. Kilka tygodni temu upadłość ogłosiła austriacka Alpine Bau, która budowała m.in. odcinek autostrady A1 Sośnica — Gorzyczki.

Bankructwa udało się uniknąć Polimeksowi-Mostostalowi, bo wsparła go kapitałowo Agencja Rozwoju Przemysłu. Firma wciąż jednak boryka się z autostradowymi problemami. Niedawno GDDKiA zażądała wypłaty gwarancji dla jednego z kontraktów, co pogłębiło finansowy dołek Polimeksu. Na domiar złego spółka dystrybucyjna z grupy ArcelorMittal domaga się jego upadłości. ARP stara się jednak uchronić firmę przed bankructwem.