Koncepcja podatku od zysków nadzwyczajnych, wynikających z kryzysu energetycznego i wojny w Ukrainie, nie narodziła się w Polsce. Taki podatek, w różnych formułach, wprowadziły już Włochy, Węgry i Wielka Brytania, a w połowie września plany w tym zakresie przedstawiła Komisja Europejska.

KE proponuje, by tymczasowy podatek, nazwany solidarnościowym, objął firmy z siedzibą na terenie Unii Europejskiej i działające branżach: rafineryjnej, ropy naftowej, gazowej i węglowej. Zyskiem nadzwyczajnym KE chce nazwać wyniki osiągnięte po 1 stycznia 2022 r., o ile będą wyższe o 20 proc. w stosunku do średnich zysków za trzy ostatnie lata. Komisja podała, że kraje członkowskie będą mogły wybrać stawkę opodatkowania, ale nie wyższą niż 33 proc.
- Trzymam się tego, co ogłosiła Komisja Europejska. Propozycji polskiego rządu na piśmie na razie nie widać – mówił nam w poniedziałek prezes jednej z polskich firm, kontrolowanych przez skarb państwa, które prawdopodobnie zostaną objęte nowym podatkiem.
O propozycjach polskiego rządu mówił w weekend premier Mateusz Morawiecki, wicepremier Jacek Sasin, a w poniedziałek jeszcze Artur Soboń, wiceminister finansów. Podatek miałby sięgnąć 50 proc. i dotyczyć zysku nadmiarowego, mierzonego poziomem marży. Jeśli wzrosła w stosunku do średniej z poprzednich lat, to znaczy, że jest nadzwyczajna.
Nasz rozmówca z branży odnawialnej uważa z kolei, że podatek nadzwyczajny jest niepotrzebny, skoro jednocześnie rząd planuje interwencję na hurtowym rynku energii. Chce wprowadzić maksymalna cenę energii i ustalony poziom marży dla wytwórców.
W poniedziałek po południu “DGP” podała zaś, że jeśli objęte podatkiem spółki energetyczne i gazowe będą miały trudną sytuację płynnościową, rząd rozważy odroczenie zapłaty.

To zaskakujące, że w tuż po pandemii i w przeddzień spodziewanej recesji gospodarczej rząd zamierza obciążyć przedsiębiorców dodatkowym podatkiem. Nie można tego nazwać inaczej niż zwykłym zdzieraniem pieniędzy z harujących przedsiębiorców. Rząd chyba nie rozumie, że zyski są przeznaczane na rozwój, inwestycje i działalność. Odebranie tych pieniędzy boleśnie uderzy w całą gospodarkę, bo przedsiębiorcy będą zmuszeni ograniczać inwestycje i skalę prowadzonej działalności gospodarczej. To również wpłynie na wzrost bezrobocia. Obawiam się ponadto, że nałożenie tego podatku nakłoni wielu przedsiębiorców do opuszczenia kraju.
Jeśli już trzeba wprowadzić opodatkowanie nadmiarowych zysków, to powinno dotyczyć tylko i wyłącznie branży energetycznej, która w ostatnim czasie generuje duże zyski. Firmy z tej branży ciągle podnoszą ceny, co poprawia ich zyskowność, więc dodatkowy podatek mogłyby udźwignąć. Natomiast absolutnie nie do przyjęcia byłoby obciążanie tym podatkiem wszystkich firm w kraju, nie mających nic wspólnego z energetyką, i które ciężką pracą w tak trudnych czasach osiągają sukces. Zamiast nakładać na nie kolejny haracz rząd powinien te firmy wspierać, a nie je zarzynać. Druga kwestia, to na jaki cel byłyby przeznaczane wpływy budżetowe z tej daniny, jeśli zostałaby wprowadzona. Jeżeli na modernizację sektora energetycznego i ratowanie zagrożonych przedsiębiorstw, to można by się z tym pogodzić. Jeżeli zaś wyrwane firmom grube miliardy miałyby iść na kolejne transfery socjalne w okresie przedwyborczym, to nie ma na to zgody.
Kryzys energetyczny i szalejące ceny energii na rynkach w całej Europie, w tym Polsce, są skutkami wojny energetycznej wypowiedzianej Europie przez Rosję. Mechanizm rynkowy narzuca nam poziom cen energii sprzedawanej i kupowanej na giełdzie, co przynosi określone zyski, przy czym należy zaznaczyć, że spółki sprzedające energię odbiorcom stosują najniższe możliwe marże. Propozycja premiera Jacka Sasina dotycząca mechanizmów walki ze skutkami wojny energetycznej, w tym wprowadzania maksymalnej ceny energii elektrycznej dla odbiorców wrażliwych i samorządów, to narzędzie adekwatne do skali kryzysu, które będzie obligować spółki energetyczne do zaoferowania tym podmiotom kilkukrotnie niższych cen niż te obserwowane obecnie na rynku. To bardzo dobre rozwiązanie dla polskiego społeczeństwa.
Obecne wysokie ceny, z którymi zmaga się cała Europa to pokłosie rosyjskiej agresji na Ukrainę i szantażu gazowego Gazpromu.
Ceny energii elektrycznej kształtowane są na Towarowej Giełdzie Energii, a cenę wyznacza najdroższa technologia produkcji energii, w wielu przypadkach to cena gazu. Sytuacja Taurona jest o tyle trudna, że grupa produkuje tylko połowę tego, co sprzedaje. Nie jesteśmy więc beneficjentami tego systemu. Nasza marża w obrocie to mniej niż 1 proc. sumy końcowej. Potrzebna jest specustawa, która ochroni wszystkich uczestników rynku przed stratami. Dlatego popieram podatek od nadzwyczajnych zysków spółek, jeżeli okaże się, że po zamknięciu roku obrotowego taki się pojawi.
Gdyby podatek miał dotyczyć tylko firm energetycznych i obowiązywał przy przekroczeniu progu wartościowego i procentowej marży, to 50-procentowy poziom byłby w porządku. Jeśli ma objąć wszystkie firmy, na dodatek bez żadnych limitów liczbowych, to już zdecydowanie jest bardzo zły pomysł. Wystarczy, że ktoś zainwestował w optymalizację kosztów albo wreszcie po wielu inwestycjach zdobył nowego klienta – i ma teraz płacić podatek? Dramat. Nie mówiąc o tym, że tak drastyczna zmiana zostałaby wprowadzona w ostatnim momencie.
Pakiet obciążeń, które dotykają każdego przedsiębiorcę, jest coraz bogatszy: to zwiększenie realnych kosztów pracodawców po wprowadzeniu Polskiego Ładu, zapowiadane zwiększenie płacy minimalnej i drastyczny wzrost prowadzenia działalności gospodarczej w produkcji i usługach związany z podwyżkami cen mediów. Delikatnie rzecz ujmując, nie pomaga to przedsiębiorcom w tworzeniu ambitnych planów rozwojowych. Kolejne obciążenie zwiększy realne koszty prowadzenia działalności w Polsce. Coraz częściej słyszę wśród właścicieli firm, zwłaszcza usługowych, o zamiarze przeniesienia działalności za granicę.
Obłożenie firm z sektora stalowego podatkiem od zysków nadzwyczajnych to czysty absurd. Równie dobrze mogliśmy w pandemii nałożyć ekstra podatek na sprzedawców maseczek, płynów do dezynfekcji, różnych farmaceutyków czy szczepionek. My mamy pozytywne wyniki finansowe, nasze marże wzrosły, bo po wybuchu wojny w Ukrainie zablokowany został import z Rosji czy Białorusi. Od dawna o to apelowaliśmy. Tamtejsi producenci nie muszą bowiem przestrzegać unijnych norm emisyjnych itp., więc europejskim firmom trudno z nimi konkurować. Po wyeliminowaniu z rynku takich importerów nasze marże wreszcie zostały urealnione i wreszcie możemy pozwolić sobie na przeprowadzenie inwestycji, by nasz majątek nie uległ degradacji. Obłożenie producentów dodatkowym podatkiem ograniczy ich pozycję konkurencyjną, zyskają importerzy sprowadzający towary np. z Turcji.