Wharton (uniwersytet w Pensylwanii) to jeden z najbardziej prestiżowych i najdroższych programów MBA na świecie. Sama uczelnia szacuje, że roczny koszt studiów to 93 tys. dolarów. W rzeczywistości jednak mało kto się w tej kwocie mieści. Absolwent i obecny student Wharton opowiadają, ile zapłacili, i radzą, co zrobić, aby przetrwać finansowano MBA na tej uczelni. Podobne możliwości są w innych zagranicznych szkołach. Piotr Ossowicz niedawno skończył studia MBA na Wharton. Szacuje, wszystkie koszty dwuletnich studiów na 180-200 tys. dolarów. Nie brał pożyczki z uczelni, całą sumę uzbierał przed rozpoczęciem studiów, bo — jak mówi — wolał wyjść na zero, niż mieć długi.
— Należy pamiętać, że pożyczki są w dolarach, więc jeśli ktoś po studiach nie będzie pracował w USA, to bierze na siebie duże ryzyko kursowe. Najczęściej absolwenci, którzy mają dług, pracują w Stanach, aż go spłacą i wtedy ewentualnie zmieniają miejsce zatrudnienia — tłumaczy Piotr Ossowicz.
Marcin Szczuka jest po pierwszym roku Wharton. Studia kosztują go więcej, bo mieszka w Filadelfii z żoną. Mówi, że 93 tys. dolarów może wystarczyć dla jednej osoby, ale nie dla dwóch.
— Trzeba do tego budżetu dołożyć około 20 tys. dolarów. Szacuję, że cały dwuletni programbędzie mnie kosztował w granicach 230 tys. dolarów. Uczelniane ubezpieczenie (3 tys. dolarów) obejmuje tylko studenta, więc żona musiała wykupić własne za 4 tys. dolarów. Jeśli ktoś chce jeszcze np. ubezpieczyć dziecko, to jest już znacznie taniej — około 500 dolarów — mówi Marcin Szczuka.
On zdecydował się na pożyczkę. Gwarantuje ją uczelnia do 84 tys. dolarów rocznie. Spłatę rozpoczyna się pół roku po ukończeniu studiów. Można ją rozłożyć nawet na 20 lat, a w razie wcześniejszej spłaty nie ma dodatkowych opłat.
Ukryte koszty
Mimo wysokich kosztów zagranicznych MBA studenci muszą się jeszcze liczyć się z dodatkowymi opłatami.
— Przykładowo: wynajem mieszkania. Pierwszy kontrakt podpisuje się zazwyczaj na rok, z reguły od września do września, ale zajęcia odbywają się np. do maja. Trzeba płacić także za wakacje, kiedy nie mieszka się w kwaterze. Przy przedłużaniu kontraktu można skrócić czas najmu tak, aby umowa kończyła się w dniu ukończenia programu — opowiada Piotr Ossowicz.
Dodaje, że wybór mieszkań do wynajęcia jest spory i można znaleźć dobrą kawalerkę już za około 800 dolarów miesięcznie. Ale uwaga — mieszkania często nie są umeblowane. Piotra Ossowicza podstawowe meble kosztowały 1000 dolarów. Później je sprzedał. Można je też wynająć, ale często wychodzi to drożej. Dodatkowo płaci się także za organizowane w ramach programu wycieczki, podczas których studenci spotykają się z przedstawicielamibiznesu. Płatne jest także uczestnictwo w klubach sportowych czy tematycznych. Jak zaznacza Piotr Ossowicz, nie jest to obowiązkowe, ale jeśli ktoś chce pracować np. w bankowości, to powinien się zapisać do klubu finansowego.
Pomoc uczelni
Według Piotra Ossowicza dość skomplikowany jest system stypendialny — za wyniki i socjalny.
— W Wharton stypendia na podstawie kryterium dochodowego przyznaje się w zasadzie wyłącznie osobom z USA. Ale rozmaitych stypendiów jest wiele, a kryteria bardzo różne — twierdzi Piotr Ossowicz. On sam dostał stypendium dla Polaków, fundowane przez byłego żołnierza AK, który po wojnie pracował w USA jako chemik. Dorobił się majątku na kilku patentach.
— Miałem trochę szczęścia, bo co roku konkretna suma jest dzielona na Polaków, którzy zaczynają studia. Wtedy akurat byłem jedyny i dostałem całość, czyli 80 tys. dolarów — mówi Piotr Ossowicz. Mniej szczęścia miał Marcin Szczuka. Stypendium dla Polaków nie dostał, ale udało mu się uzyskać inne — za dobry wynik testu GMAT, wyniki na studiach w Polsce i ciekawe CV.
— Stypendium pozwala mi sfinansować większą część czesnego. Nie każdy jednak dostaje taką samą kwotę. Mi się udało podnieść wysokość stypendium, bo dostałem się na kilka programów MBA w USA. Negocjowałem wysokość stypendium na podstawie tego, co zaoferowano mi w każdej uczelni. Najlepsza oferta wpłynęła z Wharton. Kiedy jest się przyjętym na kilka dobrych programów, pozycja negocjacyjna znacznie się poprawia. Polecam tę metodę, bo pozwala uzyskać dobre warunki finansowe — radzi Marcin Szczuka.
Studia na prestiżowym programie nie wykluczają możliwości pracy. W roku szkolnym można ją znaleźć na uczelni. Ze względu na to, że studia są absorbujące, taka praca nie jest polecana na pierwszym roku, a na drugim powinna być ograniczona do kilkunastu godzin w tygodniu.
— Jest wiele zajęć w kampusie, np. pomoc profesorom, praca biurowa, proste analizy dla ośrodków naukowych czy prowadzenie zajęć dla studentów college’u. Pozwala to zarobić kilka tysięcy dolarów przez semestr. Zależnie od zajęcia student może zarobić od około 15 do 40 dolarów za godzinę netto. Poza tym zawsze w czasie wakacji są płatne praktyki, zazwyczaj 10 tygodni, choć niektórzy pracują nawet 18. Średnio można wtedy zarobić 2 tys. dolarów na tydzień — opowiada Marcin Szczuka.