Jaskiniowcy uczą nas demokracji

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2023-12-29 17:20

Pierwsze społeczności ludzkie były barbarzyńskie? Niezupełnie. Współcześni przywódcy mogliby się od naszych praprzodków z jaskiń uczyć szacunku dla rozumnych dysput, egalitaryzmu i wolności – mówi David Wengrow, prof. archeologii na University College London.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

PB: Dlaczego napisałeś z Davidem Graeberem „Narodziny wszystkiego”?

David Wengrow: Chcieliśmy rozbić mit o brutalności i prymitywizmie społeczeństw prehistorycznych, pokazując, że również w nich nie brakowało szlachetności, a przede wszystkim nie były one jednolite w swoich strukturach i zasadach postępowania.

Według jednych świat schodzi na psy. Zdaniem drugich – weźmy choćby psychologa Stevena Pinkera – ludzkość zaczęła raczej z niskiego poziomu, ale ciągle się rozwija moralnie, co zdaje się potwierdzać malejąca liczba konfliktów zbrojnych i brutalnych przestępstw.

Steven Pinker wyraźnie podąża śladami Thomasa Hobbesa, angielskiego filozofa z XVII wieku. W owych czasach brakowało konkretnych danych na temat początków ludzkości, więc Hobbes posługiwał się fikcyjnymi historiami w ramach swojego eksperymentu myślowego. Pinker zdaje sobie sprawę, że Hobbes korzystał z wyimaginowanych obrazów, ale jednocześnie twierdzi, że stosunkowo trafnie oddawały one faktyczny stan rzeczy. Według Pinkera nasi przodkowie z jaskiń mieli skłonność do brutalności i rozlewu krwi, ale z każdą epoką nasza natura łagodniała. W rezultacie szczególnie ostatnie pokolenia Homo sapiens cechuje umiłowanie sprawiedliwości i pokoju. Kto chce, niech wierzy. Stanowisko współczesnej nauki jest odmienne: postęp moralny to złożona rzeczywistość, która nie poddaje się prostym wzorcom ani liniowej narracji.

Podczas gdy Hobbes utrzymywał, że „stanem natury” – swoistym ustawieniem domyślnym – jest walka wszystkich ze wszystkimi, Jean-Jacques Rousseau głosił, że to kultura skłania nas do zła.

Pinker zdaje się bardziej podzielać perspektywę Hobbesa niż Rousseau. Uznaje społeczeństwa plemienne za brutalne i niestabilne, a rozwój empatii za efekt postępu w takich dziedzinach jak rozum, nauka czy instytucja prawa, które podpadają pod pojęcie cywilizacji. Jednak także w tym kontekście sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana. Znane są przypadki „białych ludzi" w obu Amerykach, którzy mieli okazję z bliska przyjrzeć się życiu tamtejszych plemion i zdecydowali się do nich dołączyć. Nawet dzieci, porwane podczas napadów na osady Europejczyków, a następnie adoptowane przez tubylcze grupy, często niechętnie wracały do swoich rodzin. Mieszkańcy Starego Kontynentu wyruszali za ocean, aby przynieść cywilizację rzekomym „dzikusom", a nieraz w duchu musieli przyznać, że natknęli się na styl życia nacechowany nieznaną im wcześniej wrażliwością i humanitaryzmem. Wstydzili się niższości moralnej zachodniej cywilizacji. To wszystko pokazuje, że interakcje między różnymi kulturami nie zawsze przebiegają zgodnie z zakładanymi schematami, a ludzkie oceny, wybory i preferencje są bardziej złożone niż można by przypuszczać.

W swojej książce przytoczyliście również historię misjonarzy, którzy starali się ewangelizować tubylców, jednak ich ścisłe zasady nie bardzo przekonywały ewangelizowanych.

Problem misjonarzy polegał na próbie wytłumaczenia dziesięciu przykazań i idei autorytarnego Boga, który wymaga posłuszeństwa. Jak można to przekazać słuchaczom, którzy nie szanują rozkazów i nie wydają sobie nawzajem poleceń? Kaznodzieje musieli uznać swoją bezsilność wobec poczucia wolności, którą mieli tubylcy. Przekonanie, że ludzie powinni być wolni, zwłaszcza kobiety, wywoływało w chrześcijańskich duchownych oburzenie. Niemniej musieli się wycofać z takim przekazem. Z tej porażki wypłynęło jednak pewne dobro w naszej części świata. Relacje o niepowodzeniach misjonarzy czytali później mieszkańcy Europy, w tym kobiety, co z kolei umożliwiło bezpieczną dyskusję na temat równości płci. To tylko jedna z wielu fascynujących historii, które ukazują, że społeczeństwa nie zawsze podążają za jednolitym modelem czy wzorcem postępowania, co wcale nie musi być złem.

Z drugiej strony niektóre ludy pierwotne wykazywały znaczne zacofanie w pewnych dziedzinach. Przykładem może być cywilizacja prekolumbijska, która w transporcie nie stosowała koła oraz zwierząt jucznych i pociągowych, ale co najgorsze – praktykowała obrzęd składania ofiar z ludzi.

Ogólnikowe stwierdzenia, że jeden styl życia jest lepszy od drugiego, nie odzwierciedlają pełni rzeczywistości. Jedynym sposobem, w jaki można podtrzymać tego rodzaju generalizacje, jest lekceważenie wielu dowodów, a równocześnie wybieranie tylko tych faktów, które podtrzymują daną teorię. Wracając do historii o misjonarzach, która może sugerować, że wszyscy oni cechowali się poczuciem wyższości oraz brakiem wrażliwości wobec obcych kultur. Prawda jednak jest taka, że wielu misjonarzy starało się przekazać chrześcijańskie zasady w sposób zrozumiały i akceptowalny dla tubylców, zmuszając się do przedefiniowania i przewartościowania niektórych swoich idei. Działalności kaznodziejskiej często towarzyszyła także działalność społeczna i edukacyjna.

Gdy wspominałeś o pierwotnych społecznościach nieuznających poleceń i rozkazów, przyszła mi na myśl koncepcja turkusowej organizacji, która charakteryzuje się brakiem hierarchii i sztywnych reguł. Czy taki model ma szanse się upowszechnić?

Chociaż niektóre firmy praktykują ten model, jego wprowadzenie może napotykać na trudności. Nawet jedna osoba o skłonnościach psychopatycznych lub manipulacyjnych może stworzyć problemy. Eksperymentowanie z różnymi podejściami organizacyjnymi ma jednak sens. Nie powinniśmy trzymać się rozwiązań tylko dlatego, że są dobrze znane i bezpieczne. Zawsze warto pytać, w którym kierunku zmierzamy, i być gotowym zmienić obecny model firmy, społeczeństwa czy państwa, jeśli nie oferuje pełni wolności.

Brzmi to bardzo rewolucyjnie.

A jak ma brzmieć, skoro przez tyle lat współpracowałem z Davidem Graeberem, wybitnym amerykańskim antropologiem, który szerszemu gronu odbiorców znany jest jednak z działalności anarchistycznej? Dave był jednym z liderów ruchu Occupy Wall Street.

Twoją współpracę z Graeberem niektórzy postrzegają jako spotkanie umysłów podobne do tego, które było udziałem J.R.R. Tolkiena i C.S. Lewisa.

Analogia z Lewisem i Tolkienem tym bardziej mi się podoba, że miejsce, w którym ukształtowałem się jako naukowiec – archeolog na Uniwersytecie Oksfordzkim – było domem obu tych znakomitych pisarzy. Regularnie odwiedzałem pub The Eagle and Child, w którym ci dżentelmeni spotykali się jako część literackiej grupy Inklingowie. Dziś w lokalu znajdują się zdjęcia Tolkiena i Lewisa.

David Wengrow

Jest brytyjskim archeologiem i profesorem archeologii porównawczej w Instytucie Archeologii University College London. Prowadzi badania archeologiczne w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Napisał (razem z Davidem Graeberem) międzynarodowy bestseller „Narodziny wszystkiego. Nowa historia ludzkości“.

Ale podobieństwo duetu Graeber – Wengrow do duetu Lewis – Tolkien ma przede wszystkim charakter intelektualny.

Pół żartem mówiono, że książka „Narodziny wszystkiego“ będzie jak „Hobbit” – prolog do czegoś większego, a potem napiszemy „Władcę Pierścieni”. Tymczasem „Hobbit” jest niewielką książeczką, a to, co my stworzyliśmy, przypomina raczej epicki „Powrót Króla”.

Tak jak Tolkien i Lewis przedstawili rewolucyjne spojrzenie na cywilizację chrześcijańską, tak wy przedstawiliście przełomowe spojrzenie na historię ludzkości, podważając powszechne założenia dotyczące ewolucji społeczeństwa.

Staraliśmy się przedstawić obraz historii ludzkości w sposób przystępny, ale jednocześnie oparty na rzetelnych danych naukowych. Owszem, niektóre zaprezentowane w książce tezy mogą się wydawać radykalne w porównaniu do popularnych przekonań, ale w środowisku uczonych od dawna nie budzą one kontrowersji.

Skąd rozdźwięk między wiedzą popularną i naukową?

Jeśli spojrzeć na inne bestsellery opowiadające o historii ludzkości, zazwyczaj nie są one pisane przez archeologów czy antropologów, ale przez ekonomistów, psychologów, biologów czy geografów. Wiele informacji w tych popularnych książkach jest nieaktualnych z perspektywy naszych dziedzin.

Niektórzy uczeni nie widzą potrzeby poprawiania lub aktualizowania swoich prac, skoro tak dobrze się sprzedają?

To dotyczy nie tylko świata naukowego. Wielu ludzi nie umie zrezygnować z przekonań, do których się przywiązali lub na których zbudowali swój autorytet ekspercki. Jest to czasami kwestia braku pokory, a innym razem lenistwa intelektualnego. Dlatego nowym ustaleniom tak trudno przebić się przez przez utarte schematy myślowe.

David Rolfe Graeber

Amerykański antropolog, działacz anarchistyczny i autor książek: „Dług. Pierwsze pięć tysięcy lat”, „Utopia regulaminów. O technologii, tępocie i ukrytych rozkoszach biurokracji” i „Praca bez sensu. Teoria“. Był profesorem antropologii w London School of Economics. Zmarł 2 września 2020 r.