Jak wykorzystać pasję w zarządzaniu

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2023-08-25 14:00

Hobby to nie tylko przyjemność, ale też inwestycja w karierę. Szefowie z pasją są bardziej pomysłowi, wydajni i zaangażowani w pracę, co przekłada się na sukces firmy.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Menedżerowie są coraz bardziej zajęci. W konsekwencji rezygnują ze spraw, które są dla nich ważne, takich jak hobby. Z drugiej strony w ankietach dotyczących równowagi między życiem i pracą często wskazują, że chcieliby mieć więcej czasu na przyjemności niezwiązane z biznesem. Odkładają je na nieokreśloną przyszłość, a szkoda, bo za brak prywatnych zainteresowań płacą nie tylko liderzy, ale też ich firmy. Z badań opublikowanych w „Harvard Business Review” wynika, że pasja rozbudza kreatywność, daje świeżą perspektywę i wzmacnia pewność siebie, czyli na trzy sposoby sprawia, że ludzie stają się lepszymi profesjonalistami.

Szkoła morska

Zgadza się z tym Tomasz Ciecierski, który dwa razy opłynął kulę ziemską. Zapewnia, że w równym stopniu spełnia się jako żeglarz i szef. Wcześniej stał za sterami takich flagowców, jak Master Pharm, Excellence, Olkol i Wólczanka, obecnie kieruje Polską Izbą Handlową Bliskiego Wschodu. I uważa, że jego sukcesy zarządcze (nierzadko ratował tonące przedsiębiorstwa) biorą się m.in. z doświadczeń, które zdobył pod żaglami.

– Morze nauczyło mnie wielu rzeczy, które decydują także o jakości przywództwa. Przykładem jest elastyczność. Zarządzający organizacją tak jak kapitan statku musi uwzględniać prognozy, które mogą się nagle zmienić. Jeśli natychmiast się do nich nie dostosuje, poniesie straty finansowe. Ale jeśli jest wilkiem morskim, przywykł do takiej presji, bo na rejsie stawka jest dużo większa: życie własne i całej załogi – mówi prezes Ciecierski.

Kolejna analogia: jak na pokładzie jachtu, tak i w biurze ważne jest, by móc polegać na swoich ludziach. Dlatego menedżer uważa rekrutację za jeden z najważniejszych elementów sukcesu. Sam aktywnie uczestniczy w tym procesie, bo chce mieć pewność, że zatrudnia osoby kompetentne i godne zaufania.

– Przy kompletowaniu załogi nie patrzę na certyfikaty, patenty, ponieważ te można zdobyć na miernych szkoleniach. Wyznacznikiem są praktyka i zaangażowanie. Interesuje mnie, kto ile godzin wypływał i na jakich jednostkach oraz czy cieszy się w środowisku dobrą opinią. Identyczne kryteria stosuję przy zatrudnianu pracowników – tłumaczy Tomasz Ciecierski.

Jeśli pływanie jest szkołą – uzupełnia – to taką, która daje dużo frajdy. Pasja ta wpisuje się w holistyczną troskę o ciało i umysł człowieka. Zapewnia zdrową dawkę ruchu, interakcji społecznych i odpoczynku. Chroni przed wpadnięciem w rutynę. Pozwala osiągnąć stan flow. Same pozytywy!

– Żeglarstwo sprawia, że masz głowę w innych sprawach niż te codzienne, zawodowe, służbowe. Na czas rejsu odkładasz na bok wszystko, co zostało na lądzie, także swoje obowiązki w biurze, spotkania z klientami, kontrahentami, związkami zawodowymi. Dzięki temu zyskujesz dystans do tego, co robisz, trafniejszą ocenę sytuacji i lepsze pomysły – wskazuje prezes Polskiej Izby Handlowej Bliskiego Wschodu.

Lekcje z futbolu amerykańskiego

A co do korporacji można przenieść z piłkarskiej murawy? Na to pytanie odpowie Piotr Morko, który zajmuje się marketingiem we wschodnioeuropejskich strukturach spółki Newline Interactive. Fascynuje go futbol amerykański – sport, który kojarzy się z tysiącami kibiców na trybunach, występami cheerleaderek i grubymi facetami w kaskach. Przedstawiciel Newlina nie ogranicza się jednak do oglądania meczów, co nie znaczy, że biega po boisku z piłką. Bynajmniej. Stoi na czele drużyny Lowlanders Białystok, która już w pierwszym roku jego prezesury (2018) zdobyła mistrzostwo Polski. Dlaczego zajął się tą dyscypliną?

– Brakowało mi ruchu i kontaktu z ludźmi. Chciałem spróbować swoich sił w futbolu amerykańskim, ale okazało się, że lepiej sobie radzę za biurkiem – w cudzysłowie – niż na boisku. Klub potrzebował lepszego zarządzania i reorganizacji, która przyniosła efekty. Pracę w Lowlanders wykonuję społecznie, podobnie jak pozostali członkowie zarządu – zaznacza Piotr Morko.

Uwielbia rywalizację, bezpośredni kontakt i adrenalinę związaną z tym sportem, a swoją fascynacją zaraża innych, w tym syna, który już trenuje futbol amerykański.

– Jestem dowodem na to, że można łączyć karierę zawodową, życie rodzinne i działalność sportową. Nie jest to łatwe, ale możliwe. Trzeba być elastycznym, umieć zarządzać czasem i mieć wsparcie otoczenia, w tym mojej firmy Newline Interactive – wymienia Piotr Morko.

Doświadczenia z futbolem amerykańskim pomagają mu w zarządzaniu biznesowym. W obu dziedzinach – argumentuje – skuteczność bierze się z wyższości rozumu nad siłą i koncentracji nad szyb­ko­ścią, a strategia znaczy więcej niż indywidualne zagrania gwiazdorskie.

Nauka na polu golfowym

Futbol amerykański rzeźbi nie tylko mięśnie, lecz także zwoje mózgowe. To samo można powiedzieć o golfie, w którego od 10 lat gra Piotr Mazurkiewicz, partner zarządzający HRK. Pasję tę dzieli z rodziną, a to, co się dzieje na polu golfowym, przerzuca na codzienną pracę w branży rekrutacji i doradztwa personalnego. Weźmy jako przykład etykę.

Co z tego, że nikt nie zauważy, że źle policzyłeś uderzenia na dołku, skoro będzie to siedzieć w tobie do końca życia. Tak samo jak bycie nie fair w biznesie. Decydent może przez to chwilowo zwiększyć zyski, zdobędzie kontrakt, ale straci zaufanie i szacunek do siebie. Na dłuższą metę to żaden interes – twierdzi reprezentant HRK.

Śmieje się, gdy słyszy, że golf jest domeną snobów. Być może ktoś zaczyna przygodę z tym sportem powodowany chęcią zaimponowania innym, dołączenia do do tzw. elity, ale dyscyplina ta pociąga za sobą zbyt dużo wysiłku i wyrzeczeń, by taka płytka motywacja przetrwała długo. Piotr Mazurkiewicz gra, by pokonać własne słabości.

– Kiedy wchodzę na obszar startowy, liczą się tylko trzy rzeczy – ja, piłka i cel: trafić do dołka jak najmniejszą liczbą uderzeń. Piękno golfa polega na tym, że można doskonalić swoją technikę w nieskończoność. Nawet najmniejsza zmiana ustawienia, nachylenia kija, obrotu powoduje całkiem inną jakość uderzenia piłki. Nie inaczej jest ze sprzedażą, rozwijaniem produktu i usług. Drobne korekty robią różnicę – wyjaśnia menedżer.

Czy nigdy nie żałował czasu spędzonego na golfie? W żadnym razie. Jak twierdzi, hobby to nie tylko sposób na relaks, ale też inwestycja w karierę.