Animozje dzielą zarząd Lotosu, to samo dzieje się wewnątrz władz Tauronu. Słychać o tym od dłuższego czasu, ale teraz widać ryzyko, że konflikty przełożą się na decyzje personalne w obu państwowych spółkach.

Za wolno z fuzją
Mateusz Bonca został szefem Lotosu w marcu 2018 r., ale do zarządu — w randze wiceprezesa — wszedł już w czerwcu 2016 r. Numerem jeden w firmie został po tym, jak stanowisko stracił Marcin Jastrzębski, któremu zarzucono zbyt słabe poparcie dla przygotowywanej fuzji Lotosu z Orlenem.
Jastrzębski i Bonca byli skonfliktowani, co też miało wpływ na zmiany personalne w zarządzie Lotosu. Odejście pierwszego i awans drugiego nie przełożyło się jednak na spokój we władzach spółki. W trzech źródłach usłyszeliśmy, że Mateusz Bońca skarży się ostatnio na brak większości w zarządzie Lotosu. Przeciwko sobie, według naszych rozmówców, ma dwóch wiceprezesów: Patryka Demskiego i Roberta Sobkowa. Trzeci, Jarosław Kawula, zatrudniony w Lotosie od początku kariery zawodowej, nie daje się łatwo przypisać stronom sporu. Czwarty, Jarosław Wittstock, dołączył do firmy 11 września (przeszedł z Energi i uchodzi za człowieka Daniela Obajtka, prezesa PKN Orlen).
Niespokojny charakter ma też współpraca prezesa z radą nadzorczą. Lotos podlega premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, podobnie jak siostrzany PKN Orlen. Sprawne przeprowadzenie fuzji obu firm jest dla premiera jednym z priorytetów. Tymczasem w kręgach zbliżonych do kancelarii premiera, a także do Orlenu, można usłyszeć, że Mateusz Bonca zamiast przyspieszać spowalnia prace nad transakcją.
Poprosiliśmy Lotos o komentarz do tej sprawy.
— Spółka nie komentuje — przekazała nam Agnieszka Kowalczyk, dyrektor ds. komunikacji Lotosu.
Mateusz Bonca ma CV, które wyróżnia go na tle innych menedżerów spółek skarbu państwa. Pracował w McKinseyu, realizując projekty w wielu krajach, pracował też w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Niemczech. Nasi rozmówcy przewidują więc, że mógłby dostać ofertę pracy w innym obszarze państwowego biznesu.
Będzie rada w Tauronie
Animozje w Tauronie dotyczą zaś prezesa Filipa Grzegorczyka i wiceprezesa Kamila Kamińskiego. Pierwszy przeszedł do spółki w listopadzie 2016 r., prosto ze stanowiska wiceministra skarbu. Drugi jest w zarządzie od grudnia 2015 r., czyli od przejęcia sterów w kraju przez PiS. Grzegorczyk miał poparcie Beaty Szydło, byłej premier, a Kamińskiego „Gazeta Wyborcza” nazwała w 2016 r. zaufanym człowiekiem Zbigniewa Ziobry, ministra sprawiedliwości.
O kiepskich relacjach pomiędzy oboma menedżerami mówią nam źródła zbliżone do kancelarii premiera. Wskazują jednak, że Filip Grzegorczyk zabiega teraz o poparcie Mateusza Morawieckiego i jest na dobrej drodze do jego uzyskania. To by oznaczało, że Kamil Kamiński będzie musiał dostosować się lub odejść.
Inny rozmówca, z kręgów Tauronu, uważa jednak, że pozycja zarządu jest w spółce słaba i może dojść do zmian — albo na stanowisku prezesa, albo na stanowiskach prezesa i wiceprezesa. Najbliższy termin posiedzenia rady nadzorczej ma zostać ustalony w tym tygodniu.
— O wszelkich zmianach kadrowych decydują obecnie kryteria polityczne, niemerytoryczne — zauważa nasz rozmówca zbliżony do Tauronu.
Co na to spółka?
„Nie jesteśmy w stanie odnieść się merytorycznie do Pani pytania. Jako spółka giełdowa nie komentujemy plotek i insynuacji, niezależnie od charakteru sprawy. Zarząd działa w czteroosobowym składzie. Każdy z członków zarządu odpowiada za przydzielone mu obszary. Decyzje ważne i strategiczne omawiane i podejmowane są wspólnie przez zarząd” — odpisała Eliza Nadriczna z zespołu komunikacji zewnętrznej i PR Tauronu.
Jeden z naszych informatorów ze spółki przekonuje, że konflikt został dwa miesiące temu zażegnany. Ale według naszych ustaleń przebieg posiedzenia rady nadzorczej z początku września jednoznacznie wskazywał, że do zgodnej współpracy droga daleka.
Czasem trzeba odejść
Konflikty w zarządach spółek skarbu państwa nie są rzadkością i czasem kończą się zmianami kadrowymi. Niedawne odejście Jacka Janiszka, prezesa Zakładów Azotowych Puławy, np. interpretuje się jako rezultat konfliktu w ramach grupy kapitałowej.
W czasach koalicji PO-PSL napięcia widoczne były m.in. w zarządzie PKN Orlen. Jacek Krawiec, ówczesny prezes koncernu, nie dogadywał się z Grażyną Piotrowską- Oliwą, wiceprezeską. Razem wytrzymali rok, po którym menedżerka przeszła na stanowisko prezesa PGNiG.