Jak to się robi w Porsche i Apple

Łukasz OstruszkaŁukasz Ostruszka
opublikowano: 2012-12-03 13:58

Jest niższy, dłuższy, lżejszy, szybszy, bardziej wydajny i mocniejszy niż kiedykolwiek, czytamy w jednym z komunikatów z zeszłego tygodnia.

Brzmi znajomo? Bez obaw, nie przegapiliśmy debiutu nowej ewolucji iPhone'a, najsłynniejszego gadżetu od Apple. Powyższe zdanie pochodzi z komunikatu o nowym… Porsche Cayman.

Tak wygląda debiutujące w Los Angeles Porsche Cayman (fot. Porsche)
Tak wygląda debiutujące w Los Angeles Porsche Cayman (fot. Porsche)
None
None

Stylistyka "piarowej" wypowiedzi do złudzenia przypomina praktykę stosowaną przez Apple, który w podobny sposób obwieszcza światu pojawienie się na rynku kolejnego hitu. O tym, że łatwo przesłodzić w takim "słowotoku" pisałem już jakiś czas temu, gdy debiutował z hukiem iPad mini. Sposób prosty i skuteczny, bo przyczynił się zapewne jakoś do fantastycznych rezultatów obu firm. Zarówno "gadżety" Porsche, jak i gadżety Apple sprzedają się jak świeże bułeczki (biorąc pod uwagę cenę obu produktów, porównanie trochę niesmaczne), a wyniki obu koncernów biją rekord za rekordem.

O czym jeszcze pisze Porsche? Nowe, debiutujące na salonie w Los Angeles Porsche pod względem wyglądu, jak na Porsche przystało, zmieniło się niewiele, ale według producenta jest to auto "lighter, faster i more powerful than ever". Dalej czytamy, że Porsche oczywiście zrobiło "upgrade" wielu funkcji i nowy Cayman jest "more distinctive than ever".

Sprawdziłem ile kosztuje taka "większa wyrazistość" w Polsce. Gadżet będzie można kupić już za nieco ponad 61 tys. EUR. Czar prysł? Jeśli kogoś nie przekona, że to model "lighter, faster i more powerful than ever", to pozostaje argument ostateczny - nowy Cayman jest piekielnie szybki, ale po poskromieniu prawej stopy kierowcy może spalać ledwie 8 litrów na 100 km.

Co zatem łączy superauto i telefon? Marketing.