Spośród piątki silnych firm (Exbud, Kable, Krosno, Próchnik, Tonsil), które decyzją zarządu warszawskiej giełdy zostały wprowadzone jako pierwsze do obrotu publicznego na legendarnej sesji 16 kwietnia 1991 r. — losy Tonsilu Września potoczyły się wyjątkowo marnie. Na papierze likwidacja owej upadłej spółki może potrwać jeszcze lata.
W dniu orzeczenia przez sąd upadłości układowej 7 kwietnia 2004 r. (rok później została zmieniona na likwidacyjną) procentowa struktura akcjonariatu Tonsilu przedstawiała się następująco: Tohoku Pioneer Corporation — 40,25, Agencja Rozwoju Przemysłu — 12,77, skarb państwa — 8,63, pozostali — 38,35.
Dominujący Japończyk od upadku nie myśli nawet o własnym wkładzie, nie uczestniczy w walnych zgromadzeniach i nie odpowiada na korespondencję. W związku z brakiem pieniędzy spółka obecnie nie ma likwidatora, a skarb państwa ze względu na mały udział nie może zwołać nadzwyczajnego walnego. Dla akcjonariuszy efekt jest taki, że kurs Tonsilu na koniec notowań spadł do… 4 groszy.
Aby Polska rosła w siłę, a ludziom...
Prapoczątek dały firmie alianckie bombardowania Berlina w 1941 r. Zagrożoną fabryczkę Hugona Schiemanna, produkującą m.in. głośniki radiowe i wzmacniacze dla Luftwaffe i Kriegsmarine, przeniesiono do Wreschen — jak nazywała się Września włączona do Rzeszy. Wojenny tryb przejęcia terenów skutkuje do tej pory sporami prawnymi, a przy okazji przekrętami przy zagospodarowywaniu w centrum miasta atrakcyjnych nieruchomości z ruinami Tonsilu. Uciekający Niemcy wszystko zostawili, ale zwycięska Armia Radziecka powyrywała urządzenia fabryczki do ostatniej śrubki. Dlatego w marcu 1945 r. wytwórnia głośników, utworzona przez rozgłośnię Polskiego Radia z bliskiego Poznania, zaczynała od zera.
Przełom przyniósł jej plan sześcioletni 1950-55, gdy we Wrześni umieszczono produkcję specjalną dla wojska. Odpowiednio tajemniczo brzmiała ówczesna nazwa firmy: ZWG LT-10. Produkcja wzrastała i nawet w ortodoksyjnej gospodarce planowej zaistniała konieczność przyjęcia jakiejś ludzkiej nazwy handlowej. W wewnętrznym konkursie zwyciężyła dwuczłonowa: „Ton” pochodził od głośników, a „sil” od wytwarzanych również silniczków do różnych sprzętów. Ministerstwo łaskawie zatwierdziło ją w 1960 r.
Przez długie lata pod dachem Tonsilu w pełnej harmonii powstawały i cieszące się wielką renomą dyskotekowe wieże, i również doceniane, ale przez innych klientów, wykrywacze min dla armii Układu Warszawskiego. Najlepszym okresem przedsiębiorstwa była dekada towarzysza Edwarda Gierka, gdy konsumowaliśmy kapitalistyczne kredyty, odgrywające w rozwoju Polski rolę podobną do dzisiejszych pieniędzy z Unii Europejskiej.
Wtedy kupiona została dla Tonsilu japońska licencja na mikrofony, słuchawki szerokopasmowe oraz głośniki. Spłacana była produkcją dobrej jakości, eksportowaną m.in. do USA czy Francji. W oparciu o licencyjne głośniki uruchomiono wtedy produkcję m.in. zestawów HiFi. Najsłynniejsze kolumny Altus zbłądziły pod polskie i zagraniczne strzechy, zapewniając nagłośnienie imprez szkolnych, klubowych oraz domowych prywatek.
Bezmyślnie stracona szansa
Po otwarciu od 1990 r. polskiego rynku i wlaniu się taniej konkurencji z importu, Tonsil całkiem nieźle przeżył pierwszy szok ustrojowej transformacji. Zwłaszcza, że znalazł się japoński zbawca, branżowy potentat Tohoku Pioneer Corporation, w pełni ufający jakości firmy z Wrześni dawny licencjodawca. W 1996 r. został dominującym udziałowcem i zamierzał zainwestować w Tonsil co najmniej 15 mln USD.
Mimo zgodności co do kierunków rozwoju biznesowa kultura Japończyków całkiem rozminęła się z działaniami polskiego zarządu oraz żądaniami związkowców, co na początku XXI wieku doprowadziło spółkę do agonii. Kilka lat trwała we Wrześni szarpanina kolejnych ekip zarządzających z bankami i innymi wierzycielami, naiwne oczekiwanie na państwowe pieniądze, próby emitowania ratunkowych akcji i obligacji, wyodrębnianie nieobciążonych długami spółek córek, pomyślanych jako tratwy ratunkowe dla całej grupy Tonsil. Krytyczny okazał się rok 2003, gdy doszło do największego konfliktu związków zawodowych z zarządem spółki i Agencją Rozwoju Przemysłu.
Wtedy Tonsil tak naprawdę okazał się firmą... niczyją, spisaną na straty przy zgodzie wszystkich podmiotów teoretycznie właścicielskich. Na upadek spółki wpłynęło wiele przyczyn, ale najwięcej straciła oczywiście załoga — miejsca pracy. Na gruzach spółki akcyjnej Tonsil w następnych latach powstawały różne nowe twory, starające się podtrzymać produkcję głośników i zestawów głośnikowych pod cenną marką. Wśród nich wypada odnotować spółki ProTonsil, Tonsil Polska oraz Tonsil Meble.
W grudniu 2009 r. utworzona została spółka akcyjna Tonsil Acoustic Company (TAC) z siedzibą w Piotrkowie Trybunalskim, zajmująca się dystrybucją głośników i zestawów. Ambitnie weszła nawet do giełdowego przedsionka New Connect. Produkcję prowadziła jej firma zależna Tonsil Technologie. Ale wszystko to przetrwało tylko trzy lata, giełdowy epizod dobiegł kresu. Prawie rok temu, dokładnie 1 kwietnia 2012 r., bezpośrednia działalność produkcyjna TAC została zakończona.
Przejęcie markowej pałeczki
Sprawą kluczową i zarazem przedmiotem walki było prawo do posługiwania się znakiem towarowym Tonsilu. W ogólnym chaosie decyzyjnym i prawnym trudno już było się zorientować, kto trzyma w ręku prawdziwą licencję i czy ma prawo udzielania sublicencji. Ostatnią dotychczas zmianą w tonsilowej sztafecie jest od roku inicjatywa lokalnych przedsiębiorców.
Cenny znak towarowy Tonsilu został kupiony na licytacji, przeprowadzonej przez komornika egzekwującego majątek spółki Tonsil Polska. Nabywcą stała się doskonale znająca branżę, istniejąca od 1991 r., czyli od czasu wejścia dawnego Tonsilu na giełdę, miejscowa hurtownia artykułów przemysłowych Urszuli Nawrocik-Wieszczecińskiej.
— Zarejestrowaliśmy znak towarowy na całą Unię Europejską, podobnie jak sam znak słowny. Nabyliśmy od komornika również część dokumentacji do produkcji. Wynajęliśmy prawników, aby uporządkować sprawy związane z marką Tonsil. Udało nam się już odblokować sprawę znaków, które przejęło Towarzystwo Finansowe Silesia — mówi Sławomir Wieszczeciński, współwłaściciel firmy.
Stan spraw Tonsilu w roku 2013 jest zatem dość nietypowy, a może właśnie… typowy dla obrazu polskiej gospodarki po głębokich przemianach. Po dawnej dumie Wrześni i Wielkopolski pozostało tylko puste wspomnienie w środku miasta. Po uprzątnięciu gruzów powstanie w tym miejscu, zgodnie z niedawnouchwalonym miejscowym planem zagospodarowania, osiedle mieszkaniowe, rzecz jasna okraszone galerią handlową.
Marka przetrwała natomiast w skali niewielkiej firmy producenckiej Tonsil Sławomir Wieszczeciński, prowadzonej w formule jednoosobowej działalności gospodarczej i należącej do sektora małych przedsiębiorstw z zatrudnieniem rzędu 30 osób, czyli… ponad sto razy mniejszym od sięgającej 3,5 tysięcy załogi firmy babki. Asortyment oczywiście się zawęził, ale nie tak bardzo.
W stosunku do dawnego Tonsilu produkcja jest uboższa przede wszystkim o głośniki samochodowe i telewizyjne. Odrębność prawna, organizacyjna, kapitałowa i nawet lokalizacyjna obecnego zakładu jest całkowita. Ale istnieją bardzo ważne elementy łączące epokę dawną i nową: to samo logo Tonsil, technologia, design, miasto Września, oraz, a właściwie przede wszystkim — ludzie.
Załogę tworzą doświadczeni pracownicy upadłej spółki akcyjnej, a personalnie symbolicznym pomostem jest dyrektor ds. produkcji Marek Dutkiewicz, który w dawnym Tonsilu zaliczył wszystkie epoki polityczno-gospodarcze i przeszedł kolejne szczeble zarządzania. Naprawdę — było, nie minęło… &
